Ja ci dam, a ty płać – czyli o seksie za pieniądze słów kilka
Reportaż został wyróżniony w konkursie na reportaż studencki na konferencji dziennikarzy studenckich Medionalia.
Uzasadnienie jury: za zaangażowanie i próbę wejścia w skórę prostytuującej się – czyli małą dziennikarską prowokację/wcieleniówkę.
Ja ci dam, a ty płać –
czyli o seksie za pieniądze słów kilka.
Młodość, piękno i inteligencja. Kto nie chciałby ich posiadać? Odpowiedź jest prosta – każdy. Jednak w tych czasach to za mało, teraz by zostać w życiu kimś, musisz mieć pieniądze! Dopiero one dają ci szacunek, wolność i niezależność. Gdy już je masz, czujesz, że żyjesz! Kupujesz markowe ciuchy, drogie perfumy, bywasz w luksusowych restauracjach. Jednak nie każdy może pozwolić sobie na tak wystawne życie, szczególnie jeżeli jesteś studentką i dopiero zaczynasz dorosłe życie. Wtedy zaczynasz myśleć jak łatwo i szybko zarobić pieniądze, a stąd już o krok do modnego ostatnimi czasy sponsoringu, który choć ładnie brzmi, nadal pozostaje prostytucją.
Polega on na tzn. umowie między utrzymanką, a targetem (określenie oznaczające ‘klienta’). Kobieta oferuje swoje towarzystwo, czas i urodę, a zwłaszcza swoje ciało w zamian za opłacenie studiów, wynajęcie mieszkania czy kupienie nowego gadżetu lub (o zgrozo!) jeansów. Ta nowoczesna forma prostytucji dla wielu jest wygodniejsza i bezpieczniejsza, niż stare sposoby szukania klienteli.
Kiedyś, by znaleźć klienta, trzeba było wyjść na ulicę, pokazać się publicznie w roznegliżowanym stroju, dziś wystarczy tylko jedno, zupełnie anonimowe kliknięcie, by w wirtualnym świecie znaleźć korzystną dla siebie ofertę dofinansowania. A takich nie brakuje.
Sponsor pilnie poszukiwany
Sponsoring to dobry biznes nie tylko dla klientów i ich utrzymanek, ale także dla prężnie rozwijających się serwisów internetowych, które pozwalają na szybkie nawiązanie kontaktu między obojga stronami. Przykładem mogą być takie serwisy jak: eamore.com.pl; sponsoraszukam.pl. Można tu znaleźć ogłoszenia z całej Polski, zarówno od kobiet, jak i od mężczyzn. Na początku wybieramy interesujący nas region, potem cel spotkania. A jest w czym wybierać, od dyskretnych schadzek czy seks spotkań, aż po tzw. ‘stały układ’. Polega on na tym, że utrzymanka jest związana tylko z jednym sponsorem tak, jak z chłopakiem lub mężem, jednak za wszystkie swoje ‘usługi’ otrzymuje pieniądze.
Wydawać by się mogło, że problem sponsoringu dotyczy tylko niektórych większych miast typu Warszawa czy Kraków, jednak takie myślenie jest błędne. Olsztyn również może pochwalić się sporą ilością różnych ofert dotyczących tego rodzaju patronatu finansowego. Oczywiście większość z nich opatrzona jest zdjęciem kandydatki, która pręży się i wygina w różne strony, po to by przyjąć jak najbardziej seksowną pozę i tym samym przykuć uwagę potencjalnego kandydata. Anonse tego typu to standard: „Atrakcyjna studentka szuka sponsora. Jestem szczupła, mam 167 cm wzrostu, długie, ciemne, lekko kręcone włosy, niebieskie oczy. Poznam pana do spotkań sponsorowanych. Chętnych proszę o kontakt z opisem swoich oczekiwań i upodobań.” Choć zdarzają się bardziej oryginalne, czasem wręcz wulgarne ogłoszenia np.” Długowłosa, seksowna brunetka z jędrnym biustem, zaprasza do swojego dyskretnego raju. Wystarczy, że zawitasz ,a na pewno nie potrafisz oprzeć się moim pokusom. Wiem, że w raju wszystko jest za darmo, dlatego spotkanie ze mną sponsorowane jest symboliczną kwotą 200zł. Spróbuj owocu rozkoszy, a nie potrafisz zapomnieć jego słodyczy.” To tylko niektóre z setek tysięcy innych anonsów codziennie zamieszczanych w sieci. Idąc za ciosem również postanawiam umieścić swój anons
w Internecie. Chcę sprawdzić, ile osób odpowie na moją ofertę. Nie jest łatwo wymyślić, coś oryginalnego, przykuwającego uwagę. Po godzinie udaje się i moje ogłoszenie ląduje w wirtualnym świecie. Teraz pozostaje mi czekać.
Widzę, że jesteś chętna
Po 10 minutach w mojej skrzynce znajduje pierwszy anons, a w nim wiadomość od 29- letniego Tomka z Olsztyna. Pisze, że jest zainteresowany moją ofertą i prosi abym odezwała się do niego na gadu-gadu. Tak też czynię. Tomek nie owijając w bawełnę od razu prosi mnie o fotkę, ja chcę abyśmy jednak trochę porozmawiali, zanim mu cokolwiek prześle. Po chwili milczenia zgadza się. Dowiaduję się, że mój przyszły sponsor pracuje w dziale telekomunikacji i nieźle mu się powodzi. Nie ma dziewczyny, tym bardziej żony, gdyż jak twierdzi, woli jeszcze trochę korzystać z życia. Natomiast na sponsoring zdecydował się, bo jak twierdzi, szuka kobiety, która pozwoli mu na więcej, poza tym chce przeżyć ciekawą przygodę. „To jest mój taki pierwszy raz, rozumiesz? Nigdy wcześniej nikogo nie sponsorowałem!” – twierdzi. Zaczynamy rozmawiać o tym, jak miały by wyglądać nasze spotkania. Tomek chce, abym widziała się z nim od 2 do 4 razy w tygodniu. Dziwię się, że jest tak dyspozycyjny i że tak często będzie mnie ‘potrzebował’. W końcu ja studiuje stacjonarnie, więc mogę nie mieć czasu na tak częste spotkania. Po chwili zastanowienia, zgadzam się na jego propozycję, by nie stracić swojego rozmówcy. Taki obrót sprawy bardzo go zadowala, „Widzę, że jesteś chętna mimo nawału zajęć. To dobrze. Widać, że ci zależy.” Jego entuzjazm jednak szybko maleje, gdy pytam czy ma mieszkanie. Twierdzi, że do lokum się jakoś dogadamy, po czym sprytnie zmienia temat na inny, jego zdaniem w sumie najważniejszy, czyli kasa. Pyta mnie, ile bym chciała na miesiąc. Chcę, aby to on podał jakąś konkretną kwotę, bo ja nie mam pojęcia, ile tak właściwie powinnam wziąć.
– Szczerze mówiąc, to zależy czy mi się będziesz podobać i na co się zgodzisz – mówi.
– Jakie są wiec Twoje oczekiwania wobec mnie? – pytam
– Hmm.. A masz już jakieś doświadczenie w tej branży? – odpowiada pytaniem na pytanie.
– Jeżeli mam być szczera, to muszę odpowiedzieć, że żadne.
– Ok. rozumiem. W takim razie zapytam inaczej, na co się nie zgodzisz?
Jestem bardzo zaskoczona, a nawet onieśmielona takim pytaniem, a w sumie to normalne,
że go to interesuje, bo musi wiedzieć na czym ma polegać nasz układ. Jednak ja tylko udaje utrzymankę, a on naprawdę chce być moim sponsorem. Odpowiadam mu wiec tylko, że jakoś się dogadamy. Jednak ta odpowiedź nie jest dla niego wystarczająca. Zadaje mi masę innych pytań dotyczących moich upodobań seksualnych oraz tego, co on życzyłby sobie, abym z nim robiła. Cała sytuacja staję się za bardzo krepująca, przynajmniej z mojej strony. Przestaję mieć ochotę na dalszą rozmowę z Tomkiem, tym bardziej, że coraz agresywniej wyraża swoją prośbę o moje zdjęcia, a tych przecież przesłać nie mogę. Kończę wiec rozmowę, mówiąc Tomkowi, że mam dużo nauki. „To może podaj mi swój nr komórki, zadzwoniłbym potem
do ciebie?” – dodaje na koniec mój niedoszły sponsor. Jednak na to pytanie już nie uzyska odpowiedzi.
Doświadczona mile widziana
Kolejny anons jest od Piotra, lat 45. Jest żonaty i ma dwójkę dzieci: Kamila i Sylwię. Chce wejść ze mną w stały układ, bo jak twierdzi jest znudzony swoim małżeństwem i potrzebuje odrobiny świeżości. Z zawodu jest prawnikiem, ale teraz jest już na emeryturze. Kiedy proszę go, aby powiedział coś o sobie, przekonuje mnie, że jest delikatny, kulturalny, słowny i co najważniejsze dyskretny. Te cechy chciałby również znaleźć w mojej osobie. „Szukam jednej zaufanej dziewczyny” – mówi. Kiedy pytam go, na czym miałyby polegać nasze spotkania, odpowiada: „Myślę, że nasz układ polegałby na tym, że spotykalibyśmy się raz w tygodniu, na określony czas, np. na noc lub w innym terminie tak, aby zarówno tobie jak i mi pasowało. Mógłbym cię też zabrać w jakieś egzotyczne miejsce jeśli tylko chcesz” No tak, wizja zagranicznej wycieczki jest bardzo kusząca, jednak marzenia o wygrzewaniu się w cieniu karaibskich palm przerywa mi kolejne pytanie Piotra. „Byłaś już kiedyś w taki sposób utrzymywana?”. Tak jak w poprzednim rozmowie, znów odpowiadam, że nie. Niestety to nie podoba się mojemu rozmówcy. Wolałby, aby dziewczyna była już trochę doświadczona. Mówi, że nie chcę już być nauczycielem, teraz chce tylko korzystać!
Przeprasza, że zawracał mi głowę i kończy rozmowę. A szkoda, bo chciałam sprawdzić, czego on by ode mnie oczekiwał.
Pieniędzy nigdy nie za wiele
Przez tydzień od ukazania się mojego anonsu, moja skrzynka mailowa zapełniła się 75. ofertami od potencjalnych kandydatów na sponsora. Mieli przeważnie od 25 do 55 lat. Wśród nich znaleźli się przedstawiciele różnych zawodów, zaczynając od bankierów, lekarzy
czy prawników, na maklerach i informatykach kończąc. Ich stan cywilny był również różnorodny. Dużo anonsów pochodziło od mężczyzn żonatych, mających dzieci, będących z tzw. ‘wieloletnim stażem’. Nie brakowało także singli, którzy zajęci swoją karierą i pracą nie mają czasu na posiadanie stałej dziewczyny, której trzeba poświęcać tyle uwagi, kupować kwiaty, czekoladki itd. Wniosek mojego eksperymentu nasuwa się sam. Sponsoring jest produktem naszej epoki. Reakcją na to, że wiecznie nie mamy na nic czasu, a nasze życie toczy się tylko wokół posiadania pieniędzy. Staliśmy się ich niewolnikami, a one przesłaniają nam inne wartości takie jak miłość, moralność czy poszanowanie swojego ciała. Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że sponsoring w Polsce zaczyna działać na szeroką skalę. W końcu łatwa i szybka kasa to łakomy kąsek dla każdej potencjalnej dziewczyny, nie zależnie od jej stanu konta czy pochodzenia. W końcu kasa się zawsze przyda, jak nie na studia, to na nową torebkę czy buty…
(Agnieszka Studzińska)