Wolfgang Büscher – Hartland. Pieszo przez Amerykę
Wydawnictwo Czarny, Wołowiec 2013
Ocena 5/5
Odwaga czy głupota? Zastanawiałam się nad tym, czytając książkę Hartland. Pieszo przez Amerykę. Jej autor postanowił przejść Stany Zjednoczone z północy na południe – około 3500 km od granicy kanadyjskiej aż po meksykańskie Matamoros. Choć wszyscy sądzili, że jest to niewykonalne i niebezpieczne, udało się mu utrzeć nosa niedowiarkom.
Hartland jest reportażem, choć momentami nieco odbiega od tej formy i skłania się ku powieści. Autorowi towarzyszą zakurzone szosy, zamiecie śnieżne, przesłuchania przy przejściach granicznych i niegościnni mieszkańcy mijanych miast. Wolfgang Büscher relacjonuje dokładnie, czasem z lekkim przekąsem, to, o czym opowiedzieli mu kierowcy, którzy zdecydowali się pomóc mu w podróży. Czytelnik razem z nim poznaje różnorodność moteli i hotelików przydrożnych charakterystycznych dla USA. Reportaż Buchera to jednak nie tylko piękne opisy – autor podczas swojej wędrówki przytacza także wiele opowieści z dziejów poszukiwaczy złota, pierwszych osadników, opowiada o strzałach, które padały między zwaśnionymi rodzinami, o wojnach toczonych przez lata. Poznajemy historię USA od początku do końca – czytamy o losach indiańskich plemion, a także o współczesnych mieszkańcach Kansas czy Oklahomy.
Czy jest to odkrywanie Ameryki na nowo? Nie sądzę. Myślę, że Wolfgang Büscher pokazał nam USA po prostu z zupełnie innej strony. Porzucił wygodę samolotów i samochodów na rzecz pieszej wędrówki z plecakiem na plecach. Wszystkie odwiedzone stany ukazuje nie od strony popkulturowej, a od tej spokojniejszej – mniej znanej przez świat. Cofa się w przeszłość, szuka powodów, dla których wybudowano miasta i miasteczka. Czytając książkę czasem zapominałam, że wszystko toczy się w USA. Nie odczułam tego wielkiego gwaru i blichtru pokazywanego w filmach. Wolfgang Büscher włożył w Hartland dużo samego siebie – piękne krajobrazy przeplatane są rozterkami bohatera, jego wątpliwościami, czasem wolą walki i przetrwania. To wszystko sprawia, że książka różni się nieco od innych reportaży i jest jak najbardziej warta przeczytania.