Graham Masterton – Dom Kości
Replika 2011
Ocena 2/5
Strach. Raczej nieprzyjemne uczucie, które towarzyszy każdemu człowiekowi, na każdym etapie życia. Mimo tego faktu część ludzi lubi doświadczać go na własne życzenie czytając choćby powieści grozy lub oglądając kolejną część Ludzkiej Stonogi. Strach jest silną emocją i właśnie na tego typu doznania liczyłem, czytając „Dom Kości” Grahama Mastertona, szkoda tylko, że zamiast tego czekała mnie przewidywalna i lekka w odbiorze historia.
Głównym bohaterem powieści jest John French, młody człowiek z aspiracjami na gwiazdę rocka. Rzeczywistość jest dość brutalna, zatem zamiast tras koncertowych i tłumu fanów na Johna czeka nudna i ciężka praca jako agent handlu nieruchomościami. W pracy dość szybko wpada na listę domów, których sprzedażą nie wolno nikomu się zajmować, a którego niedoszli właściciele zniknęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Zaintrygowany John rozpoczyna śledztwo na własną rękę…
Nie powiem, na początku naprawdę miałem ochotę dowiedzieć, co też kryję się za ową tajemniczą „listą specjalną”. Niestety, to uczucie szybko minęło gdy okazało się, że panują tu oklepane wzorce, z którymi styczność miał praktycznie każdy czytelnik, niezależnie od tego, czy wcześniej interesował się powieściami grozy czy też nie.. Mroczne, ponure domostwa, szkielety czy magia to dobre motywy, jednakże sama ich obecność nigdy nie sprawi, że opowiadana historia nagle zacznie straszyć. Potrzebna tu jest umiejętność zbudowania napięcia i wprowadzenie ponurej atmosfery – coś, co autorowi albo zwyczajnie się nie udało, albo czego w ogóle nie próbował dokonać. Dlaczego mam się bać, skoro główny bohater i jego towarzyszka z każdej opresji wychodzą bez szwanku, a zło dotyka jedynie postacie poboczne, do których ani ja, ani główny bohater nie zdążyliśmy się nawet przyzwyczaić?
Nie pomaga też fakt, że przez większość czasu historia jest tak niesamowicie przewidywalna, że czytelnik mógłby spokojnie pominąć ze dwa rozdziały, a i tak byłby się w stanie połapać co się stało. Zakończenie to istna deus ex machina, która sprawia, że jakakolwiek namiastka strachu i napięcia wyparowuje z eter, i to nie dlatego, ze akcja w końcu zostaje rozwiązana, tylko dlatego, że nagle wszystko zaczyna dziać się na korzyść jednej ze stron. Dodatkowo jeden z pomniejszych wątków zostaje niedokończony, ale kto by się nim przejmował, skoro nawet główny bohater i jego towarzysze zdają się o nim nie pamiętać.
W sumie szkoda, że po przeczytaniu Domu Kości pozostaje niesmak. Sam pomysł i tytułowy motyw są niezłe, jednakże realizacja sprawiła, że historia bardziej przypomina powieść dla młodzieży (i równie lekko się nią czyta) niż książkę grozy. Jeżeli liczysz na coś, co cię przestraszy, Dom Kości lepiej sobie odpuść.