Nasz profile

Mitologia studentów

Rozwój

Mitologia studentów

Mitologia studentów

W Czarną Wołgę, która porywa dzieci, nikt już nie wierzy. Ale historie krążące po korytarzach uczelni potrafią być równie przerażające. Albo śmieszne – zależy, jak do nich podejść.

Uczelniane mity – obecne w życiu chyba każdej szkoły wyższej – mają w sobie coś z baśni i legend. Przez wiele lat budzą strach lub zdumienie kolejnych roczników studentów, przekazywane im przez starszych kolegów a nierzadko przez profesorów. Ich różnorodność, podobnie jak rozmaitość postaw słuchaczy, mogłaby stać się tematem niejednej magisterki z socjologii czy psychologii.

Upiór z katedry

Możemy je podzielić na kilka grup. Jedną z nich są mrożące krew w żyłach opowieści o uprzykrzających studentom życie wykładowcach.

Bohaterem takiej historii może być asystentka, która widząc na zajęciach samych chłopaków, oznajmia: nikt dzisiaj nie przyszedł. Albo wredny laborant, który odreagowuje na studentach swoje niepowodzenia w życiu osobistym. Czy zawsze warto wierzyć takim opowiadaniom?

– Nasłuchaliśmy się o prowadzącej ćwiczenia z fizyki – mówi Ola, studentka I roku na Wydziale Biotechnologii Politechniki Łódzkiej. – Miała być dumna i nieprzystępna, tymczasem na pierwszych zajęciach pokazała zupełnie inną twarz. Cierpliwie tłumaczy, powtarza, gdy trzeba – ona naprawdę prowadzi ćwiczenia dla nas, nie dla siebie.

Pracownicy naukowi też są ludźmi i czasami zmieniają się na lepsze. Na gorsze, niestety, też.

Baśń o szklanej górze

Pół biedy z samym charakterem osób prowadzących zajęcia. Znacznie ważniejszym tematem jest to, czego, oczywiście oprócz wiedzy, wymagają profesorowie na egzaminach. Tu dopiero można dostać gęsiej skórki! Jeden (jak wieść niesie) nie toleruje u zdających czarnych garniturów, drugi podobno potrafi oblać na pisemnym za przekroczenie marginesu, jeszcze inny odnosi się życzliwie wyłącznie do blondynek w minispódniczkach… Z prawdziwością takich pogłosek bywa różnie. Można się domyślać, że przynajmniej część z nich powstała jako usprawiedliwienie porażek. Bo gdyby uwierzyć w nie wszystkie naraz, ukończenie studiów okazałoby się zadaniem ponad siły zwykłego śmiertelnika. Przed każdym egzaminem student musiałby bowiem zmieniać nie tylko krawat, ale i poglądy polityczne, kolor oczu oraz karnację. W skrajnych przypadkach nawet płeć.

Taaaka ocena!

Ale pracownicy naukowi nie są jedynymi, którzy obrastają legendami. Nadstawiając ucha, można usłyszeć równie wiele opowieści o oryginałach wśród studentów. Jedni zasłużyli sobie na rozgłos egzaminacyjnymi wpadkami. Za przykład niech posłuży studentka historii, która wiele lat temu nie umiała pokazać na mapie Nilu. Albo jej kolega, którego odpowiedź do tego stopnia znużyła profesora, że ten… usnął. Inni – na odwrót, zapisali się w dziejach uczelni nieprawdopodobnymi osiągnięciami naukowymi. Opowiadania w rodzaju: przeczytał tysiąc stron podręcznika w pół dnia, zdał na pięć z minusem i poprosił o poprawkę nie należą do rzadkości. Jedni, słysząc takie legendy, postanawiają pewnego dnia dorównać herosowi. Inni tylko mu współczują.

Chłopie, a na ostatniej imprezie…

Osobny rozdział to historie z życia akademików. Budynek, w którym na niewielkiej powierzchni żyje, imprezuje, plotkuje, a niekiedy nawet uczy się kilkudziesięciu (lub więcej) studentów, nie może nie doczekać się własnych mitów. To, o czym się tu mówi, to materiał na książkę, a nie artykuł – śmieje się Arek, lokator domu studenckiego z dwuletnim stażem. Duża część owych legend to dość schematyczne opowieści o podbojach miłosnych czy rekordach spożycia napojów wyskokowych. Do bardziej oryginalnych zalicza się ta o imprezowiczu, który późnym wieczorem postanowił rozruszać towarzystwo śpiewanie arii operowych.

Niektóre mity – jak choćby ten o zjeżdżającym po schodach narciarzu – doczekały się ogólnopolskiej sławy. Szeroko znana jest też historia misji na Marsa: taki właśnie napis miał widnieć na kartonie, do którego uczestnicy balangi zapakowali swojego kolegę, po czym wyrzucili go przez okno. Jednocześnie – dziwna rzecz – uczelni, których studenci przypisują sobie ten wątpliwy zaszczyt, jest co najmniej kilka. Za to wśród starszych mieszkańców osiedla studenckiego na łódzkim Lumumbowie legendą był pechowiec, dla którego w latach 70. zabrakło miejsca w pokoju. Przez kilka dni nocował więc w… rozbitym na trawniku namiocie.

Uniwersyteckie legendy – bardziej lub mniej prawdziwe – są częścią studenckiego życia. Tworzą atmosferę uczelni, nadają specyficzny klimat jej murom. Warto się im przysłuchiwać: będą jak znalazł, kiedy po latach przyjdzie nam ochota spisać wspomnienia z czasów studiowania. Albo opowiedzieć coś własnemu dziecku, które wybierze studia na tym samym kierunku. Ale dopóki to my musimy zdawać kolejne egzaminy i uzyskiwać zaliczenia, lepiej liczyć na własne siły niż na szczęśliwy kolor krawata.

Roman Czubiński

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Rozwój

Na górę