Nasz profile

Rozwój

My Polacy

My Polacy

Dzień dobry, tu rachmistrz spisowy – z takimi słowami od kwietnia do końca czerwca tego roku dzwoniłem do wielu mieszkań w moim mieście. W tym czasie w naszym kraju przeprowadzany był Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2011. To, obok wyborów, chyba najważniejszy i największy test relacji między państwem a obywatelami.

To nie jest kraj dla starych ludzi
Kolejny dzień w pracy. Wchodzę do dużej, XIX-wiecznej kamienicy. W wykazie spotkanie w mieszkaniu numer dwa z jakąś starszą kobietą i jej wnukiem. Dzwonek do drzwi. Staruszka otwiera wyraźnie przestraszona. Mocno chwyta mnie za rękę i wciąga do mieszkania. Właściwie jest to jeden, skromnie urządzony pokój. Pytam co się stało. Nie chcę żeby wnuk wiedział, że jestem w domu, on jest narwany. Kobieta mieszka sama. Mimo że zajmuje jedno mieszkanie z wnukiem, to faktycznie mieszka on w innym pokoju po drugiej stronie korytarza budynku. Toaleta również jest na klatce schodowej.

Przeprowadzam z kobietą wywiad, ale mówię jej, że z wnukiem też będę musiał porozmawiać. Proszę Pana, niech Pan tam lepiej nie idzie on jest agresywny, pije i ma schizofrenię. Generalnie przedstawia swojego wnuka w jak najgorszym świetle. Żali się też na swoje samotne i ubogie życie.
Trochę zestresowany pukam do drzwi wnuka. Otwiera mi mocno zbudowany, łysy chłopak. Typowy reprezentant subkultury powszechnie zwanej dresiarzami. Zaprasza mnie do mieszkania, jest bardzo uprzejmy, proponuje coś do picia. Przeprowadzam z nim wywiad. Jest rzeczowy i cierpliwy. Za grosz nie pasuje do opisu stworzonego przez jego babcię. Wychodzę z kamienicy i zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi. Czy spotkałem się z lepszą stroną osobowości schizofrenika? A może po prostu babcia demonizuje wnuka, rozgoryczona tym, że on ma swoje życie i nie za bardzo ma dla niej czas? Nie wiem. Za ocenianie tych ludzi mi nie płacą.
Nikt mnie nie odwiedza. Rodzina o mnie zapomniała. Państwo się nami nie interesuje. Jak dobrze, że Pan przyszedł. Skarżą się starsi ludzie, którzy stanowią zdecydowaną większość moich respondentów. Młodzi ludzie w ich domach to prawdziwa rzadkość.

Pozory często mylą
Wywiad w czteroosobowej rodzinie. Bardzo miła atmosfera, zostałem poczęstowany herbatą i ciastkami. Rodzice cierpliwie odpowiadają na pytania, interesują się, jak wygląda i jak mi idzie moja praca. Dzieci oglądają bajkę w telewizji. Jedna z moich najprzyjemniejszych rachmistrzowskich wizyt. W pewnym momencie dowiaduję się, że to rodzina Świadków Jehowy. No to teraz się zacznie pomyślałem. Pomyliłem się nie pierwszy raz, pracując jako rachmistrz. Nie było żadnych pytań w stylu Co Pan sądzi o Piśmie Świętym? Żadnego nagabywania, żadnej indoktrynacji.
Patrzę na ekran terminala. Dziewięć osób w jednej rodzinie. Mieszkają w dość nieciekawej okolicy. Pewnie jakaś patologia – pomyślałem. Kolejne zaskoczenie. W ładnym, piętrowym domku mieszka małżeństwo z siedmiorgiem dzieci. Biologicznych troje, reszta jest adoptowana.

Wolność Tomku w swoim domku
Rachmistrz spotyka się z rozmaitym przyjęciem. Często zdecydowanie nieprzyjemnym. Wyp… Pan! Niech się Państwo zajmie czymś sensownym a nie głupotami! – usłyszałem w jednym domu.
Spotkanie z mężczyzną po czterdziestce. Otwiera drzwi, wchodzimy do pokoju. Badanie przebiega spokojnie. Mężczyzna mieszka sam, pracuje jako stróż parkingowy. Żona go zostawiła, ma trochę długów. Ze zdrowiem też nie jest dobrze. Od wielu lat pali. W pewnym momencie podnoszę głowę znad ankiety. Dostrzegam, że mój rozmówca ma przytroczony do paska pistolet w kaburze. Jasna cholera skąd on ma broń? Przecież to nie Ameryka, co za gość otwiera ci drzwi z pistoletem?! – myślę sobie. Przyspieszam z pytaniami. Chcę jak najszybciej zakończyć rozmowę i wyjść z tego mieszkania. Staram się nie patrzeć w stronę mężczyzny. W końcu pada ostatnia odpowiedź w wywiadzie, żegnamy się. Wychodzę powoli z mieszkania, wiem że za moimi plecami stoi uzbrojony facet w dość ciężkiej sytuacji życiowej. Serce wali mi jak młot. W końcu mężczyzna zamyka za mną drzwi. Jestem bezpieczny. Przesadzasz, koleś był całkiem spokojny – pomyślałem sobie po wyjściu z budynku. Z drugiej jednak strony wiem, że urządzenie, na którym pracuję jest warte dwa i pół tysiąca złotych…
Inny respondent rozmawiał ze mną w bokserkach, paląc papierosa za papierosem i popijając piwko. Jakaś kobieta zrobiła ze mnie testera kilkunastu rodzajów cukierków, które kupiła. Raz zaproponowano mi udział w rodzinnym obiedzie prosto z restauracji McDonald’s. Tak też można.
Wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań będą znane w przyszłym roku. Chociaż to tylko cyfry, nie ma dokładniejszego badania obrazującego życie Polaków.

CZYTAJ DALEJ
Zobacz również

Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim. W redakcji Pod Prąd przez całe studia. Obecnie dziennikarz Dziennika Bałtyckiego. Pisze cały czas, szlifuje warsztat, śledzi i informuje. Ale zawsze z zajawką na dobrą muzykę!

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Rozwój

Na górę