Nasz profile

Za chleb i wolność!

Szkoła pisania

Za chleb i wolność!

Za chleb i wolność!

Wielu ludzi zapłaciło bardzo wysoką cenę za swój udział w zrywach antykomunistycznych. Spytani czy było warto? – milczą.

Grudzień 1970 roku był czasem, gdy odważyliśmy się powiedzieć głośno, czego tak naprawdę oczekujemy. Mieliśmy dość życia na niby – wspomina pan Henryk.

Kowale własnego losu

Pan Henryk to dziś emerytowany stoczniowiec, człowiek spokojny i opanowany. W latach siedemdziesiątych był dwudziestoczterolatkiem, dopiero wchodzącym w dorosłe życie.

– Wszystko zaczęło się od kolosalnej podwyżki cen żywności. Była to kropla, która przelała czarę goryczy. Partii nie zależało już nawet na pozorach, jedną decyzją pokazano, że już nikt się z nami nie liczy – wspomina z żalem pan Henryk.

– Załoga stoczni Nauta w Gdyni, gdzie pracowałem, spotkała się wieczorem 16 grudnia w jednej z hal. Ktoś podtoczył na jej środek przyczepę. Wdrapał się na nią działacz Komitetu Obrony Robotników. Przemawiał, zachęcając nas do walki o to, co nam należne. Nawoływał, by skończyć z życiem pod dyktando komunistów. Ludzie słuchali uważnie. Skandowali hasła, śpiewali patriotyczne pieśni, palili i topili kukły przedstawiające znienawidzonych polityków. Byliśmy gotowi!

Tu następuje dłuższa przerwa w opowieści. Pan Henryk zdaje się zbierać myśli, błądząc wzrokiem po pokoju. Zniszczonymi od wieloletniej pracy dłońmi obraca nerwowo kubek z herbatą stojący na stole i po chwili z powagą w głosie wraca do trudnych wspomnień. – Na terenie zakładu spędziliśmy całą noc. Nazajutrz, w czwartek 17 grudnia, dobiegły nas odgłosy odległej strzelaniny. Bardzo szybko zjawił się goniec z wiadomością, że przy przystanku Gdynia Stocznia wojsko i policja strzelają do naszych. Zrozumieliśmy, że jest to właściwy czas, by upomnieć się o sprawiedliwość. Solidarność pchała do wspólnej walki. Cała załoga stoczni rzuciła się do bram zakładu. W przejściu stanął dyrektor, zabraniając wyjścia. Koledzy szybko się z nim rozprawili, wywożąc na taczce w nieznanym kierunku.

Czas próby

– Ta kreska to front wojska i milicji, za nimi czołgi. W tym miejscu natomiast staliśmy my. Blisko, bardzo blisko – pan Henryk stara się zilustrować przebieg wydarzeń, rysując na planie miasta kluczowe punkty. – Znalazłem się w centrum wydarzeń. Oni… oni strzelali ostrą amunicją! Nigdy wcześniej i nigdy potem aż tak się nie bałem. Ludzie kryli się przed kulami karabinów za betonowymi filarami mostu. Jedynie na środku jezdni stała samotna kobieta z polską flagą w dłoni. Wołała do nas dlaczego się boicie, dlaczego się chowacie?. Nie mogłem uwierzyć, że ta delikatna istota ma w sobie tyle odwagi. Nagle poczułem, jak ktoś ranny zsuwa się na mój bok i prosi o pomoc. Złapałem go i rozpiąłem marynarkę, w piersi nieszczęśnika widniały otwory po kulach. Wiedziałem, że niewiele już mogę zrobić. Przerzuciłem go przez ramię i zsunąłem się z nasypu, by przedrzeć się pomiędzy stojącymi składami SKM. W powietrzu świstały kule, jakiś młody człowiek staczał się po schodach, brocząc we własnej krwi. Zjechał na sam dół, już się nie podniósł.

– Przebicie się na ul. Czerwonych Kosynierów (dzisiaj ul. Morska) zajęło mi sporo czasu. Ciało młodego położyłem na ziemi. Czułem gniew i bezsilność. W przypływie rozpaczy i nienawiści zacząłem bić pięściami w kiosk Ruchu. Ręce zatapiały się po łokcie w dyktowych ścianach. Gdy doszedłem do siebie, nie znalazłem już chłopaka, którego przyniosłem. Dostrzegłem natomiast, jak inni układają ciało na drzwiach wyrwanych pośpiesznie z czyjegoś domu. Jestem przekonany, że osobą wyciągniętą przeze mnie z tego piekła był Zbyszek Godlewski (Janek Wiśniewski – jak nazwano go w słowach ballady). Choć raczej nikt nie byłby dziś w stanie tego zweryfikować.

Za godne życie

Wspomnienia pani Urszuli z okresu lat osiemdziesiątych miały podobny wydźwięk. Rozmowie z wdową po działaczu Solidarności przy PLO Gdynia, towarzyszy nastrój goryczy.

– Owszem, ludzie nauczeni przykrymi wydarzeniami z przeszłości, byli już roztropniejsi – stwierdza rozmówczyni. – Może i udało nam się pokojowo wywalczyć porozumienie, lecz co z tego, skoro władza ludowa, już od pierwszego dnia nas okłamywała. Zupełnie tak, jak w 1939 roku naziści mieli już przygotowane listy do Stutthofu, tak samo komuniści już na rok przed wprowadzeniem stanu wojennego sporządzili nakazy internowania. Rok wcześniej – podkreśla. – Było to w czasie, gdy naiwni i nieświadomi ludzie cieszyli się odzyskaną namiastką wolności.

Pani Urszula otwiera powoli teczkę zawierającą dokumenty z IPN. – Proszę spojrzeć, jacy oni byli wyrachowani. Tutaj mamy listę internowanych w Strzebielińskim obozie. Po kilkunastu mężczyzn w małych celach. Funkcjonariusze SB obchodzili się z nimi bez litości. Mój mąż drogo zapłacił za swoje marzenia o wolności. Zamarł w wyniku wycieńczenia niedługo po zwolnieniu z obozu. Nie on jeden! Ofiar stanu wojennego było więcej. To Polak Polakowi zgotował taki los – podsumowuje z żalem pani Urszula. – Z każdym takim wydarzeniem wiązały się ogromne ludzkie dramaty. Zabitych przez SB często chowano w lasach, a ich rodziny zastraszano, by nie odważyli się nikomu wspomnieć słowem o tym, co się wydarzyło.

– Dzisiejsza młodzież nie musi już dokonywać wyborów, których od nas wymagano. I oby tak już pozostało. My zwyciężyliśmy, ale to było gorzkie zwycięstwo – kończy pani Urszula, zamykając w papierowej teczce świadectwa dawnych dramatów.

Imię pana Henryka zostało zmienione zgodnie z jego życzeniem.

Marcin Hołowiński

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Szkoła pisania

Na górę