Jill Smolinsky – Następna rzecz na liście
Kobiety lubią romanse. Każda z nas przeczytała w swoim życiu harlequina czy inną tego typu książkę, chociaż zapewne niewiele z nas jest w stanie głośno powiedzieć: „Tak, czytałam harlequina, podobał mi się”. Dla nieśmiałych kobiet (bądź tych, które dbają o reputację twardych) wyborem mogą być nieco ambitniejsze książki, które współcześnie nazwano powieściami dla kobiet. Wszak powieść to nie to samo co romansidło.
Jak głosi notka na końcu książki (w żargonie wydawniczym zwana blurbem), Następna rzecz na liście jest komedią romantyczną, opowiadającą o historii June Parker. Kobiety, która boryka się z wyrzutami sumienia po wypadku, w którym ginie jej koleżanka Marissa. June czuje się zobowiązana wobec nieboszczki, więc… realizuje listę rzeczy, które zmarła zamierzała wykonać przed 25. urodzinami. Są tu takie punkty, jak wyjść z domu bez stanika czy zjeść lody w miejscu publicznym. Są też bardziej hardcorowe: zmienić czyjeś życie lub być w telewizji. June, szaleńczo odhaczając kolejne punkty, wpada na coraz to nowe pomysły, np. umawia się z zabójczo przystojnym Sebastianem, który nie do końca jest tym, za kogo się podaje, albo postanawia mieć dziecko.
To historia sztampowa. Robienie rzeczy z listy nie jest nowym pomysłem. (Pierwszy lepszy przykład: PS Kocham Cię.). June też jest postacią typową dla powieści dla kobiet: zakompleksiona, niemająca świadomości swego powabu, ale będąca atrakcyjną dla wielu facetów. Jednak nie można odmówić tej książce pewnego uroku. Następna rzecz na liście bawi i czyta się ją lekko. Letnio. Chyba tak miało być, bo wydawca zadbał też o wygodę: książka ma mało stron, jest z mało eleganckiego papieru, oprawę ma miękką, utrzymaną w konwencji powieści typu Daniel Steel.
I nie ma co tu oceniać, bo takie pozycje, jak Następna rzecz na liście, my – kobiety – czytamy dla przyjemności. Nie ma w tym nic złego, każdej z nas należy się odrobinka zabawy i marzeń w intymnej atmosferze lektury.
(
)