A GDYBYM…
…miał trzecią rękę. Byłbym dyskwalifikowany we wszystkich konkursach dla żonglerów. Byłbym częstym gościem w telewizji.
Gdybym miał trzecią rękę, ludzie patrzyliby na mnie jak na ostatnie nieszczęście. I współczuli tak, jak to tylko ludzie potrafią. Pytaliby siebie nawzajem: Skąd się taki wziął? Czy to przez promieniowanie? Genetycznie modyfikowane warzywa? A może wszystkiemu są winne kwaśne deszcze? Gdybym miał trzecią rękę, udzielałbym wywiadów, pozowałbym do zdjęć, wesoło machając moją dodatkową kończyną: byłbym sławny. A przecież nie jestem.
Gdybym miał trzecią rękę… Jednak jej nie mam i, co oczywiste, nigdy mieć nie będę. Tak jak już nigdy nie będę miał szansy na zrobienie tamtego dnia tego, czego nie zrobiłem. Kto wie, może w przyszłości postąpię inaczej. Przeszłość, jakkolwiek pretensjonalnie to brzmi, już dawno wymknęła się z moich rąk. Nie powiem dość, wtedy gdy mówiłem tylko więcej. Nie zostanę już mistrzem świata juniorów w badmintonie. Nie będę już pierwszy tam, gdzie byłem ostatni. I nie będę też siedział i gdybał, co mogło się stać, bo byłbym żałosny.
Gdyby postąpił inaczej… Nie ma żadnego gdyby. To tylko słowo, a cała treść, która pojawia się tuż za nim, to nic więcej jak tylko figle naszej wyobraźni. Nasza własna mitologia. Bajka. A przecież bajki nie po to są, by w nie wierzyć, by w nich tkwić. Bajek się słucha, przez chwilę naiwnie wzrusza, a potem wraca do rzeczywistości.
Mogło być lepiej… Mogło? Czy gdyby mogło być lepiej, to właśnie tak by nie było? I wcale nie twierdzę, że wszystko zostało z góry przesądzone. Przeznaczenie to zbyt łatwa wymówka. Równie dobra co przypadek. Jednak nawet, jeśli nie ma przeznaczenia, i pewnie tak właśnie jest, to już na pewno nie ma zupełnych przypadków. I może gdyby nie te wątpliwej wartości przemyślenia, ten felieton byłby lepszy. A nie jest i muszę to przełknąć. Cóż, zawsze istnieje cień szansy, że będzie następny. Lepszy. Ten nie mógł być inny. Gdyby był inny, nie byłoby go w ogóle.
Dominik Pietrzak
