Lubię poranki. W poszukiwaniu dobrych nawyków
Szkoda, że są tak wcześnie. Gdybym tylko wstawała o świcie. Gdyby moje ciało chciało iść spać o ludzkiej porze i budziło się rano. Byłoby tak pięknie…
Tymczasem siedzę w nocy do późna, a potem rano narzekam, że jestem niewyspana albo, o ile to możliwe, śpię do południa. Jakie marnowanie czasu. Jednak wydaje mi się, że to nie tylko mój problem.
Czas na zmiany
Szkoda dnia, czas to zmienić! Z pomocą przychodzi Maciej Liziniewicz: bloger, specjalista od porannego wstawania.
Wyrabianie tego zwyczaju to raczej próba zmiany swojego systemu wierzeń i zlepku nawyków – przekonuje. Według amerykańskich badań z CBS News i Life Science ludzie, którzy wcześnie wstają, podejmują lepsze życiowe decyzje, więcej zarabiają, są bardziej produktywni, zdrowsi i, co najważniejsze, szczęśliwsi.
Osiem kroków
Maciej Liziniewicz pisze o ośmiu krokach do wcześniejszego wstawania.
Po pierwsze sugeruje zmianę podejścia do samego siebie – powtarzanie sobie, że tak już się ma, w niczym nie pomoże. Kwestia naszego wstawania
wypływa raczej z wieloletniej praktyki, a nie z cech wrodzonych.
Druga sprawa to powiedzenie sobie, po co chcę to zrobić, z jakiego powodu chcę, by moje poranki były dłuższe. Takie uargumentowanie decyzji przed samym sobą zwiększa motywację i entuzjazm.
Trzeci etap to planowanie snu. Warto zostawić sobie siedem, czy osiem godzin snu – tyle, ile potrzebujemy, by wypocząć. Podstawa to tworzenie zdrowych nawyków. Po jakimś czasie nowe przyzwyczajenia wchodzą w krew.
Liziniewicz przypomina, że osoby, które przez lata przyzwyczajały swój organizm do wstawania np. o piątej rano, nie potrzebują już budzika. Kolejnym krokiem jest zapalenie światła. Ono naturalnie zaczyna nas budzić.
Piąty punkt to przygotowanie sobie poprzedniego wieczora wszystkiego, co będzie potrzebne rano: ubrań, notatek na uczelnię, stroju do
biegania, jeśli ktoś trenuje itd.
Kolejną radą jest wypicie czegoś ciepłego. O tak wczesnej porze delikatnie pomoże nam się obudzić i przyjemnie zacząć dzień.
Przedostatni krok to znalezienie współtowarzysza boju, który przy spadku entuzjazmu będzie motywował do działania. Najważniejsze, by wytrzymać pierwsze dwadzieścia jeden dni, bo według psychologów jest to czas potrzebny na wyćwiczenie nowego nawyku.
Wchodzę w to! Zaczynam od jutra. Zobaczę, czy bycie rannym ptaszkiem jest dla mnie. Nawet jeśli okaże się, że wolę buszować w nocy, to będę miała
satysfakcję, że spróbowałam, że podjęłam się zmiany moich nawyków. Oby wytrwać te trzy pierwsze tygodnie.
Wykorzystałam fragmenty z blogu.
Szkoda, że są tak wcześnie. Gdybym tylko wstawała
o świcie. Gdyby moje ciało chciało iść spać o ludzkiej
porze i budziło się rano. Byłoby tak pięknie…
Małgorzata Kania
