Szymon Hołownia – Kościół dla średniozaawansowanych
Znak 2010
Ocena 5/5
Dzisiejszy kościół katolicki ma niezliczenie wiele twarzy. Jedną z nich – bardzo ciekawą – pokazuje Szymon Hołownia w swojej książce.
Opisując swoje doświadczenia i towarzyszące im wrażenia, wplatając historie naocznie widziane i gdzieś zasłyszane, autor wprowadza czytelnika w zawiłości katolickiej hierarchii, praw i obowiązujących zasad. Często z przymrużeniem oka i równie często dodając celne uwagi, Hołownia definiuje oficjalne pojęcia dotyczące kościoła, jak nowicjat, episkopat czy koronka, jednocześnie uzupełniając je o wyrażenia potoczne, a mówiące o charakterze kościoła bardzo wiele. Do najciekawszych należą karaoke, liturgia uścisków czy Matka Boska Elektryczna. Książka pokazuje kościół jako żywy organizm, który nie jest pozbawiony wad, ale na pewno wart lepszego poznawania. Gorąco polecam każdemu, kto jest ciekawy budowy i zasad funkcjonowania tego wielkiego i skomplikowanego organizmu.
Fragmenty książki:
„Episkopat. Pewien sędziwy zakonnik, wywodzący się z książęcej rodziny, gdy lat temu dwadzieścia czy trzydzieści natrafił w gazecie na zdjęcie episkopatu polskiego, miał ponoć prychnąć znacząco i zauważyć: „Ale się chłopstwo poprzebierało…”. Faktycznie, jeszcze kilkanaście lat temu lektura kościelnego Who’s who była czynnością nudną, jak menu w barze mlecznym. (…) Z polskimi biskupami najczęściej jest bowiem tak, że dopóki mówią osobno, są ciekawi i mają jakieś poglądy. Gdy stają się episkopatem Polski – można umrzeć z nudów.”„Karaoke. Zwyczajowa nazwa specjalnej instalacji, za której pomocą podczas nabożeństw wyświetla się teksty pieśni, tak by lub, miast mamrotać, mógł je śpiewać bez błędów. W czasach mojej przedelektronicznej młodości składała się ona z rzutnika oraz rozpiętego niczym żagiel (…) ekranu. Rzutnik wyświetlał slajdy z tekstami utworów pisanymi na maszynie, a wiele radości wszystkim zebranym w świątyni sprawiały sytuacje, gdy któryś ze slajdów wyświetlił się do góry nogami. Względnie gdy rzutnik odmówił posłuszeństwa (byłem też świadkiem wypadku, że slajd w rzutniku spłonął, co było idealną, wymarzoną wręcz ilustracją do zakończonego właśnie kazania, gdzie dużo mówiło się o piekielnych ogniach i mękach).”