Nasz profile

Bogusław Śliwerski – Szkoła na wirażu zmian politycznych – Bez cenzury

Książki

Bogusław Śliwerski – Szkoła na wirażu zmian politycznych – Bez cenzury

Bogusław Śliwerski – Szkoła na wirażu zmian politycznych – Bez cenzury

Oficyna Impuls 2012
Omówienie

Publikacja Bogusława Śliwerskiego pt. Szkoła na wirażu zmian politycznych. Bez cenzury, to kolejna po Ped@gog w blogosferze, Kraków 2009 i Klinika akademickiej pedagogiki, Kraków 2011, książka powstała z esejów Autora zamieszczanych na Jego blogu (http://sliwerski-pedagog.blogspot.com), który jest miejscem refleksji Autora dotyczących obserwowanych przez Niego zjawisk i wydarzeń odnoszących się do szeroko rozumianej pedagogiki. […]

Lektura publikacji Bogusława Śliwerskiego przedstawia rzeczywistość edukacyjną w „krzywym zwierciadle”. Incydenty dostrzeżone, czy jak pisze sam Autor, o których jest informowany, przez zaniepokojonych, często bezradnych wobec nich pedagogów, rodziców, demaskują patologię, która bez skrupułów obejmuje każdy etap edukacji od przedszkola po szkołę wyższą, każdy podmiot pedagogicznych oddziaływań nie wyłączając małych dzieci i osób z niepełnosprawnością. Z treści publikacji wyłania się bardzo niekorzystny obraz polskiej szkoły, taki był jednak, jak rozumiem, zamiar Autora – „powiedzieć” głośno to, o czym wielu z pedagogów rozmawia w kuluarach szkolnych czy uczelnianych korytarzy. Nie oznacza to, że wszędzie jest równie źle, jak opisuje to Autor – że nie ma szkół, uczelni funkcjonujących prawidłowo, że nie ma ludzi z zasadami (z których można byłoby w sensie społecznym być dumnym). Dlatego, jak wyczytuję z publikacji, jej Autor nie dokonuje uogólnień, z konsekwencją trzyma się formuły egzemplifikacji, na ile jednak częstej, powtarzalnej – pozostawia ocenie czytelnika.

Pewne jest jedno, że eseje autorstwa Bogusława Śliwerskiego nie pozwalają odbiorcy zostać wobec nich obojętnym. Jednych będą irytować, oburzać, innym pozwolą się z poglądami Autora zidentyfikować, dadzą odwagę do działania, otwartego sprzeciwu wobec dostrzeganych nieprawidłowości, jeszcze innych, mam nadzieję, zawstydzą, a może nawet przestraszą, co sprawi, że w podobnych sytuacjach (w swoim środowisku) zastanowią się czy milczeć, udać, że nie dostrzegają problemu, bo przecież postawy takie w efekcie i tak legitymizują patologię.[…]

Publikacja Bogusława Śliwerskiego jest inspirująca i z innego powodu. Niewątpliwym jej walorem jest upowszechnianie wiedzy stricte naukowej. W swoich krótkich, nierzadko 1-2 stronicowych esejach Bogusław Śliwerski dba o wiarygodność naukową i odwoływanie się do autorów koncepcji, teorii czy klasyfikacji odnoszących się do zagadnienia.[…]

Kolejny walor publikacji, wynikający z przyjętej stylistyki esejów pedagogicznych, to dzielenie się z czytelnikiem refleksją i „zaproszenie do spotkania i udziału” w wydarzeniach i debatach naukowych, w których nie miał on okazji brać bezpośredniego udziału, a które Autor (w nich uczestniczący) uznaje za znaczące dla refleksji pedagogicznej.[…]

Z treści publikacji wyłania się konsekwentny obraz zaangażowania i troski jej Autora o kondycję pedagogiki jako nauki i szkoły jako obszaru koniecznego pedagogicznego zainteresowania – obu będących bezsprzecznie na tytułowym „wirażu”, aż nadto dobitnie zdefiniowanym przez Bogusława Śliwerskiego. Bogactwo dostrzeżonych przez Autora niebezpieczeństw, nieprawidłowości, wręcz patologii może „paraliżować”, wolę jednak myśleć, że stanie się inspiracją do działania, legitymacją do sprzeciwu i budowania koalicji, coraz potężniejszej w liczbie tych, którzy nie chcą godzić się na marginalizację pedagogiki jako nauki, a szkoły – edukacji jako nieistotnego epizodu w życiu człowieka.

Z recenzji prof. dr hab. Iwona Chrzanowska

Fragment

Kiedy polska oświata stanie się publiczna?

Ile jeszcze musi upłynąć lat, miesięcy czy tygodni, żeby społeczeństwo polskie uświadomiło sobie nonsens centralistycznej i etatystycznej polityki oświatowej? Etatystycznej, to znaczy polegającej na centralistycznym, odgórnym, utrzymującym hierarchiczność władztwa nad podwładnymi kierowaniu polityką oświatową na zasadzie zawłaszczania przez MEN naszych dzieci. Od ponad dwudziestu lat polskiej nieudolnej próby budowania demokracji kolejni doktrynerzy na usługach partii pod szyldem troski o młode pokolenia, ale bez uwzględniania oczekiwań, potrzeb i aspiracji tych, którzy są pierwszymi i jedynymi wychowawcami swoich pociech – rodziców, odgórnie sterują procesami zarządzania oświatą. Chcą w ten sposób nadal formować naród, dogmatycznie sterować społeczeństwem pod pozorem modernizacji warunków jego życia i przygotowywania go do rywalizacji na wolnym rynku.
Wiele jest przykładów z ostatniej dekady niczym nieuzasadnionego przymusu odgórnego rozstrzygania w centrali władzy o wieku obowiązku szkolnego, o wyposażaniu szkół w pomoce dydaktyczne, o programach i podręcznikach szkolnych, o tym, w co mają być ubrani w szkołach wychowankowie, czy mają mieć w nich szafki lub laptopy, komu coś dać, a komu zabrać, ilu ma być w klasach uczniów (przy czym zawsze ten wskaźnik dotyczy dolnej granicy, ale nigdy górnej), co dzieci mają czytać, a czego nie (chociaż nie przewiduje się w dotacji środków na wyposażenie bibliotek), czy zapewnić im na miejscu opiekę medyczną/pielęgniarską lub nie, czy mają mieć stołówkę lub catering, komu należą się Medale Edukacji Narodowej, a kto powinien wyrzec się przynależności związkowej, jak nauczyciel ma – nie tyle pracować, co udokumentować czas poświęcony na proces kształcenia i wychowywania swoich uczniów, na własny rozwój zawodowy itd., itd.
Tylko czekać aż władze zobowiążą biblioteki publiczne do wycofywania literatury psychologicznej i pedagogicznej na temat uwarunkowań dojrzałości szkolnej dziecka, żeby rodzice nie dowiedzieli się o braku argumentów naukowych na rzecz obniżenia wieku obowiązku szkolnego. Coraz więcej jest w naszej oświacie ustanawianych odgórnie, dla wszystkich przedszkoli i szkół rozwiązań, które nijak się mają do lokalnych uwarunkowań, ale konstruowane są tak, jakby każda placówka funkcjonowała w środowisku zamożnego śródmieścia Warszawy czy Krakowa. Centralistyczny sposób zarządzania edukacją osiąga już szczyt absurdów, toteż dobrze się dzieje, że niektóre samorządy zaczynają się burzyć, buntować i unikać realizacji zadań, które władza im narzuca jako jedynie słuszne i konieczne. Ministerstwo Edukacji Narodowej od 1991 roku nieustannie realizuje identyczne schematy sprawowania władzy jak w państwie quasi-totalitarnym (PRL). Tam też ustanawiano w centrum, co nauczyciele, dyrektorzy szkół i placówek mieli realizować, w jaki sposób coś miało być czemuś podporządkowane oraz dlaczego miało służyć celom jedynie słusznej doktryny. Rozrastała się liczba posłusznych, miernych, ale biernych urzędników i nauczycieli, których rolą było sprawowanie kontroli i egzekwowanie pouczeń, nakazów i zakazów władzy.

Doktorantka Uniwersytetu Gdańskiego, z zamiłowania naukowiec i pasjonat języka polskiego. Z zawodu redaktor i korektor. W latach 2010-2014 związana z Wydawnictwem Region. Swoją pracę doktorską poświęca "Dowcipowi językowemu w tekstach polskiego kabaretu z lat 2000-2013". Pracuje w Biurze Prasowym Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Mediator prowadzący rozmowy w duchu Porozumienia Bez Przemocy (NVC), metody komunikacji Marshalla Rosenberga. Uwielbia egzotyczne herbaty, kawę (koniecznie z mlekiem!) i zagraniczne seriale.

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Książki

Na górę