PILLOW FIGHT
Bitwa pod Grunwaldem, Kłuszynem, Oliwą… Kto by o nich nie słyszał? Wryły się w historię Polski i choć czas wielkich bitew przeminął, na długo pozostaną w pamięci. Ale czy aby na pewno przeminął? Raz w roku Kraków przemienia się w wielkie pole bitwy, w którym studenci różnych uczelni oblężają sam rynek…
Cisza przed burzą…
Świt. Opuszczone ulice, nieogarnięty spokój. Wokoło ani żywej duszy. Rozespany gołąb przelatuje po niebie, patrząc z góry na cichy rynek. Miasto powoli budzi się ze snu. Samotny człowiek wygląda przez okno, nieświadomy tego co ma się wydarzyć…
Dzień jak każdy
Południe. „Drogie dzieci to kościół Mariacki z XIII w, a to pomnik Adama Mickiewicza” – rozlega się głos przewodnika wycieczki. Wszystko jak co dzień, zatłoczony rynek, pełno turystów. Każdy żyje swoim życiem. „Trzeba zrobić zakupy, w końcu jest sobota” – żona strofuje swojego męża. Ale czy rzeczywiście wszyscy są pochłonięci przez swoje zwykłe obowiązki?
Przygotowania
Pokój akademicki, wielka krzątanina. Studenci – oni wiedzą co jest grane. „Nie, tym razem się nie damy. Może w zeszłym roku oni byli górą, ale teraz nasza kolej!” Szykuje się wojna – bitwa nie byle jaka. Zbroja – jest, barwy wojenne – też. Jak co roku każda uczelnia ma inne. A co najważniejsze – oręż. Czym większy tym lepszy. A jest nim… poduszka!
Pochód
Przystanek tramwajowy. Plac Wszystkich Świętych. Podniesione głowy, napięte sylwetki, a w dłoni broń. Idą przed siebie dumnym krokiem. Nie straszni im wrogowie, ani służby porządkowe. Nie liczą się ofiary, ani widok pola bitwy. Nie znają strachu. Doszli na miejsce. Rynek – pełno gapiów. Tubylec tu, tubylec tam, każdy ciekawy kto wygra.
Złowieszczy głos
Formują szyki, wznoszą okrzyki, rozlega się szum. To hejnał z wieży wzywa do bitwy. Trzy, dwa, jeden i… start!
Starcie
Ruszają przed siebie, pędzą na oślep. Jest! dotarli! Linia frontu – zgiełk okrutny. Zamach w lewo, obrót w prawo, blok ataku wroga. Każdy walczy tak jak może, wznosi ręce swoje w górę. Nic nie widać – kocioł straszny. Pierze lata, wszędzie biało. Ooo, poduszka leci w górę! Ludzie patrzą z ciekawością, rozśmieszeni aż do łez.
Koniec?
Coś się dzieje, tłum się zmniejszył. Czy to bitwa już się kończy? Nie, to tylko zmiana warty. Słychać głosy i rozkazy: „Ty idź tu, a ty tam!”. I ruszyli! W kilku grupach, a nie razem. Nic dziwnego, wielu broni swej już nie ma. Okładają się jak mogą. To po nogach, to po głowie. Ał, dostał! Ale dzielnie walczy dalej. O nie, ktoś ukradł mu poduszkę. Biedny musi skończyć bitwę. I kolejny też odchodzi. Mniej wytrwałych pozostało w sercu akcji, ale zapał ich jest wielki, nie poddają się tak łatwo. Wróg nie wygra – każdy wierzy w swoje siły i swych braci. Póki siły, póki pierze w swych poszewkach jeszcze tkwi, nie skończyła się rozgrywka, walka do ostatniej krwi.
Rozejm
Ale co zrobić gdy pierza już nie ma? Po pół godzinnej bitwie nastaje rozejm, a co za nim idzie – odpowiedź na najważniejsze pytanie: „Kto wygrał?”. Każdy młody czuje dumę, twierdzi że to właśnie on. Może chociaż w przyszłym roku ktoś nareszcie będzie górą.
Pole bitwy
Nastał czas liczenia strat. Szybki rzut okiem – pole bitwy – widok straszny, pełno ofiar. Ludzie – cali, lecz poduszki… pozostały tylko zwłoki. Zaspy pierza, rynek biały… Trzeba coś z tym zrobić, więc… Do roboty! Nikt nie czeka, każdy bierze miotłę w garść by posprzątać swoją działkę. Jeden worek, drugi, trzeci – rośnie stos. Aż w końcu skończone! Można iść do domów. Ostatnie spojrzenia, parę pozdrowień, tajemniczy uśmiech i… Do następnego roku!
(Agnieszka Jakubiec)
