Człowiek człowiekowi
W naszym kraju jest ponad pięć milionów niepełnosprawnych. Dlaczego nie widać ich na ulicy? Czy to na pewno ich wybór? A może jednak ktoś zadecydował za nich.
Trzy lata temu, w Warszawie, miała miejsce akcja Miasto bez barier. Na jeden dzień młodzi architekci, w ramach warsztatów, porzucili przywilej poruszania się na nogach i przesiedli się na wózek inwalidzki, by zakosztować życia z perspektywy niższej o co najmniej pięćdziesiąt centymetrów niż ich codzienna, w dodatku – uwaga – dwukołowej. I nagle okazało się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Przykładem tego są toalety stworzone specjalnie dla ludzi na wózkach. Niby duże, jest w nich przestrzeń, bo wjechać, owszem, można. Ale wyjechanie stanowi już problem: jak tego dokonać, skoro nie sposób wykonać w nich obrotu na wózku?
WC, prosta sprawa?
Osoba niepełnosprawna wjeżdżając do toalety uśmiecha się promiennie: widzi uchwyty i sedes zainstalowany na odpowiedniej wysokości. Jednak jej uśmiech natychmiast zamienia się w grymas, gdy dostrzega, że wodę w toalecie może spuścić wyłącznie za pomocą… nogi. Przycisk-spłuczka nie jest wmontowany w podłogę, jak w większości toalet, ale w ścianę na wysokości stopy, by ułatwić korzystanie. Ktoś wymyślił, że skoro osoba niepełnosprawna nie może samodzielnie zejść z wózka, to uniesienie np. sparaliżowanej nogi nie będzie już problemem.
A jednak dyskryminacja
Katarzyna Górska-Lis, koordynatorka zespołu edukacyjnego Amnesty International na Pomorzu, twierdzi, że częste niezrozumienie problemów osób z niepełnosprawnością prowadzi do ich dyskryminacji. Uprzedzonym urzędnikom i architektom nierzadko brakuje wyobraźni i dobrej woli, powstają przez to absurdy architektoniczne i przeszkody prawne.
Urzędnicy niejednokrotnie posiadając fundusze, nie wykazują chęci by pomóc – czasem jeden podpis zdaje się być dla nich męką.
Kasia jest trenerką praw człowieka – prowadzi szkolenia w różnych placówkach z ramienia Amnesty International: szkołach, uniwersytetach, firmach – uświadamia i uwrażliwia ludzi, ukazuje jak niewiele potrzeba by pomóc i jak krzywdząca jest taka dyskryminacja. I chodzi tutaj również o nastawienie ludzkie – niektórzy sądzą, że ludzi niepełnosprawnych nie ma, bo przecież nie widać ich w życiu społecznym. A prawda jest niezaprzeczalna: jest ich ponad pięć milionów. Tutaj rodzi się pytanie: gdzie oni wszyscy są?
Gdzie oni są?
Otóż większość z nich (około 80%) mieszka w budynkach wybudowanych przed 1994 rokiem, w którym to dopiero wyszła ustawa zobowiązująca do budowania budynków przystosowanych dla ludzi z niepełnosprawnością. Tutaj należy zaznaczyć, że ludzie z niepełnosprawnością to nie są tylko ci poruszający się na wózkach inwalidzkich – są to także niewidomi, niemi, niesłyszący… Często mieszkają na czwartym piętrze; w kamienicy, w której nie ma windy; w mieszkaniu z wysokimi progami i zbyt wąskimi przejściami. A kiedy już im wszystkim uda się wydostać z domu nieprzystosowanego do życia w nim, wychodzą na ulicę również do tego nieprzystosowaną: wysokie krawężniki, przejścia dla pieszych w większości bez sygnałów dźwiękowych, ostre podjazdy do budynków (jeżeli się bardzo dobrze rozpędzą, to nawet uda im się wjechać), zakaz wprowadzania zwierząt do sklepów (w tym również psów-przewodników). Przeszkodą osoby niepełnosprawnej w dostępie do wiedzy nie jest jej niepełnosprawność, cecha fizyczna, ale rząd schodów prowadzących do biblioteki.
Nawet kościoły, które powinny jednoczyć dzielą – duża ilość schodów automatycznie skreśla w uczęszczaniu na mszę ludzi na wózkach. Przyglądając się polskim kolejom również można odnieść wrażenie, że podróżowanie nie wszystkim jest dane – wąskie przejścia w przedziałach zmuszają ludzi na wózkach, by przebywać całą podróż przy wejściu do pociągu, gdzie jest więcej przestrzeni. Przez to innym trudno przejść, gdyż osoby niepełnosprawne zajmują cały korytarz. Po takich zajściach proponuje się im podróż w wagonie towarowym.
Jest nadzieja
W mediach coraz więcej mówi się o pełnosprawnych w pracy… Nagle okazuje się, że pomoc w przejściu niewidomemu przez przejście dla pieszych jest prostą ludzką życzliwością, a wybudowanie podjazdu do kościoła czy biblioteki nie jest żadnym wysiłkiem. Człowiek człowiekowi bliźnim, a przecież z bliźnim się można zabliźnić.
Natalia Filipiak