Nasz profile

Studenci

Sushi z karpia

Sushi z karpia

W Misiu Barei tradycja to było coś ekstra, związanego z oddawaniem samolotu. Ewentualnie mała dziewczynka. Dziś tradycją może być dużo więcej.

Zastanawiające jest, jak bardzo świat przyspiesza. Nie, nie chodzi mi o to, że coraz szybciej pędzi przez kosmiczną próżnię. Naukowcy zbadali, że nasza planeta na przykład obraca się coraz wolniej wokół własnej osi, co nie tylko spowoduje w dalekiej przyszłości wydłużenie dnia (nasze prawnuki będą miały więcej czasu!), ale także przełoży się na większą liczbę trzęsień ziemi. O ile więc, w skali kosmicznej nasza skała może i zwalnia, o tyle my na jej powierzchni – staramy się zmieścić coraz więcej rzeczy w jak najmniejszym czasie. Prędzej się przemieszczamy. Pochłaniamy więcej informacji. Dzięki multitaskingowi wydaje nam się, że więcej robimy. Ale też szybciej od naszych rodziców pniemy się po szczeblach kariery, krócej zajmuje nam zgromadzenie większego majątku czy też prędzej rozpoczynamy nasz zawodowy rozwój.

Przyspieszamy

Tradycje też przyspieszają. Zgodnie z podręcznikową definicją, powinny to być wiekowe zwyczaje, przekazywane z pokolenia na pokolenie, utrwalające się w rodzinach czy społecznościach. Tymczasem w przeciągu ostatniego ćwierćwiecza, a więc jednego pokolenia, wypracowaliśmy sporo zachowań, które urastają do rangi tradycji. Są weekendowe wyjścia ze znajomymi do klubu lub pubu. Firmy mają swoje piątkowe rytuały, przechodzące nie tyle z pokolenia na pokolenie, ile z rekrutacji na rekrutację. Jakimś cudem tradycją świąteczną dla wielu jest rodzinne oglądanie filmu o nieletnim psychopacie znęcającym się nad nieudolnymi włamywaczami.

'”Firmy mają swoje piątkowe rytuały, przechodzące z rekrutacji na rekrutację”.

Z drugiej strony – starsze tradycje trzymają się, ale nie tak mocno, jak moglibyśmy sobie wyobrażać. Bo zdarzają się domy, gdzie choinka nie jest wymagana, najwyżej symboliczna, minimalistyczna, z lampek przymocowanych do ściany. Albo gdzie pod obrusem jeszcze znajdzie się jedno źdźbło sianka, ale przy designerskim stole prosto z zagranicznego salonu trudno dostawić dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Pośród dwunastu potraw zaś nasze swojskie pierogi zastępowane są tymi gruzińskimi lub koreańskimi, a rybę podaje się nie w galarecie, a w formie sushi.

Bliskość

Czy to coś złego? Można krzywić się na fakt, że do drzwi apartamentów na zamkniętych osiedlach częściej od kolędników pukają halloweenowi przebierańcy, ale ważne, że ktokolwiek chodzi i buduje te małe wspólnoty. Z drugiej strony jest zwyczaj, który moim zdaniem trwa tylko siłą bezwładności. To sprzedawanie żywego karpia. Co roku widzę te biedne ryby ściśnięte w zbiornikach w supermarketach, gdzie najzwyczajniej w świecie się męczą. Bez sensu, ale wiadomo – tradycja. I chyba faktycznie ziemia musiałaby się zatrząść, żeby ta tradycja rodem z PRL umarła.

Tradycja ma być czymś, co jednoczy. Wszyscy wiemy, że potraw na wigilijnym stole powinno być dwanaście i jest to coś wspólnego. A czy są to dania robione ręcznie przez rodziców czy zamówiony catering – ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze, aby spożywać je wspólnie z bliskimi, bez niepotrzebnych kłótni ponad stołem. Czego oczywiście życzmy sobie na co dzień, a nie tylko od święta.

Bartosz Cicharski

Felietonista pod prąd. Z urodzenia, zamieszkania i zamiłowania gdańszczanin. Z wykształcenia i zawodu finansista. Z pasji pisania został blogerem, prowadzi podcast i gra w dwóch grupach impro: Czterej i Proforma.

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Studenci

Na górę