Nasz profile

Palmerston – wyspa o jednym nazwisku

Szkoła pisania

Palmerston – wyspa o jednym nazwisku

Palmerston – wyspa o jednym nazwisku

Reportaż został wyróżniony w konkursie na reportaż studencki na konferencji dziennikarzy studenckich Medionalia. Uzasadnienie jury: egzotyka, mało znany temat

Palmerston – wyspa o jednym nazwisku

Tutaj jest inaczej niż u was. My na Palmerstonie kochamy dzieci i nie są one dla nas ani dodatkowym kłopotem ani wielkim wydatkiem. Mamy tutaj dużo kokosów, możemy je karmić kokosami! – żartuje Bill Marsters, głowa jednej z trzech rodzin zamieszkujących wyspę.

Palmerston należy do archipelagu Wysp Cooka, wyspiarskiego kraju położonego w samym sercu tropikalnej części Oceanu Spokojnego. Odwiedziłem to miejsce w trakcie siedmiomiesięcznego rejsu jachtem Nekton z Kanady do Australii. Kotwiczyliśmy tam przez zaledwie kilka dni i była to jedna z kilkudziesięciu wysp, które mieliśmy okazję odwiedzić. Mimo to, właśnie to miejsce wywarło na naszej trzyosobowej załodze wyjątkowe wrażenie i pozostawiło jedne z najbogatszych wspomnień z całej podróży.

Ten malutki skrawek lądu pozostawał bezludny do połowy XIX w., kiedy to angielski marynarz i włóczęga William Marsters postanowił osiedlić się tutaj wraz ze swoimi trzema maoryskimi żonami. Podróżnik doczekał się dwadzieścioro sześcioro dzieci i ponad stu wnucząt. Dzisiaj na wyspie mieszka 67 osób i wszyscy są potomkami pierwszych osadników. Każdy jest z każdym spokrewniony i wszyscy noszą to samo nazwisko.

Słynący z niezwykłej gościnności mieszkańcy wyspy podzieleni są na trzy rodziny, z których każda wywodzi się od jednej z żon Williama. Pomiędzy krewnymi od lat rozgrywa się specyficzna rywalizacja. Gra toczy się o to, która z rodzin ugości żeglarzy z każdej, nowo przybyłej łódki. Wyspiarze wręcz wypatrują nadpływających jachtów przez lornetki i ścigają się do nich w małych motorowych bączkach. Kiedy podpływaliśmy, wypłynął nam na spotkanie Bob Marsters. Przywitał nas i wskazał boję, na której powinniśmy stanąć. Na czas pobytu mieliśmy stać się częścią jego rodziny.

Kokosowa kraina

Nasz gospodarz codziennie rano zabiera nas swoją motorówką z jachtu na ląd. Razem z jego żoną Tupou i czwórką dzieci zasiadamy do pacyficznych specjałów przygotowywanych przez panią domu. Są to tak egzotyczne dla nas dania jak placki z owoców drzewa chlebowego, świeżo złowione, smażone ryby wahoo czy ryż w sosie kokosowym. Pychota! A do popicia orzeźwiające mleko z młodych kokosów.

Kokosy można przygotować na dziesiątki różnych sposobów, mają też wiele innych zastosowań. Służą tu między innymi za… pokarm dla zwierząt domowych. Pomagamy gospodarzom w wielu drobnych pracach, ale głównie zajmujemy się zrywaniem orzechów w określonym stadium dojrzewania i odpowiednim ich przygotowaniem… Uczymy się, że przed podaniem świniom, miąższ należy wyskrobać i pokroić na drobne kawałki. Z kolei kury, same są w stanie wydziobać masę z kokosa przeciętego maczetą na pół.

Palmerston to atol, czyli wznoszący się na nie więcej niż dwa metry nad poziom oceanu koralowy pierścień otaczający płytką lagunę. Atole powstają na skutek przyrastania rafy naokoło wyspy wulkanicznej. Twardy koral zostaje jedynym śladem istnienia lądu po zapadnięciu się jego centralnej, górzystej części. Krąg ten jest częściowo zatopiony, co tworzy podwodną barierę, a częściowo wyłania się z wody tworząc małe wysepki zwane motu. W skład wyspy wchodzi siedem motu, jednakże tylko jedno z nich jest zamieszkane.

Atole są magiczne. Śnieżnobiały koralowy piasek. Palmy z kokosami pełnymi orzeźwiającego mleka. Lazurowa woda w lagunie. Białe cumulusyna błękitnym niebie pchane na zachód delikatnymi powiewami pasatu.

Życie na atolu

Taia, najstarsza córka Boba, oprowadza nas po wyspie. Można ją obejść spokojnym krokiem w piętnaście minut, nie ma tutaj żadnych dróg – bo nie ma też żadnych samochodów. Nie natrafimy tu również na żaden sklep, gotówka i karty kredytowe stają się bezużyteczne. Większość tutejszych domów jest zbudowana z płyty pilśniowej lub blachy falistej opartej na drewnianej konstrukcji. Tylko nieliczni mieszkańcy korzystają z obuwia. Dla nas, wychowanych w zachodniej cywilizacji, sprawia to wrażenie skrajnej biedy. Ale na tym właśnie polega całe piękno Mórz Południowych, w takim klimacie nie są potrzebne ani buty, ani ciepła kurtka – wystarczy T-shirt i krótkie spodenki. Murowany dom nie jest w niczym lepszy od przewiewnego szałasu. Nawet jeśli huragan zniszczy budynek delikatnej konstrukcji, można go w dwa dni odbudować. Handel wymienny od zawsze działa tu na tyle sprawnie, że nikomu nie przyszło do głowy, by wprowadzić jakąkolwiek walutę.

– Tutaj jest inaczej niż u was. My na Palmerstonie kochamy dzieci i nie są one dla nas ani dodatkowym kłopotem ani wielkim wydatkiem. Mamy tutaj dużo kokosów, możemy je karmić kokosami! – żartuje Bill Marsters, głowa kolejnej z trzech rodzin zamieszkujących wyspę. Rzeczywiście – na atolach rośnie niewiele roślin poza palmami. Grunt składa się tutaj z ekstremalnie nieurodzajnego piasku koralowego, co sprawia, że flora jest niezwykle uboga. Niemniej plaże roją się od krabów, a wody otaczające wyspę zamieszkiwane są przez niezliczoną ilość ryb takich jak wahoo, złote makrele czy papugoryby. Jednakże nie są one w stanie zapewnić zróżnicowanej diety, co sprawia, że prawie wszystkie produkty trzeba sprowadzać z zewnątrz. Na wyspie nie ma lotniska, a statek przywożący wszelkie dobra, zaczynając od żywności, przez odzież a na materiałach budowlanych kończąc, przypływa tylko dwa razy do roku. Do tego nigdy nie wiadomo, kiedy przypłynie. Zawsze ma być „w przyszłym tygodniu”. Tubylcy płacą za przywożone towary mrożonymi rybami. Zazwyczaj są to papugoryby, których potrafią złapać do kilkuset dziennie. Po takim połowie pół wyspy zbiera się w jednym miejscu i filetuje zdobycz. Jak na taśmie produkcyjnej, każdy wykonuje tylko jedno ściśle określone cięcie. Następnie ryby przechowuje się w wielkich skrzyniowych zamrażarkach napędzanych energią z agregatu na ropę.

Piszczące zwłoki i kosmiczne kraby

Pewnego dnia wybieramy się na jedną z pozostałych wysepek tworzących atol, z zamiarem upolowania paru tropikalnych ptaków – faetonów. Zadanie jest o tyle łatwe, że łapie się tylko młode ptaki, które jeszcze nie latają i nie chodzą. Mehau, siedmioletnia córka Boba, robi na nas niesamowite wrażenie. Przedziera się przez busz w poszukiwaniu ptaków siedzących w gniazdach, po czym bez skrupułów chwyta je za szyje i brutalnie wciska do worka. Po comiesięcznych łowach wszystkie ptaki są zbierane w jedno miejsce i dzielone między rodzinami w zależności od liczby osób, włączając goszczonych żeglarzy. Cena jednego takiego ptaka w restauracji w Sydney to aż 80 dolarów. Bob uśmierca ptaki ukręcając im karki, a następnie wszyscy zabierają się do oskubywania ich z piór. Dla dzieciaków jest to niezwykła frajda. Gdy odpowiednio uciśnie się brzuch trupa, wydaje on charakterystyczny pisk – zupełnie jak żółta, gumowa kaczuszka do kąpieli. W trakcie polowania ofiarą naszego gospodarza pada też krab kokosowy. Te największe lądowe kraby świata swoją wielkością i niebieskim odcieniem pancerza przypominają bardziej wielkie marsjańskie pająki niż jakiekolwiek ziemskie skorupiaki. Stworzenia te żywią się orzechami kokosowymi, które potrafią zmiażdżyć niewiarygodnie silnymi szczypcami. Żyją do 40 lat, a rozpiętość ich odnóży dochodzi do 90 centymetrów.

Nie taki znowu koniec świata

W małej, otoczonej palmami szkole pracuje Yvonne – nauczycielka z Nowej Zelandii. Wszystkie dwadzieścioro sześcioro dzieci zamieszkujące wyspę uczy się jednocześnie z różnych, odpowiednich dla swojego poziomu, książek. Jeden budynek bez szyb w oknach pełni jednocześnie funkcję podstawówki i liceum, po którym ponoć nie ma większego problemu, żeby dostać się na uniwersytet w nowozelandzkim Auckland. No właśnie. Wszyscy obecnie żyjący potomkowie patriarchy Marstersa liczą ponad tysiąc osób i tylko garstka z nich mieszka na Palmerstonie. Reszta wyemigrowała – głównie na Rarotonga, stolicę Wysp Cooka, ale również do Nowej Zelandii czy Australii. Wielu miejscowych, nawet młodzież, opowiada o swoich kilkuletnich pobytach w wielkim świecie – poza wyspą. Jest to bez wątpienia wzbogacające doświadczenie, ale ciężko jest sobie wyobrazić, co osoba wychowana w domu z blachy falistej i w otoczeniu zaledwie kilkudziesięciu innych osób musi czuć, gdy widzi drapacze chmur i kilkumilionowe aglomeracje.

Bill Marsters przyznaje, że za każdym razem kiedy ma przypłynąć statek, zamawia kilka kilogramów mrożonych kurczaków z KFC. – Hodujemy co prawda swoje kurczaki, ale nie są one w stanie konkurować z tymi z KFC – mówi. Parę lat temu europejska fundacja zainstalowała na wyspie wielki talerz satelitarny, dzięki któremu mieszkańcy mają telefoniczny kontakt ze światem oraz dostęp do Internetu. Młodzi Marstersowie robią sobie zdjęcia kamerkami internetowymi i wrzucają je na Facebooka.

Raj zagrożony

Bezwzględna zachodnia cywilizacja niezwykle skutecznie dociera do tak odległych i odosobnionych miejsc jak Palmerston. Zmienia zwyczaje i sposób życia zamieszkujących je ludzi, dla których kultura masowa jest niezwykle atrakcyjna i nie są w stanie spojrzeć na nią krytycznym okiem. W pewnym momencie opuszczają oni miejsce swojego pochodzenia i emigrują do „wielkiego świata” – powoli zatracając kulturę i tradycje przodków.

Ciekawe, jak długo przedstawiciele rodu Marstersów, będą chcieli zamieszkiwać malutki Palmerston. Nie wiemy też jak długo będą mogli… Atole, wynurzające się na zaledwie dwa metry ponad poziom oceanu, są bowiem na pierwszej linii ognia w nierównej walce ze wzrastającym poziomem mórz.

(Karol Janas)

CZYTAJ DALEJ
Zobacz również

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Szkoła pisania

Na górę