Ulga po Wałęsie…
W głosach oczekiwania na najważniejszy od lat film Wajdy ekscytacja mieszała się ze strachem przed kompromitacją. Katastrofy udało się na szczęście uniknąć. Andrzej Wajda podjął się tematu potężnego. Lech Wałęsa nie dość, że jest legendą najnowszej historii Polski, to wciąż wzbudza w naszym kraju liczne kontrowersje. Film ma jednak jeden bardzo mocny filar – Roberta Więckiewicza. Wybór tego właśnie aktora okazał się strzałem w dziesiątkę. Więckiewicz był świetnie przygotowany do roli i po prostu stał się na czas zdjęć Wałęsą. Specyficzny sposób mówienia, gesty, mimika i fizjonomia zostały oddane niemalże jeden do jednego – postać ani na chwilę nie traci autentyczności.
Film rozpoczyna się od pamiętnego wywiadu z Orianą Fallaci i będzie się on przewijał niemal do końca. Wajda portretuje swojego bohatera na planie wielkich historycznych wydarzeń, ale także w otoczeniu rodziny, to na nią przerzucając czasem punkt ciężkości (świetna scena z wyrzucającą opozycjonistów z mieszkania Danutą Wałęsą). Do scenariusza Janusza Głowackiego nie można mieć większych zastrzeżeń, a reżyser umiejętnie prowadzi samą narrację. Filmowi nie brakuje dynamiki, co w filmach biograficznych często zawodzi.
Już sam tytuł łączy Wałęsę. Człowieka z nadziei. z wielkimi dziełami: Człowiekiem z marmuru i Człowiekiem z żelaza. Ten pomost jest jednak nad wyraz rozwinięty. Obraz Wajdy nie ma krytycznego potencjału, a raczej gra w defensywie, próbując utrzymać kolosa na glinianych nogach. Nie znaczy to jednak, że były prezydent jest wewnątrz tej historii pustym pomnikiem, bo twórcom naprawdę udało się nasączyć go życiem.
- Wałęsa. Człowiek z nadziei
- Reż. Andrzej Wajda
Źródło: tixar.pl