Antologia – 15 blizn
Replika 2011
Ocena: 4/5
Antologia opowiadań mistrzów krajowej i zagranicznej sceny horroru brzmi dumnie i wyjątkowo dużo się od niej wymaga. Czytelnik sięgający po taki zbiór domaga się piętnastu wybuchów, prawdziwych fajerwerków. Najlepiej takich, które pozostawią blizny.
Zdecydowanym pozytywem antologii wydawnictwa Replika są niepublikowane wcześniej w Polsce opowiadania. Kilka świetnych nazwisk, rewelacyjna okładka i niezwykle zachęcający tekst z tyłu książki. Nie jest to pierwsza książka z tej serii – po sukcesie z „11 cięć” wydawnictwo zdecydowało się na „15 blizn” – więcej opowiadań, więcej horroru!
Z entuzjazmem zatopiłam się w świat pełen grozy, krwi, intryg i szaleństwa… Wyszłam z niego lekko oszołomiona, lecz nie do końca zachwycona.
Dobór nowel jest zdaje się przypadkowy lub (jak wolę sądzić) kierowany popularnością nazwisk. Niestety większość nazwisk kompletnie nic mi nie mówiło. Dwa z nich zrobiło na mnie wrażenie (wspaniałe opowiadanie Aleksandry Zielińskiej i Stefana Dardy), dwa znane mi Wielkie Nazwiska: Masterton i Joe Hill. Szczerze mówiąc zawiodłam się na Mastertonie, zaś mile zaskoczył mnie Joe Hill, który technicznie się wyłamał i skonstruował swoje opowiadanie na zasadach, na jakich działają portale społecznościowe. Odpowiednio zbudował nastrój i z każdą kolejną „twiterrową wiadomością” dawkował napięcie.
Wrócę do tekstów, które są moimi faworytami: „Spójrz na to z drugiej strony” Stefana Dardy oraz „Ostatnie kuszenie Ewy Betulew” Aleksandry Zielińskiej. Pierwszy jest historyjką o młodym, trochę znudzonym sobą małżeństwie. „Przyjaciółka” rodziny postanawia ukarać żonę za jej zachowanie… Doskonale nakreślona atmosfera, szybkość akcji, rewelacyjnie zaskakujące zakończenie!
Drugie opowiadanie jest, moim zdaniem, inspirowane „Zbrodnią i karą” Fiodora Dostojewskiego i „Mistrzem i Małgorzatą” Bułhakowa. Od początku dozowane są czytelnikowi emocje skrajne: od żalu i uczucie niesprawiedliwości po zaskoczenie, litość i satysfakcję. W tym opowiadaniu sam Diabeł występuje w roli nauczyciela i sędziego…
Niestety w antologii można się natknąć również na kompletny niewypały, które ani nie straszą, ani nie bawią. Nie wywołują żadnych emocji, co powinna robić literatura. Zwłaszcza literatura grozy. Takim opowiadaniem jest „Pokój z widokiem na koniec” Dawida Kaina. Bogaty i znudzony twórca gier pragnie się wyrwać rutynie i szuka sposobu, by w końcu „coś poczuć” i „wyładować napięcie”. Jedyne, co w tym tekście jest koszmarne to jego przewidywalność.
Jeszcze jednym opowiadaniem – klapą był „Czym jest jasnookie dziecko?” Pawła Palińskiego. Zdecydowanie najbardziej niezrozumiały tekst z całej książki. Prócz festiwalu obrzydliwości, tekst jest po prostu nudny. I oczywiście nie odpowiada na pytanie zawarte w tytule.
Za to zdecydowanie najzabawniejszym i najbardziej odpowiadający mojej wizji gatunku grozy jest opowiadanie „Opowieść z Owczej Łąki” Jacka Ketchuma. Autor na wstępie przedstawia swojego bohatera, którego można spotkać w innych jego książkach. Mówi o nim, że jest jego „alter ego w krzywym zwierciadle”, dalej „Stroup szalał na łamach różnorakich magazynów dla mężczyzn, szlajał się po ciemnych ulicach Nowego Jorku, chlał szkocką i pakował się do łóżka każdej napotkanej kobiecie. Czasem coś pisywał, częściej ze skutkiem gorszym niż lepszym. Gościa nie da się lubić, bo niby jak? Zapijaczona morda, pogarda w oczach, wieczny cynizm”. Idealna postać! Bawi, wkurza, w końcu ma się ochotę go kopnąć w tyłek lub udusić za pomocą pierwszego lepszego bohatera. Ale nic z tych rzeczy! Ketchum nie daje czytelnikowi tej satysfakcji, zaskakuje go i sprawia, że po dotarcia do końca szczęka opada z wrażenia.
Ogólnie rzecz ujmując, nie żałuję, że poświęciłam czas i uwagę tej książce. Dzięki niej trafiłam na nazwiska, którym przyjrzę się bliżej. Jak również na takie, którym przyjrzeć zdecydowanie się nie zdecyduje. I będę czekać na kolejną książkę z tej serii.