Życiowe skoki
Pokonywanie przeszkód to dla Marka Crear’a codzienność. Od dziecka zdawał sobie sprawę, że życie nie jest fair. Zanim został mistrzem olimpijskim w biegu przez płotki, doświadczył przemocy fizycznej i psychicznej. Miał wiele powodów, by się poddać, zamiast tego, dzięki wierze i ciężkiej pracy, zmienił swoje życie.
Mark Crear urodził się w San Francisco, a wychował w Południowej Kalifornii. Po maturze otrzymał stypendium umożliwiające studia na Uniwersytecie Kalifornijskim, gdzie obronił licencjat z socjologii i zdobył tytuł mistrza uczelni wyższych w biegu przez płotki na 110 metrów. Międzynarodowe zainteresowanie i sławę przyniosło mu w 1996 r. zdobycie srebrnego medalu olimpijskiego (wywalczył go, mając złamaną rękę), a w 2000 r. brązowego medalu olimpijskiego, również pomimo poważnej kontuzji – obustronnej przepukliny.
Doświadczenia zdobyte na polu sportowym Mark zastosował w różnych dziedzinach. W 2002 r. obronił doktorat z teologii i dziś jest znanym mówcą, chrześcijańskim doradcą i trenerem. Pomaga tym, którzy w sporcie lub biznesie funkcjonują wśród wielu bodźców i zmagają się z presją, współzawodnictwem i wyczerpaniem.
Mark jest również autorem kilku książek. Opublikował swoją biografię, mówiącą o tym, jak pokonywać życiowe trudności. Jest też współautorem podręcznika motywacyjnego napisanego m.in. ze Stevenem Covey’em: 7 nawyków skutecznego działania.
Jak to możliwe zdobyć medal, będąc kontuzjowanym?
To bardzo trudne. Potrzeba mieć silną wolę i wiarę.
Jak się czułeś, zdobywając medal olimpijski?
Oczywiście, to było wspaniałe uczucie, co jednak ważniejsze, pokazało mi, że ciężka praca przynosi efekty i że można osiagnąć swoje cele, kiedy jest się skupionym i pełnym wiary.
Studiowanie to czas odkrywania, co chcę robić. Jak szukać swojej pasji i określić marzenia?
To trudne pytanie. Potrzebujesz określić, czym jest porażka, a później odkryć, jak wrócić na właściwą ścieżkę. Dla mnie było to zaakceptowanie tego, że będę popełniał błędy, jak również to, że chcę się z nich uczyć, walczyć i wrócić na szlak.
Jak pokonywać porażki?
Aby wygrać, musisz być gotowy przegrać. Większość zwycięzców wyklucza możliwość porażki i robi wszystko, by takiej ewentualności zapobiec.
Co, według ciebie, jest receptą na wytrwałość?
Nie poddawanie się, nie rezygnowanie z siebie. Ważne, by wiedzieć, kiedy się zatrzymać, przeorgnizować, doładować baterie. Wytrwałość to codzienne zobowiązanie i praktyka.
Jak zachęciłbyś polskich studentów do podążania za swoimi marzeniami, szczególnie w czasach, gdy zdobycie pracy wydaje się bardziej istotne niż osiągnięcie swoich celów?
No cóż, dla niektórych, dobra praca jest jedynym celem studenckiego życia. Jeśli możesz połączyć cele z marzeniami, to jesteś na właściwej drodze.
Wielu młodych ludzi zmaga się z niskim poczuciem własnej wartości. W jakim miejscu radził byś im szukać żródła zdrowego spojrzenia na siebie?
Pierwsze i najważniejsze: musisz popatrzeć w lustro i pokochać oraz polubić to, kim jesteś i co widzisz. Potem, możesz zacząć pracę nad swoimi celami, takimi jak np. bycie profesjonalistą w sporcie lub biznesie. Praca nad obrazem samego siebie i poczuciem wartości to konieczność.
W jaki posób rozwijasz swoją relację z Bogiem, mając wiele odpowiedzialności i codziennych zadań?
Łączę wiarę i relację z Bogiem tak, by były cześcią moich codziennych obowiązków. Tak, jak mycie zębów, tak spędzenie czasu z Bogiem jest koniecznością. Relacja ze Stwórcą jest kluczowa. Bóg jest autorem i dopełnieniem naszej wiary od momentu, gdy nawiążemy z nim relację.
Co uważasz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest móc spojrzeć w lustro z miłością do osoby, którą widzę. Najlepiej to, co mam na myśli, wyraża fragment z Listu do Filipian: Zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.
