Nasz profile

Wojciech Jagielski boi się tylko do momentu wyjścia z domu

Aktualności

Wojciech Jagielski boi się tylko do momentu wyjścia z domu

Wojciech Jagielski boi się tylko do momentu wyjścia z domu

W pierwszym dniu festiwalu Literacki Sopot odbyło się spotkanie w Państwowej Galerii Sztuki z Wojciechem Jagielskim. Publicznie: reportażysta i pracownik Polskiej Agencji Prasowej.

Prywatnie: osobą z lękiem wysokości, ugodowa oraz spokojna. Niedawno wydał książkę („Wypalanie traw”) o Południowej Afryce, burskim miasteczku Ventersdorp, w którym mimo ogólnonarodowego zniesienia apartheidu, podział na białych i czarnych wciąż obowiązuje. Jest autorem także innych reportaży literackich: „Nocni wędrowcy”, „Wieże z kamienia”, „Modlitwa o deszcz” oraz „Dobre miejsce do umierania”.

Lokalna dziennikarka zrywa kontakt

Taką historią rozpoczyna się reportaż „Wypalanie traw”. Jagielski powiedział jej, że pisze książkę o Ventersdorpie i o Eugénie Terre’Blanche’u, to więcej nie odebrała od niego telefonu. Dziennikarz zaznaczył, że gdyby się teraz bał konfrontacji z mieszkańcami to znaczyłoby, że strasznie nakłamał. – Jest to książka o osobach prywatnych. Jedyne czego się boję to, że przez mój obraz miasteczka sprawię komuś przykrość.

„Wypalanie traw” oscyluje wokół postaci Terre’Blanche’go. Nie chciał on klasycznego apartheidu, a życia osobno, osobno czarni, Anglicy i Burowie. – Terre miał dwie twarze. Jedną przed dziennikarzami: pompatyczny, paradny, ale sympatyczny i bardzo gościny. Drugą: na wiecu, w koszuli w khaki, charyzmatyczny i ze znaczkiem stylizowanym na swastykę. – Określił go Jagielski. Był dla niego arcyciekawym „obiektem” obserwacji.

Orientalistyka uczy pokory

Prowadząca zauważyła, że „Wypalanie traw” to książka równego dystansu. Dziennikarz PAP’u odparł, że zawsze jedzie ze świadomością, że jest tam tylko jako dziennikarz. – Chcę poznać ofiary i oprawców. Kieruje mną ciekawość – co sprawiło, że ktoś jest zły, jak to jest być ofiarą. Każdy wyjazd traktuje jako jedyny w swoim rodzaju. Jagielski zbiera różne wycinki, bo kiedyś mogą się przydać. Kontakt z orientalistyką nauczył go pokory, szacunku wobec czytelnika, by nie biegać za każdym nowym tematem.

Strach ma wielkie oczy

Jagielski jako dziennikarz prasowy jeździł do krajów skonfliktowanych, w stanie wojny – do Czeczenii, Afganistanu, Pakistanu. Czy się bał? – Boję się tylko do momentu wyjścia z domu. Na lotnisku już wiem po co tam jestem. Nie mogę mieć wątpliwości – stwierdził. Prowadząca zasugerowała, że brak mu wyobraźni. – Strach odczuwam postfactum – odparł. Jednakże odkrył, że nie mógł pracować kiedy w Afganistanie, w momencie zajęcia Kabulu przez Talibów, była z nim jego żona, Grażyna. Bał się o nią. Inną sytuacją, w której bał się w momencie „stawania się”, było kiedy przez przypadek przejechał przez granicę gruzińsko-rosyjską. Znalazł się na terenie kontrolowanym przez Osetyjczyków.

– Koledzy rozbiegli się we właściwą stronę, a ja schowałem się za nowym Oplem Astrą. Przez 1,5 godziny ostrzeliwali mnie. Wtedy się bałem, bo wiedziałem, że oni strzelają do mnie. Inni próbowali się do mnie dodzwonić, a ja w telefonie miałem muzyczkę Boba Dylana: musi być z tego jakieś wyjście. Chciałem uciec pod osłoną nocy, ale uświadomiłem sobie, że temu, który do mnie strzela też będzie łatwiej. W końcu przeskoczyłem przez płot i uciekłem.

Szałasy i golasy

Sama rozmowa zaczęła się od pytania o stereotypy dotyczące Afryki. Wojciech Jagielski zaprzeczył temu, że uprzedzenia trzecioświatowe o Afryce, jako miejscu umierającym, głodującym, powszechnych rzeziach i władcach-tyranach, są prawdziwe. Podkreślił, że Johannesburg przypomina Warszawę. – Są normalne ulice, domy, a nie szałasy i biegające golasy – Dziennikarz przytoczył rodzinną sytuacje, w której jego mama zapytała go co on będzie jadł w Południowej Afryce. – Jedzenie, mamo – odpowiedział. Jagielski zauważył także, że Południowa Afryka czeka już 20 lat na transformacje. ­– Nikt nie jest zadowolony. Czarni, bo ich los się nie poprawił tak jak powinien. Biali, bo się pogorszył, ale mimo wszystko uniknęli wojny domowej.

Absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Od zawsze chciała być dziennikarką i swoje marzenie spełniała w naszym magazynie. Kilkukrotnie była redaktorem wydania. Obecnie pracuje w innym zawodzie, ale przecież dziennikarzem się rodzisz i takim zostajesz.. Dominika, wciąż nie powiedziała swego ostatniego słowa!

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Aktualności

Na górę