Nasz profile

Ulotnie… – recenzja filmu Nieulotne

Aktualności

Ulotnie… – recenzja filmu Nieulotne

Ulotnie… – recenzja filmu Nieulotne

Miało być pięknie i niezależnie z gwiazdami i pod gwiazdami gorącej Hiszpanii. A przede wszystkim wrażenia powinny być na miarę tytułu  – nieulotne.

A jak wyszło? Niestety bardzo ulotnie. Muszę przyznać, że na ten film czekałam z wielkim podekscytowaniem ponad trzy lata. Po genialnym Wszystko, co kocham Borcucha,  oczekiwałam dzieła na miarę Sundance.  Reżyser według mnie był jedynym polskim twórcą (jak mi się wydawało), który mógłby o takie dziełko się postarać. Zapowiedzi nakręcały całą aurę wokół filmu, bo Gierszał grał główną rolę, połowa zdjęć była kręcona w słonecznej Hiszpanii i to z jej rodzimymi gwiazdami , jak np. Angela Molina. Bloom odpowiedzialny za muzykę, Englert za zdjęcia. Forma miała nas powalić, niestety treść była nikła, wybitnie nikła, bo w zasadzie to o co chodzi?

Opis fabuły był  dość tajemniczy, a przy tym bardzo intrygujący. Polscy studenci Michał i Karina wyjeżdżają do Hiszpanii do pracy. Tam przeżywają burzę uczuć, czas wzajemnej fascynacji. Widzowi  nie szczędzi się widoków m.in. gołych pośladków głównego bohatera, tuż obok urzekających krajobrazów. Ich praca nie jest wybitnie ciężka, mimo że są jest wykonywana na plantacji. Mają czas dla siebie. Są jak Adam i Ewa przed wygnaniem z Raju. Ale nagle dochodzi do wypadku, Michał wyjeżdża i zostawia Karinę. Cała akcja przenosi się do ponurej Polski, która z sielanką nie ma już nic wspólnego. Nadchodzi czas rozliczenia z własnych błędów. Bohaterowie muszą sprostać  trudnej sytuacji, muszą wydorośleć. Powinni razem, a chcą osobno, bo nic już nie jest takie, jakie było.

I generalnie fabuła (oprócz finału, który zawodzi, ale nie zdradzę nic więcej) się kończy, bo resztę musimy sobie dopisać , domalować i dopowiedzieć – nasi bohaterowie niestety mówią bardzo mało. Widz obserwuje sceny, które są pozbawione jakiegokolwiek związku przyczynowo-skutkowego. Nie wiemy, po co dana postać gdzieś idzie, po co coś robi, dialogi są znikome, dwa-trzy zdania i koniec rozmowy. A my się zastanawiamy, o co im do cholery chodzi? Taki sposób opowiadania historii (a raczej pokazywania kilku zmontowanych obrazków) jest trudny i ulotny w odbiorze. Wychodzimy z kina, chwilę zastanawiając się nad przekazem, ale żadnych silniejszy emocji nie odczuwamy i prawie półtoragodzinna produkcja ulatuje.

Nieulotne mimo wszystko należy pochwalić za zdjęcia, bo rzeczywiście nagroda w Sundance dla Michała Englerta nie jest przypadkowa. Jednakże ani fabuła, ani reżyseria , ani nawet aktorzy (choć pewnie się starali) nie tchnęli w te urocze obrazki jakiegokolwiek powiewu życia. Od strony aktorskiej można uznać, że Gierszał próbował z  tych śladowych, scenariuszowych ogryzków zlepić  postać Michała. Natomiast tak niedoświadczona aktorka jak  Beruś zadania nie wykonała w ogóle. Mówiono o niej sporo, chwalono za świeżość, brak manier i przede wszystkim za naturalność. Ale trzeba pamiętać, że naturalnie owszem należy grać, ale gra przed kamerą, czy na scenie teatralnej  to już proces tworzenia określonej postaci. Natomiast Beruś wyłącznie swobodnie pozuje do kamery, a jest już zdecydowanie gorzej, gdy przychodzi jej kolej i musi wypowiedzieć jakiekolwiek zdanie – każde z nich wybrzmiewa podobnie. Jej postać nie ewoluuje, a raczej dopasowuje się do kadru. I to również bardzo słaby punkt tego filmu.

W polskich kinach film się pojawił na początku roku, zawiódł publiczność i zniknął. Ważniejszych sukcesów (oprócz obecności na festiwalu w Sundance) za granicą nie zanotował. Niestety spore pieniądze poszły w błoto. Bo Polacy nie kupili tej produkcji, krytycy się podzielili i nikt Nieulotnego nie wyniósł na piedestał. Pomimo krytyki , nadal mam zamiar trzymać kciuki za talent Borcucha. Liczę, że jego kolejne dzieła, wpisując się w nurt kina niezależnego, mimo wszystko będą w stanie czymkolwiek nas – widzów dotknąć, poruszyć i zatrzymać przy sobie. I tego życzę wszystkim polskim, kreatywnym twórcom.

TYTUŁ ORYGINAŁU: Nieulotne
PREMIERA: 20 stycznia 2013 (świat), 8 luty 2013 (Polska)
REŻYSERIA: Jacek Borcuch
SCENARIUSZ: Jacek Borcuch
ZDJĘCIA: Michał Englert
OBSADA: Jakub Gierszał – Michał, Magdalena Beruś – Karina, Joanna Kulig – Marta ,Andrzej Chyra – ojciec Kariny, Angela Molina – Elena

Miłośniczka kina, inspirujących historii i wielkich widowisk. Obserwatorka festiwali i poszukiwaczka drugiego dna w każdej fabule. Z wykształcenia i zawodu dietetyk. Absolwentka Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy. Od najmłodszych lat chciała zostać aktorką, ale ostatecznie przyjemniej jej było oglądać niż grać na szklanym ekranie. Kino kocha i to ono obok sztuki zdrowego jedzenia jest jej największą życiową pasją. Insta: dietetykpola

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Aktualności

Na górę