Dla nich nie jestem dorosła
– Nie znam nikogo, kto by miał z rodzicami ten sam problem, co ja. – narzeka Monika. Nie wierzy mi, kiedy mówię, że znam niemal identyczne przypadki. Osobiście i z relacji.
Monika ma 22 lata, studiuje filozofię w swoim rodzinnym mieście. Inteligentna, wrażliwa, o artystycznej duszy. Często chodzi na imprezy. Powroty nad ranem, alkohol i inne grzeszki nie są jej obce. – Nieraz zdarzyło się, że między jednym a drugim piwem dzwoniła mama. Zazwyczaj wiedziała, gdzie jestem, więc wyznaczała mi czas wystarczający na natychmiastowy powrót. I co z tego, że wcześniej umówiłyśmy się, że będę w domu o zupełnie innej godzinie? – pyta retorycznie. – Miałam wrócić i już. Gdy się spóźniałam, choćby 10 minut, mama robiła mi awanturę. Nawet w środku nocy. Czasem kłamię i mówię, że będę nocować u koleżanki. A ląduję w zupełnie innym miejscu. Robię źle, ale wtedy przynajmniej mama nie dzwoni.
Pełna kontrola
Młodzieżowa impreza nie kojarzy się dobrze. Wystarczy włączyć odpowiedni program w TV: rozszalałe tłumy, skąpo odziane dziewczyny, pijani ludzie, światła, głośna muzyka, obściskujące się pary. A w wiadomościach słychać, że znów kogoś pobili pod dyskoteką. Rodzice chcą przed tym chronić, ale okres studiów to czas, kiedy nie mówi im się o wszystkim, nie za każdym razem prosi się o ich pozwolenie.
– Telefony w środku imprezy to tylko jeden z elementów – mówi Monika. – Jestem dorosła. Ale nie dla nich. Kiedy poszłam na studia, rodzice, choć nie bardzo podobał im się mój wybór, zapewniali mnie, że mam się uczyć i nie martwić o pieniądze. Jednak pieniądze są problemem. Oni płacą, więc wymagają pełnego posłuszeństwa.
Możesz robić co chcesz
Dorosłość, formalnie wyznaczona granicą pełnoletności, oznacza m.in. gotowość do podjęcia i wykonywania pracy zawodowej, umiejętność dokonywania samodzielnych wyborów, decydowania o swojej przyszłości. Odpowiedzialność, niezależność, stabilizację społeczną i finansową. – Na początku studiów słyszałam: córcia, możesz robić to, co chcesz. Jesteś dorosła i musisz za siebie odpowiadać. Ucz się, to priorytet, my ci wszystko zapewnimy.
Monika miała pracę, ale rzuciła ją na rzecz zajęć dodatkowych. Ma mnóstwo nauki. Jeśli zdarzy się w semestrze okres, gdy trzeba na uczelnię przygotować więcej rzeczy, a rodzice mają dla niej dodatkowe zajęcia, to w domu nie da się wytrzymać. – Od razu są przytyki. I nie mam prawa polemizować, bo odpowiedzi brzmią tak: Dopóki mieszkasz z nami, masz być posłuszna! Tylko siedzisz przy tych książkach! Pomogłabyś w domu! Albo: Jesteś dorosła, więc zacznij na siebie zarabiać! Co będziesz robić po tych studiach?! By za chwilę: My ci na wszystko damy, nie pójdziesz do żadnej pracy!
Czuję się źle
W domu czuje się źle. Chciałaby się jak najszybciej z niego wynieść. Mając chłopaka, przynajmniej przez chwilę myślała, że dzięki niemu uda jej się wyrwać i uwolnić od ciągłej krytyki. – Chcę, by dali mi wreszcie spokój, chcę sama decydować o sobie. Nie mogę mieć chłopaka, bo ten ma tylko technikum, a ten nosi glany. Co z tego, że uwielbia literaturę i sam nauczył się dwóch języków obcych?
Kiedy emocje opadają, ze zrozumieniem usprawiedliwia postawę rodziców – Mając trzy lata ciężko chorowałam, co nieraz kończyło się szpitalem. Dlatego dla mojego taty do dziś jestem małą córeczką. Mogę zrozumieć, że mnie kochają i chcą chronić, ale ja mam 22 lata. Kim w końcu jestem: dorosłą kobietą czy malutką dziewczynką?
Zmartwienie
Wielu rodziców martwi się o swoje potomstwo, roztacza nad dziećmi parasol ochronny, w imieniu dziecka przewiduje kłopoty, przed którymi pragnie je uchronić. (…)Nieliczna, ale wciąż pokaźna grupa rodziców uważa, że dziecko ma obowiązek zajmowania się i opiekowania nimi, że powinno spełniać ich życzenia i oczekiwania. A przecież dar życia, który poprzez rodziców przekazywany jest dziecku, jest darem, więc nie może być mowy o spłacaniu długu. Rodzice, zgodnie z naturalnym prawem przedłużenia gatunku, decydując się na dziecko, automatycznie biorą na siebie odpowiedzialność za wychowanie i usamodzielnienie potomstwa, tak by teraz mogło ono obdarzyć życiem następne pokolenie. Monika Zubrzycka-Nowak, Opuścić rodzinne gniazdo.
(Jakub Kupracz)