Migawki
Przy drodze leży odcięta ludzka głowa. Czytam podpis pod zdjęciem i wiem, że zapamiętam tylko tyle: Meksyk, gangi, narkotyki. Dowiaduję się, że resztę ciała policja znalazła dwadzieścia kilometrów dalej. Obok wisi cały cykl podobnych fotografii. Na każdym zdjęciu zwłoki porzucone na jakimś meksykańskim odludziu. Martwa natura. W tle pola, lasy, góry, zachód słońca.
Wystawa World Press Foto 2011. Zdjęcia wypełniają dwie sale centrum sztuki w dużym mieście. Zwiedzający podążają od fotografii do fotografii i wpatrują się w utrwalony na nich obraz świata. Ktoś przyszedł z dzieckiem, na oko siedmioletnim. Nie chciałbym być na jego miejscu, kiedy dziecko, wskazując palcem na którąś z tych fotografii, zacznie swoje pytanie od słowa dlaczego.
***
Pakistan. W trakcie powodzi, która miała miejsce w 2010 roku, jedna piąta powierzchni kraju znalazła się pod wodą. Skutki kataklizmu dotknęły 20 milionów osób. Śmierć poniosło ponad półtora tysiąca ludzi. Na zdjęciu cień lądującego helikoptera. Ludzie walczą z podmuchem wzmaganym przez łopaty wirnika, z trudem przedzierają się przez wodę sięgającą im do piersi, by zdobyć rozdawaną przez wojsko żywność.
***
Trzęsienie ziemi na Haiti w styczniu 2011 roku. Ponad siedem stopni w skali Richtera. Według szacunkowych rachunków – ponad 220 tysięcy ofiar. Mnóstwo zdjęć. Jedno z nich utkwi w pamięci. Mężczyzna w białym kombinezonie stoi w drzwiach kostnicy. Wyrzuca zwłoki na stos martwych ciał. W kadrze uchwycono ich lot. W ruchu mężczyzny nie widać wysiłku – zwłoki są lekkie, bo to dziecko.
***
Przeludnione więzienie w Sierra Leone, nielegalne aborcje w Kenii, okaleczona afgańska kobieta. Gdzieś pośród tej makabry powinny być zdjęcia przyrodnicze i sportowe, które może dadzą chwilę wytchnienia. Są. Plamy ropy naftowej unoszące się na wodach Zatoki Meksykańskiej i bieg z przeszkodami. Zawodnik przeskakuje nad rowem z wodą. Na zdjęciu uwieczniono jego upadek – wygląda jakby miał skręcić kark.
***
Cykl fotografii, na których ludzie odtwarzają moment, gdy w domowym zaciszu aparatem cyfrowym robią sobie zdjęcie z ręki. Zdjęcie, które potem umieścili na jednym z portali społecznościowych. Stroją miny, przybierają pozy. Tak. Naprawdę warto było dać milionom użytkowników sieci możliwość ujrzenia tych twarzy wybielonych błyskiem fleszu, nawet jeśli gości na nich lekko kretyński grymas samozadowolenia.
***
Oglądam tę relację z mojej planety i czuję się jakbym otrzymał pocztówki z innego świata. Na tych pocztówkach świat jest najczęściej przerażający, czasem trochę żenujący. Obrazy pośrednie, choć wiem, że gdzieś je dojrzałem, zginą w tłumie, niezdolne by wyryć się w pamięci. O tych zapamiętanych nie zdołam powiedzieć nic godnego uwagi, chociaż przez chwilę czuję potrzebę, by do relacji dodać własny komentarz. Nie dodam, bo mieszkam w dużym mieście w środku Europy, czuję się dobrze i prosto z wystawy idę zjeść obiad w restauracji. Tylko przez chwilę gryzie mnie sumienie, że to, czego nie zjem, wyrzuci się na śmietnik.