Skąd się wzięło OK?
OK mówią wszyscy. Wlazło nam to ustrojstwo pomiędzy słowa Reja i Kochanowskiego, jak szpinak między siekacze. Nie pamiętamy już nawet, że to wcale nie po polsku.
Zresztą w oryginalnym narzeczu Szekspira, Dickensa i Jasia Fasoli powinniśmy właściwie mówić oł kej przez oł, nie o, bo w angielskim abecadle tak właśnie nazywa się litera O.
Natomiast znaczenie dobrze znamy. Po naszemu: wporzo, spoksik, git majonez, morowo, luzik i klawo. Ale skąd się toto wzięło?
Nie tak szybko. Najpierw omówimy zastosowanie, więc nie uciekajcie sprzed telewizorów. OK można używać na kilka sposobów:
- jako przymiotnika („dobry”), np. konfitury z malin są naprawdę OK.
- jako przysłówka („dobrze”), np.OK, nie zabiję cię, ale spełnisz moje trzy życzenia.
- albo – w postaci zmodyfikowanej – rzeczownika okejka („dobroć”, no prawie):
Czekamy na okejkę od prezesa, żeby zorganizować raut dla blogerów w Mariotcie za 3 bańki.
Jeszcze 15-20 lat temu OK było nowością, że nie wiedzieliśmy, co z nim robić i pisaliśmy je z kropkami: O.K.
Hipotez co do genezy OK jest kilka, począwszy od kilku indiańskich plemion, przez afrykańskich niewolników, do literatury amerykańskiej XX wieku. Wszystkie legendy są tak samo prawdopodobne, więc opowiem o tej, która najładniej ilustruje piękno tego tajemniczego skrótu. A idzie ona tak.
Był sobie taki prezydent USA, siódmy w kolejności, co się nazywał Andrew Jackson. Siedział na amerykańskim tronie w latach 1829-37, a więc ma bardzo długi tajmlajn na fejsie. W tamtych zamierzchłych czasach mało kto mógł się pochwalić takimi osiągnięciami jak zdrowe zęby, demot na głównej czy też wykształcenie. Nie inaczej było w przypadku naszego Andrzejka. Ale choć z ortografią był on na bakier, chcąc nie chcąc musiał czasem podpisać niejeden papier o treści politycznej (ale nie wojennej, bo wojna secesyjna jeszcze się nie zaczęła, a wtedy jeszcze Amerykanie nie wiedzieli, że na Bliskim Wschodzie jest ropa, więc nie organizowali tam misji pokojowych). Brał sobie Andrzej taki dokument pod nos, składał literki a czasem nawet całe sylaby i podpisywał, jeśli tylko wszystko w nim było w porzo. Wszystko wporzo – tak pisał. All correct powiedziałby dziś nasz zią Barack O. Andrzej miał własny pomysł na tę ortografię, a wyglądał on tak:
Orl Kerekt
W skrócie OK właśnie.
Podobno ta cała historia to bujda wymyślona przez przeciwników politycznych Jacksona. Może. Ale przynajmniej bawi, uczy, wychowuje, a przecież od tego właśnie są internety. Czy może nie? A Ty, Czytelniku młody, kiedy następnym razem powiesz OK, wspomnij słowa Andrzeja i skłoń się do refleksji, czy aby na pewno wszystko jest wporzo. Tego Ci życzę.
(Arlena Witt)