Żyjemy w świecie cyfr
Już od momentu narodzin otaczają nas cyfry. Data urodzenia, waga, statystyka narodzin. Nasz świat całe życie wypełniają cyfry, bez względu na to, jak bardzo nie lubimy matematyki.
Od rodziców dostajemy nazwisko. I imię nadane nam po dziadku, po ulubionym piosenkarzu ojca, po ukochanej aktorce naszej matki. Nie mamy w tej kwestii nic do powiedzenia, bo w ogóle jeszcze nie mówimy.
Urząd, z którego istnienia nie zdajemy sobie jeszcze sprawy, nadaje nam numer ewidencyjny PESEL ‒ jedenaście cyfr. I od tej chwili nasze życie zaczynają pokrywać coraz gęstsze rzędy cyferek. Z czasem stajemy się numerem dowodu osobistego ‒ trzy litery i sześć cyfr. Dla armii niektórzy z nas dostawali numerem książeczki wojskowej ‒ dwie litery, sześć cyfr. Dla naszego banku jesteśmy numerem konta ‒ ponad dwadzieścia cyfr. Numerem telefonu dla naszego operatora ‒ dziewięć cyfr. NIP–em dla urzędu skarbowego ‒ dziesięć cyfr. Numerem indeksu dla naszej uczelni. Dla polityków, bez względu na to czy jesteśmy zwykłymi, czy niezwykłymi Polakami, zostajemy procentami przy diagramach obrazujących poparcie. Jesteśmy wzrostem, wagą, numerem buta, obwodem w talii. Od najmłodszych lat nasze naukowe osiągnięcia przelicza się na oceny, w przyszłości nasz sukces zmierzy się w walucie. Nawet naszą inteligencję da się określić liczbą. Chcąc nie chcąc, od momentu przyjścia na świat stajemy się częścią jakichś statystyk – liczby urodzin, zachorowalności na choroby wieńcowe albo oglądalności seriali. Prawdziwa magia liczb.
Ostatecznie zostaje po nas imię, nazwisko i dwie daty na kamiennej płycie. Jeśli nam się w życiu poszczęści, to kto wie, może płyta będzie z pięknego marmuru, ozdobiona jakimś zgrabnym epitafium, gdzieś w uroczym zakątku pobliskiego cmentarza. Jakoś bez znaczenia stanie się to, za kogo się uważaliśmy, co o sobie myśleliśmy. Wszak ludzie nie potrafią czytać w myślach sobie nawzajem. Ludzie widzą liczby. Liczby mówią o nas wszystko. Wszystko i nic.
Dominik Pietrzak