Wampiry atakują po raz ostatni
Połowa listopada była czasem szczególnym, bo do kin weszła ekranizacja ostatniej części wampirzej sagi. A dokładnie druga część finalnej księgi (trzeba przecież sprytnie wygenerować jak największe zyski). Najbardziej zagorzałe fanki Zmierzchu rezerwowały bilety na nocne seanse z czwartku na piątek, by jako pierwsze zobaczyć, jak w filmie zakończą się losy Edwarda i Belli.
Nigdy nie fascynowała mnie ta opowieść. Szalona miłość wampira i nastolatki. Totalna bzdura! Aż dziw, że w kinach można było spotkać nie tylko tabuny gimnazjalistek czy licealistek, ale i panie w, wydawałoby się, rozsądnym wieku.
Zmierzch. Przed świtem, część 2 opowiada dalsze losy Edwarda (Robert Pattison) i Belli (Kristen Stewart). Po urodzeniu córki Renesmee, Bella cieszy się nieśmiertelnością i stopniowo uczy się jak funkcjonować w świecie jako wampirzyca. Życie rodziny Cullenów płynie więc błogo aż do czasu, gdy kuzynka Edwarda – Irina, uznaje małą za zagrożenie dla Volturi – królewskiej rodziny wampirów. Stojący na jej czele Argo zamierza zabić dziecko, które – jego zdaniem – przyszło na świat w sposób niezgodny z obowiązującym prawem. Culleni stają w obronie Renesmee, mobilizując wampirzych przyjaciół z całego świata do wspólnej walki o życie dziewczynki.
Fabuła jest znana wiernym czytelniczkom Stephenie Meyer, które do kin wybierają się po to, by jeszcze raz zobaczyć na ekranie Roberta Pattinsona i/lub poczuć romantyczną aurę podczas kolejnych pocałunków głównych bohaterów. Te z Was, które jeszcze nie widziały ostatniej części Zmierzchu uprzedzam, że tym razem takich scen nie ma zbyt wiele. I to wcale nie znaczy, że ja – niezbyt wielka entuzjastka miłosnych opowieści – byłam zachwycona. Mimo iż film nie obfitował w ckliwe momenty, jest zupełnie przeciętny.
Przed świtem – mimo wszystko – uznaję za najlepszy epizod wampirzej sagi. Akcja jest całkiem wartka, sceny walki nie najgorsze. Jednak wielokrotnie bardzo jasno widać, że niemal wszystko było kręcone na greenscreenie. Poziom aktorski w Zmierzchu pozostaje bez zmian. Choć dla niektórych Kristen Stewart przestała być drewnem. Ja bym jednak nie oceniała jej występu w tym filmie tak wysoko. Trzeba za to przyznać, że w tej odsłonie wygląda znacznie lepiej niż w poprzednich częściach sagi.
Podsumowując zdecydowanie wolę zaciętą walkę wampirów o przetrwanie od wampirzego love story. Film, sam w sobie, jest średni. Zwolennicy książek Meyer nie powinni być zawiedzeni, a sceptykom z doświadczenia polecam grzane wino w trakcie projekcji. Taki napój, w połączeniu z pozytywnym nastawieniem, sprawi, że wiele scen (zarówno tych niedopracowanych i przesłodzonych, jak i z założenia humorystycznych) na pewno Was rozbawi, a seans zostanie uznany za całkiem udany.
Tekst opublikowany na blogu: okiemkinomaniaka.blogspot.com.
TYTUŁ ORYGINALNY: The Twilight Saga: Breaking Dawn – Part 2
PREMIERA: 14.11.2012 (świat), 16.11.2012 (Polska)
REŻYSERIA: Bill Condon
SCENARIUSZ: Melissa Rosenberg (na postawie powieści Przed świtem Stephenie Meyer)
MUZYKA: Carter Burwell
ZDJĘCIA: Guillermo Navarro
OBSADA: Robert Pattinson, Kristen Stewart, Taylor Lautner, Peter Facinelli, Elizabeth Reaser, Ashley Greene
