Ratowanie życia czas zacząć
Co 40 minut ktoś w Polsce słyszy diagnozę – nowotwór krwi. Choroby takie jak białaczka mogą dotknąć każdego, niezależnie od wieku, płci czy pochodzenia. Dla ponad 800 osób rocznie szansą jest przeszczepienie komórek macierzystych i szpiku.
Polska baza jest piąta na świecie pod względem liczby zarejestrowanych
Pomimo tego, że polska baza jest piąta na świecie pod względem liczby zarejestrowanych, zgodnego dawcy wciąż nie znajduje 20% pacjentów.
To właśnie dla nich od 2013 roku „bliźniaków genetycznych” poszukują liderki i liderzy HELPERS’ GENERATION Fundacji DKMS.
Do tej pory zarejestrowali łącznie ponad 164 tys. osób z których ponad 1500 zostało dawcami faktycznymi.
Więcej informacji: www.dkms.pl
Pokoleniowa cecha
O tym, że młode pokolenie wyróżnia wrażliwość, mówi się często. Studenci słowa przekuwają w czyny, ponieważ liczba zapisanych wolontariuszy jest w tym roku rekordowa.
– Życie młodych ludzi w dzisiejszych czasach jest bardzo intensywne. Często w codziennym biegu ciężko nam się zatrzymać i rozejrzeć, natomiast nasza wrażliwość pobudza chęć pomocy innym i umiemy działać razem w szczytnym celu – mówi Anna Rozmysłowicz, liderka wolontariatu z Uniwersytetu Gdańskiego
Dla niektórych wolontariuszy to nie pierwsza tego typu akcja, a motywacja jest szczególna.
– W projekcie Helpers’ Generation jestem już czwartą edycję. Co roku to dla mnie bardzo ważny moment. Przez pięć lat bardzo bliska mi osoba, moja mama, walczyła ze złośliwym nowotworem jajnika. Choroba zabrała ją półtora roku temu, ale jestem tu ja – aby nieść pomoc. Wiem, jak ciężka jest droga osoby chorej na nowotwór, i ile trzeba przejść, aby znaleźć odpowiedni lek, czy też znaleźć właściwego dawcę – odpowiada zapytana o motywację do pomocy innym Kornelia Stankiewicz, liderka i wolontariuszka na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
„Zrobiłbym to tyle razy, ile byłoby potrzebne”
Monika i Artur dopiero co oddali komórki macierzyste dla nieznanych sobie osób. Jak to wspominają? – Od rejestracji w bazie dawców do pierwszego telefonu minął około rok. Totalnie się nie spodziewałam, bo to stosunkowo krótki okres – mówi Monika Pietroń, dawczyni z Gdyni.
– Cała procedura przebiegała bez problemu, pobranie zajęło trochę czasu, bo ponad pięć godzin, ale bardzo się cieszyłam, że mam możliwość pomóc komuś w ten sposób. Ten dzień był pełen emocji, wiedziałam, że robię coś ważnego – dodaje.
– To niesamowite, że robiąc tak “niewiele” ofiarujemy komuś możliwość wygrania walki z chorobą, dajemy szansę i nadzieję także dla rodziny w tych trudnych chwilach – kontynuuje Monika. –Być może, dzięki nam, jakieś dziecko nie straci mamy, a może jakiś chłopiec będzie mógł pójść w przyszłości na wymarzone studia. Historii jest wiele, od nas zależy czy będziemy częścią którejś z nich. Uważam jednak, że każdy powinien sam zadecydować, czy jest gotowy pomóc. Często bywa i tak, że ludzie rezygnują co bardzo utrudnia cały proces. Musi to być zatem świadoma decyzja. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że wszystkie osoby z fundacji z którymi miałam okazję rozmawiać były bardzo miłe i pomocne. Dzięki nim cała procedura była jasna i sprawna, z chęcią odpowiadali na nurtujące mnie pytania.
– Od telefonu minęły prawie dwa lata, czas wtedy mijał spokojnie, a życie toczyło się dalej, na co dzień nie myślałem nawet o tym – było to jak cicha obietnica w tle – opowiada Artur.
– Nie spałem w noc przed pobraniem, było we mnie tyle emocji, że nie da się tego opisać. Pamiętam, że gdy zjawiłem się w szpitalu i czekałem na przyjęcie, siedziała obok mnie starsza pani, która powiedziała mi, że „życie poświęcone innym warte jest przeżycia” – wspomina Artur.
– Czułem, że robię coś ważnego i cały czas myślałem o osobie, która czeka pełna nadziei i strachu. Ból, choć trochę odczuwalny, był niczym w porównaniu do świadomości, że ten drobny wysiłek może zmienić czyjeś życie na zawsze. Z perspektywy czasu nie patrzę na to jak na proces medyczny, ale na głębokie ludzkie połączenie, które przypomina jak wielka jest siła bezinteresowności – podsumowuje Artur.
By uratować komuś życie, czasami wystarczy tylko chwilę porozmawiać
– Jestem zwolenniczką prostej rozmowy. Moim zdaniem najbardziej do rejestracji zachęciłoby proste pytanie „Hej, chciałbyś komuś pomóc?”. To właśnie po takim pytaniu zdecydowałam się w ogóle podejść do stoiska, na którym się zarejestrowałam – opowiada Urszula Szachowska, która będzie koordynować akcję na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.
Odpowiedzi na powtarzające się pytania
Potencjalnym dawcą szpiku może zostać każda ogólnie zdrowa osoba, pomiędzy 18. a 55. rokiem życia o wskaźniku masy ciała nie wyższym niż 40 BMI.
Wystarczy przyjść na jedną z akcji organizowanych na uczelniach w 22 miastach, wypełnić formularz i samodzielnie pobrać wymaz z wewnętrznej strony policzka. Na miejscu wolontariusze Fundacji DKMS odpowiedzą na wszelkie pytania związane z ideą dawstwa szpiku, procesem zostania dawcą oraz procedurą pobrania.
Zarejestrować można się również przez internetowo, zamawiając do domu bezpłatny pakiet na www.dkms.pl