Każdy polak swoje buty nosi
Wolałby cudze, jak to w polskiej naturze niemalże, bo cudze lepsze. Cudze buty zawsze jakby czystsze, mniej znoszone i na pewno wygodniejsze. A te… to tylko znój, trudy i jakieś takie zwykłe, typowe buty. Już tak jakoś mamy, że to na naszej drodze jest najwięcej dziur, kamieni i przeszkód.
Mamy polityków, których buty są mokre od śliny tych, którzy plują, i tych, którzy całują, próbując przypodobać się miłościwie panującym. Każdy nimi gardzi, ale gdyby zaproponować nam wymianę, to pewnie z ochotą byśmy oddali swoje w zamian za takie błyszczące pantofelki.
Robotnicy
Proletariat, lud ciężko pracujący w twardych butach, znoszonych latami pracy, ale i butach pewnych, jakby konkretniejszych. I nie ważne, ile czasu lud pracował, a ile pił. Bo ciężko odróżnić po butach sumiennego robotnika od lenia. Dlatego buty takie wrzucamy do jednego worka: albo wszyscy to lenie, albo szlachetni robotnicy.
Inteligenci
Buty inteligenta, skórzane półbuty, pantofle, ale nie są takie eleganckie, bo pieniędzy na lepsze nie ma. Bo więcej inteligent zarabiałby, nosząc cudze buty. Ale na buty polityka patrzy, zazdroszcząc pieniędzy i gardząc moralnością, a na buty robotnika patrzy, także zazdroszcząc pieniędzy, ale gardząc fizyczną pracą. Smutne te buty.
Formaliści
Biurokracja buty nosi nieznoszone a jednak niewygodne. Bo praca siedząca, czasem wymagająca, czasem nie, ale zwykle daleka od komfortu. Za małe buty nie pomieszczą ambicji, rosnąć stopie nie pozwolą, tylko są ot tak, żeby przejść do i z pracy.
Dziwne
Czasem w tłumie przejdą buty kolorowe, ale zwykle niedobre, czasem noszące się na przekór zasadom, czasem wrogie wobec szarego świata, anarchia? Hipisi? A może nosi je zwykły artysta? Takie buty są na imprezie fajne, ale w normalnym życiu inne buty każą im się trzymać z daleka.
Własne
I tak sobie wybrzydzamy, w sumie to żadne buty nam nie pasują, a już nasze własne w szczególności. I tylko ta moda, dążenie do coraz lepszych, droższych butów, choćby i po butach cudzych, obcierając nogi przy tym aż do krwi.
A może zamiast gapić się na buty popatrzymy na drogę, bo nieważne jaki but, byleby swoje zadanie spełnił i pomógł dojść tam, gdzie go właściciela nogi zaprowadzą.
Michał Mietliński
