Nasz profile

Klient — nasz cel

Rozwój

Klient — nasz cel

Klient — nasz cel

Zegar wskazuje dwunastą. Z głośników rozchodzi się głos Carly Rae Jepsen, która zachęca, by do niej zadzwonić. Wokół roznosi się zapach czekolady. Drobna szatynka, ubrana we wściekle różową koszulkę, uśmiecha się nieśmiało.

Uśmiech sprzedawczyni pozostaje nieodwzajemniony. Ostatniego klienta widziała wczoraj po dwudziestej. — Może się wydawać, że dostawanie pieniędzy za stanie i nicnierobienie to idealna praca. Jednak czy 6 zł za godzinę rekompensuje tyle nudy i źle spożytkowanego czasu? — pyta Iza, studentka neurobiopsychologii.

Na stoiskach obowiązuje najczęściej zakaz robienia czegokolwiek, co nie jest związane z pracą. Przyłapanie na czytaniu książki czy przeglądaniu Facebooka, może oznaczać pożegnanie się z dniówką. Pozostaje sprzątanie, dbanie o stanowisko pracy i oczekiwanie na kogoś, kto zdecyduje się coś kupić.

Rozczarowanie ciszą

— Kiedy czekam na klientów, czuję zniecierpliwienie, zaczynam przestępować z nogi na nogę. Gdy po dłuższym czasie nadal żadnego nie ma, jestem rozczarowana. Rozgoryczenie przychodzi do mnie, gdy z godziny bez klienta robią się dwie. Ogarnia mnie panika, gdy czas oczekiwania staje się jeszcze dłuższy! — opowiada Ania, pracująca na jednym ze stoisk w galerii handlowej.

Do obowiązków pracownika należy obsługiwanie klienta, tak by ten chciał tu jeszcze wrócić. Mile widziany jest szeroki uśmiech i zaangażowanie w rozmowę. Niektórzy pracownicy narzekają jednak, że po całym dniu stania i patrzenia pustym wzrokiem w przestrzeń, nie mają już siły na uprzejmości.

Urok sprzedawcy

— Stoiska w galeriach są często niewidzialne. Przechodzisz obok nich i ich nie dostrzegasz — opowiada Tomek, student ekonomii. — Dopiero kiedy moja znajoma powiedziała, że pracuje na jednym z nich, zdałem sobie sprawę, że przechodzę obok niego codziennie, idąc do pracy. Klienci kierują się często zasadą: wchodzić tylko do sklepów, które znamy. Wyspy stojące na środkach korytarzy omijają, nie obdarzając ich ani jednym spojrzeniem.

Wojtek, student Politechniki, zapytany o to, jakie zna stoiska w galeriach, odpowiada ze śmiechem: — W zasadzie to żadnego. Wiem, że gdzieś sprzedają e-papierosy, ale na tym moja wiedza się kończy. Przypominam sobie jednak, że oczarowała mnie kiedyś jedna ze sprzedawczyń. Nie wiem, czym handlowała, ale uśmiechnęła się do mnie tak, że mi aż nogi zmiękły. Gdybym nie był spłukany, kupiłbym od niej, co tylko by mi tylko zaproponowała.

Natarczywy czy bierny

Pracownicy mają na ogół dwie strategie. Pierwsza polega na sprzedaży produktu za wszelką cenę. Wiąże się to z nagabywaniem klientów i nieopuszczaniem ich ani na krok, gdyby przypadkiem chcieli uciec. Druga, bardziej bierna, opiera się na założeniu, że klient woli dokonać zakupu bez ingerencji osób trzecich. Ekspedient jest tu tylko obserwatorem, który w razie potrzeby może coś polecić lub objaśnić. Trudno powiedzieć, która strategia przynosi lepsze rezultaty. Sprzedawcy zgodnie przyznają, że zależy to od upodobań potencjalnego klienta.

— Wiem, że zadaniem handlowcy jest zaprezentowanie produktu, ale nie znoszę, gdy jestem do czegoś zmuszana. Kiedyś dziewczyna prawie walnęła mnie kremem w głowę, zachęcając mnie do jego kupna. Wolę sprzedawcę, który się do mnie uśmiecha, ale zostawia mi też przestrzeń i czas do namysłu — tłumaczy Kasia, klientka galerii handlowych. Inne zdanie na ten temat ma Tomek: — Jeżeli stoję tuż przy jednym ze stoisk, to oznacza, ze chcę coś kupić, przeważnie prezent. Lubię sprzedawców, którzy od razu do mnie podchodzą i doradzają. Mam wtedy to szybko z głowy i nie muszę spędzać całego dnia na zakupach.

Niespełnione ambicje

Stojąc przez parę godzin w jednym miejscu, mając za jedynego towarzysza swój cień, człowiek zaczyna obserwować inne sklepy. Oczywiście te pełne ludzi. Pojawia się wtedy pytanie, dlaczego na stoisku, w którym pracuję, ich nie ma? Każdy ma na to inną odpowiedź, ale każdy zgodnie przyznaje, że go to frustruje. — Czekanie nie jest niczym przyjemnym. Będąc w pracy, realizuję się, gdy obsługuję klientów. Gdy ich nie ma, praca zaczyna męczyć, nie tylko fizycznie, ale i intelektualnie z powodu niespełnionych ambicji — tłumaczy Ania.

Dorwać klienta

— Zdarzało się, że stałam przez cały dzień (9 godzin) i nic się nie sprzedało. Wtedy nieomal rzucasz się na każdego, kto tylko zerknie na stoisko — opowiada Iza. Dobra sprzedaż oznacza premię. Brak chętnych równa się nie tylko złemu samopoczuciu, ale także gorszym zarobkom. — W sytuacji, gdy klient mówi, że wróci po dany towar za chwilę, a ta chwila przeradza się w wieczność, mam ochotę takiego klienta złapać i ostentacyjnie pozdrowić oraz podziękować za słowność! Mówiąc dosadnie, mam ochotę mu przywalić, nie szczędząc przy tym przekleństw! — dodaje ze śmiechem Ania.

Maria Gilewicz

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Rozwój

Na górę