Nasz profile

Druga szansa – „Serce dla zwierząt”

Studenci

Druga szansa – „Serce dla zwierząt”

Druga szansa – „Serce dla zwierząt”

Na spotkanie z Luizą Król – głową „Serce dla Pupila” i dobrą duszą całej fundacji, udałam się do Michałowic, miejscowości znajdującej się koło Krakowa. Rozmowa przebiegła w restauracji,  w bardzo miłej atmosferze. Niestety rozmowa była na tematy mniej miłe, bardziej przyziemne. Ale także opowiadała o dobrym sercu ludzi, którzy dzielą się tym co mogą z czworonożnymi.

Od jak dawna zajmujesz się prowadzeniem Fundacji „Serce dla Pupila” i skąd pomysł? – Fundacja istnieje od około czterech lat, a powstała przy okazji otworzenia gabinetu weterynaryjnego. Pomysł powstał z racji tego, że zawsze zgarniałam psy z ulicy – uśmiecha się. – Co inspiruje cię do działania? – Sama wiele lat miałam problem z „przetrwaniem”. Dopiero później, wszystko dzięki intensywnej pracy i szczęściu, zaczęło się fajnie układać. To było takie oddanie długu losowi. Czytałam ostatnio takie zdanie, które świetnie to ujmuje. Jest bardzo proste, ale na czasie: Człowiek ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania innych.

– Te słowa oddają wszystko, to co robię. Uważam, że otacza mnie tyle rzeczy materialnych i niematerialnych, że mogę podzielić się z innymi – stwierdza. – Hotel dla psów prowadzi moja koleżanka. Szkolenia i behawiorystykę prowadzi moja druga znajoma. Na miejscu jest wszystko. Można przyjść z psem i zrobić z nim każdą rzecz od A do Z. Najważniejsza jest pomoc bezdomnym psom i kotom.

Zajmujesz się również groomingiem? Co to takiego? – Jest to salon pielęgnacji zwierząt. Oprócz psów i kotów zdarzają się także króliki, świnki morskie. Mycie, czesanie, odfilcowywanie, robienie fryzur okolicznościowych. To jest bardzo fajna praca, aczkolwiek również bardzo wyczerpująca fizycznie.

Masz jakieś swoje zwierzęta w domu? – Dwa prywatne psy, cztery z fundacji, takie, których już nikt nie przygarnie ze względu na stan zdrowia i wiek. Czasami jednak zdarzają się takie cuda, kiedy wydaje się, że pies lub kot nie ma już szans na adopcje i, że już zostanie w Fundacji lub u mnie w domu. I nagle ktoś wchodzi do gabinetu, napięcie rośnie, niemalże iskrzy i np. po dwóch latach jakiś pies nagle znajduje dom. Jest wtedy taka chemia między tym człowiekiem, a psem lub kotem, że wiadomo, iż z gabinetu wyjdą razem – mówi z uśmiechem Luiza.

Interwencja

Jak wygląda taka akcja interwencyjna, w której zabiera się komuś psa? – Klienci nam zgłaszają, że coś się dzieje niepokojącego pod danym adresem. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że my jako osoby prywatne, nie możemy wejść na teren danej posesji. Interwencja jest albo dobrowolna i po długiej rozmowie z właścicielem, właściciel wyraża zgodę na zabranie zwierzaka lub skorygowanie nieprawidłowości na swoim terenie. Jeśli tak, to podpisuje zrzeczenie się zwierzaka i my wtedy możemy się nim zająć. Jeśli nie zgadza się i nie chce współpracować, to wzywa się Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, prosi się ich o pomoc. Jeśli jest to skrajny przypadek to wzywa się policję. Ludzie często także podrzucają psy lub koty pod budynek fundacji. Bardzo dużą pomoc niosą nam wolontariusze. W dni wolne od szkoły i w wakacje pomagają nam dzieci. Uczą się samodyscypliny i opieki nad zwierzętami. To im sprawia radość. Ja zawsze powtarzam rodzicom, że zanim wezmą psa ze schroniska, warto dziecku pokazać, jak wygląda opieka nad zwierzętami, na przykładzie tych fundacyjnych. Można przyjść i spędzić dowolną ilość czasu z danym zwierzakiem (spacer, sprzątanie, higiena) – opowiada.

Psie uczucia

Czy psy czują jak chce im się pomóc? – Tak. Szczególnie wtedy, kiedy mamy do czynienia ze skrajnymi przypadkami. Miałam takie dwa. Jeden z mieszkańców zgłosił, że przy budzie siedzi amstaff i z głodu jeszcze chwile, a zje łańcuch na którym wisi. Sama skóra i kości właściwie. Pies nie ma jedzenia, ani wody. Niewiele myśląc wsiadłam w samochód i pojechałam na miejsce zdarzenia. Brama była otwarta, więc weszłam do środka. Zobaczyłam psa, który był na grubym, ciężkim łańcuchu. Było widać tylko nieproporcjonalnie dużą głowę, do reszty ciała. Wkoło budy porozrzucane suche kromki chleba i zero wody. Zapukałam do tego domu, drzwi otworzył mi mężczyzna. Zapytałam, czemu pies jest w tak złym stanie. Usłyszałam odpowiedź, że po śmierci babci nie miał kto się nim zająć i dlatego wylądował na łańcuchu. Stał się agresywny, więc każdy się go bał, a jedzenie było mu rzucane koło budy, bo inni się go boją. W przypływie adrenaliny, kazałam podać mu jakikolwiek sznurek, podeszłam do budy, odpięłam psa z łańcucha i zabrałam go do fundacji. W tym momencie nie myślałam o tym, że coś może mi się stać. On wiedział, że chce mu pomóc.

Psy wyczuwają ludzkie uczucia? – Psy mają to do siebie, że świetnie rozumieją nasze emocje. Człowiek nie musi wydać żadnego dźwięku, a pies wie jak czuje się w danym momencie. Wystarczy spojrzenie, wzrok, a pies wie, jaki masz nastrój. Miałam ostatnio przypadek u siebie w domu, kiedy moje psy wyczuły, że działo się coś złego w sąsiedzkim domu. Wyleciały na podwórze zaczęły ujadać. To działo się wieczorem. Następnego dnia sąsiadka napisała mi, że było włamanie do jej domu. Złodzieje weszli do domu od drugiej strony. One nawet nie widziały tych ludzi, ale czuły, że dzieje się coś złego.

Współpraca i pomoc

Jak wygląda współpraca z innymi fundacjami? – Współpracujemy z fundacjami z całej Polski, jeśli wiedzą o jakimś przypadku, tutaj na terenie małopolski, informują nas o tym, wtedy my działamy. Działa to także w odwrotną stronę. Pomimo, że w ogóle się nie znamy, to nasza współpraca jest owocna. Organizacje Pro zwierzęce, są tak fajnie zorganizowane, że nawet jeśli komuś zabije serce na widok psa lub kota na drugim końcu Polski, to prosi o wizytę przedadopcyjną osobę znajdującą się w tamtym miejscu. Są osoby zdeklarowane, które są gotowe pomóc i taką wizytę przeprowadzić. Potem można takiego zwierzaka przetransportować na drugi koniec Polski. Ważna jest chemia między człowiekiem, a zwierzęciem. Odległość nie ma znaczenia – stwierdza Luiza.

W jaki sposób można pomóc fundacji „Serce dla Pupila”? – Najważniejsze są środki finansowe, ponieważ dzięki temu możemy kupić leki, jedzenie i szczepienia, środki na pasożyty etc. Priorytetem jest zabezpieczenie medyczne adekwatne do wieku i potrzeb zwierzaka. W drugiej kolejności karmy. Szczególnie karmy mokre i suche, zarówno dla psów, jak i kotów. Koce, ręczniki, smycze, obroże. Nie muszą być nowe, ważne, aby były w miarę dobrym stanie.

Jak wygląda proces adopcyjny zwierzaka? – Przychodzi do nas osoba zainteresowana adopcją. Można najpierw poznać psa, lub kota, spędzić z nim dowolną ilość czasu, a następnie zadecydować, czy to właśnie ten pupil jest dla nas idealny. Potem taka osoba podejmuje decyzje razem z rodziną, my wykonujemy wizytę przedadopcyjną. Jeśli dom jest poza rejonem naszej działalności, to prosimy kogoś z osób Fundacji współpracujących z tamtych rejonów o przeprowadzenie takiej procedury i pies lub kot jedzie do swojej nowej rodziny. Oczywiście każda adopcja kończy się umową adopcyjną, która zabezpiecza zwierzaka – kończy Luiza Król.

 

Bożena Giszter

Studentka dziennikarstwa z cudownego miasta Kraków. Lubi pisać, lubi robić wywiady, rozwija się wciąż i wciąż. Szuka nowych wyzwań i w przyszłości marzy o karierze dziennikarskiej.

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Studenci

Na górę