Ernesto Sabato – Abaddon – Anioł Zagłady
przełożyła: Helena Czajka
Znak 2011
Ocena: 4/5
Każdy miłośnik lekkiej lektury do poczytania w podróży powinien w tej chwili odwrócić się na pięcie i zawrócić. „Abaddon – Anioł Zagłady” jest pozycją interesującą ale nie dla każdego. Wymaga od czytelnika wiele uwagi w śledzeniu wątków i przekazów. Tak więc zanim zacznie się ją czytać, powinno się zaparzyć dobrą herbatę lub kawę, wygodnie usiąść w fotelu, w cichym kącie mieszkania. Wtedy dopiero można w pełni się zagłębić w umyśle niezwykłego pisarza, jego marzenia, lęki. Wejść do świata nieoczywistości i nierzadko absurdu. Do świata Ślepców.
Na pierwszy rzut oka historia skupia się wokół twórczego procesu pisania fikcji literackiej przez Ernesto Sabato, co sugeruje powieść autobiograficzną. Sabato to niezwykły pisarz, filozof, który wcześniej zasłynął z licznych osiągnięć na polu fizyki. Co go skłoniło do tak gwałtownej zmiany w życiu? Jednak szybko okazuje się że nie jest to jedyny wątek, oraz nie jedyny bohater. Narracja jest prowadzona z kilku perspektyw. Poprzez te perspektywy dowiadujemy o problemach politycznych w Argentynie w 1973 roku, rewolucji, która miała swoje odbicie w młodych ludziach i ich poszukiwaniu sensu oraz niepokojach prześladujących Sabato. Poprzez rozmowy, listy i obserwacje dostrzegamy, kto tak naprawdę pociąga za sznurki na tym szalonym świecie.
Niewątpliwym plusem książki są wszelkie rozmowy i dysputy prowadzone przez postacie spotykane na jej kartach. Rozmowa o roli szatana w dzisiejszym świecie czy wspomnienia jednego z żołnierzy Che Guevary lub spór o rolę pisarza w kulturze. To tylko niektóre przykłady. Nurtujące są także pytania: Kim są Ślepcy? Kto lub co uniemożliwia pracę głównej postaci? Jakie jest źródło obsesji dręczących pisarza? Znajdujemy tu także mnogość wątków, które są jak układanka logiczna. Dopasowanie wszystkiego daje nie sporą satysfakcję. Z drugiej strony, brutalne sceny przesłuchania jednej z postaci jeszcze długą będą śniły się po nocach. Otrzemy się o horror ale także skosztujemy szczypty czarnego humoru.
Na niekorzyść książki przemawia rozbicie treści na względnie krótkie rozdziały oraz częsta zmiana narracji. Przeskoki te nie są należycie sygnalizowane. Początkowo czytelnik może się w tym pogubić i nie zorientować, o kim teraz jest mowa. Dodatkowo w książce są obecne postacie z poprzednich książek Sabato: Tunelu oraz O bohaterach i grobach. Bez znajomości tych pozycji, zachowanie niektórych postaci może wydać się co najmniej dziwne i nieuzasadnione. Niekoniecznie musi to zachęcać do sięgnięcia po wymienione pozycje. Czasem też można odnieść wrażenie, że niektóre wątki mogły zostać umieszczone trochę na siłę, bez odniesienia do reszty. Język książki jest też bardzo opisowy i często znajdujemy w nim odniesienia do symboli, artystów czy pisarzy w południowej Ameryce. Często te powiązania nie są takie oczywiste dla Europejczyków.
Na niekorzyść książki przemawia
rozbicie treści na względnie krótkie
rozdziały oraz częsta zmiana narracji
Na podsumowanie napiszę, że książka jest ciekawa, wątki wciągają i przez prawie 500 stron książki jest nad czym dumać, bo autor daje nam dużo powodów do przemyśleń. I potrzeba na to sporo wolnego czasu. Kompozycja treści może początkowo trochę zniechęcać ale warto naprawdę poznać to dziwne i niecodzienne Buenos Aires.
Fragmenty książki:
– Szatan mógł prowadzić tę grę od chwili, kiedy został wypędzony z regionu niebiańskiego i stał się Bogiem Ziemi. Rządzi nią przy pomocy naszych namiętności, naszego egoizmu i naszej niewiedzy. A teraz zobaczycie państwo, co się stało z hodowla bydła.
– Z czym doktorze? – zdziwiła się Beba.
– Z hodowlą bydła. Abel był aniołem stróżem hodowli bydła, a Kain rolnictwa. Jehowa, to znaczy Szatan, namówił Kaina do bratobójstwa. Zapytacie państwo, w jakim celu.
– Rzeczywiście, profesorze.
– Bardzo proste. Po zniesieniu ochrony bydła stało się ono łatwą ofiarą rzezi przez człowieka. i tak zniesiono odżywianie roślinne ustanowione przez Boga Ojca, zastępując je produktami rzezi.
– Ciekawe. Tym sposobem Kain stał się protorzeźnikiem. Bez niego nie istniałby interes mięsny – zauważył Quique.”