Mobbingowi powiedz nie!
Majka pochodzi z niewielkiej miejscowości w województwie podkarpackim. Na studia do Gdańska przyjechała, chcąc uciec od szarej rzeczywistości i problemów rodzinnych.
Kiedy pod koniec września pojawiła się w Trójmieście, była pełna nadziei. Nawet jej relacje z rodzicami się polepszyły.
Przyszedł marzec. Ojciec stracił pracę. – W domu zaczęło brakować pieniędzy. Okazało się, że stypendium nie wystarczy na opłacenie mojego pobytu w Gdańsku – opowiada Majka. – Byłam pewna, że będę musiała rzucić studia i wrócić do domu, na wieś. Jednak los się do mnie uśmiechnął. Dostałam pracę na pół etatu w sklepie odzieżowym.
Nikt się nie stawiał
Pierwsze dni były trudne. Cały czas na nogach, a godzin więcej niż w umowie.
Majka jednak nie narzekała – chciała utrzymać tę pracę. Do czasu zmiany kierownika. Pani Ania goniła do pracy, potrafiła nakrzyczeć, ale i pochwalić. Zastąpił ją Tomasz. Czterdziestolatek w garniturze. Już pierwszego dnia oznajmił, że przyszedł, by zrobić porządek.
– Wystarczył mały bałagan po klientach, którzy coś krzywo odwiesili, a kierownik już biegał i wrzeszczał na nas. Nie było to zwykłe wydzieranie się. Często nas wyzywał. Zdarzało się to też przy klientach – wspomina Majka.
Pracownicy byli rozdrażnieni. Napięta atmosfera sprawiła, że relacje między nimi gwałtownie się pogorszyły. Nikt nie stawiał się przełożonemu – wiadomo, trudno o pracę.
Dziewczyna była coraz bardziej przygnębiona. Chętnie by się zwolniła, ale to oznaczałoby powrót do domu…
Czas powiedzieć znajomym
Pewnego razu opowiedziała swoją historię znajomym. – To przecież mobbing! – krzyknęła Klaudia, koleżanka Majki. Dziewczyna początkowo nie wiedziała, co o tym myśleć. Zaczęła szukać informacji w Internecie. Kodeks pracy określa mobbing jako uporczywe i długotrwałe nękanie lub zastraszanie pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.
Zaczęła też szukać porad prawnych. Okazało się, że może zgłosić sprawę do sądu pracy. Opowiedziała to koleżankom, potrzebowała przecież świadków. Wyleciała jeszcze tego samego wieczoru.
Powód – w jej torbie znaleziono bluzkę, którą rzekomo chciała ukraść. Zwolnienie dyscyplinarne. Na Majkę doniosła Ewa, koleżanka
z pracy. Opowiedziała o rozmowie z dziewczyną kierownikowi.
Jak się później okazało, kierownik zwolnił i Ewę, ponieważ… denerwował się, że zbyt często donosi na współpracowników.
Majka nie zgłosiła mobbingu. Była sama. Choć nie pracowała już w sklepie, nadal obawiała się kierownika. Wróciła do domu. Jej przygoda z Trójmiastem się skończyła.
Pokaż ciało!
Agnieszka jeszcze jako licealistka pracowała w nadmorskiej miejscowości, była kelnerką. Lokal był połączony ze sklepem ubrań znanej marki. Wydawało się, że restauracja i sklep mają osobnych szefów. Szef sklepu odzieżowego był jednak prezesem całej spółki i często wchodził w kompetencje zarządzającego restauracją.
– Prezes często przychodził do lokalu, kazał nam podwijać koszulki i pokazywać brzuch. Mówił, że pracując ciałem, będziemy przyciągać do lokalu więcej klientów. Zmuszał też kelnerki do noszenia bardzo obcisłych topów.
– Jeśli któraś z nas nie chciała się zgodzić, traciła pracę – mówi Agnieszka, studentka politechniki. Zdarzało się, że upijał pracowników.
– Kazał nam pić alkohol, a odmowa spotykała się ze stwierdzeniem: nie masz po co jutro przychodzić. Bywało też, że kelnerki musiały bawić się na scenie. – Tańce przepełnione erotyzmem to był ich obowiązek – wspomina dziewczyna.
To będzie twój sponsor
Pewnego dnia prezes zabrał jedną z kelnerek do pokoju w hotelu, którego był też właścicielem. Na fotelach siedzieli jego żona i kolega. – Od teraz to będzie twój sponsor – powiedział prezes, wskazując na mężczyznę. Roksana nie miała prawa odmówić. Nie wytrzymała i zrezygnowała z pracy.
Pracownicy restauracji i sklepu często byli zmuszeni patrzeć, jak właściciel poniża swoją żonę. Oprócz wyzwisk zdarzało się bicie kluczami po twarzy.
Dlaczego nikt nie zgłosił tych wydarzeń? – Wszyscy się bali – mówi Agnieszka. – Uważaliśmy, że prezes jest nie do ruszenia. Dodatkowo pracowaliśmy tam na czarno…
Dominik Makurat