Nasz profile

Lekcja człowieczeństwa

Studenci

Lekcja człowieczeństwa

Lekcja człowieczeństwa

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, ile jest wokół mnie osób z rozbitych rodzin, niekochanych dzieci. Teraz, gdy przyjeżdżam do domu, nie jest dla mnie problemem powiedzieć mamie kocham cię.

Dorota Kwapisz jest studentką polonistyki na 4 roku na UKSW w Warszawie. Już wie, że będzie nauczycielką języka polskiego. Ale przede wszystkim chce wychowywać. Będzie pokazywać dzieciom jak w twórczy sposób mogą wykorzystać swoją energię. Do tej roli przygotowuje się od kilku lat. Jest wolontariuszką.

Aktywistka

– Brat mojej koleżanki miał padaczkę. Pomagałam mu w odrabianiu lekcji – opowiada. Przygoda Doroty z wolontariatem zaczęła się na dobre w liceum. Dowiedziała się, że przy pobliskiej parafii działa świetlica dla dzieci z trudnych rodzin. – Zawsze byłam taką aktywistką. Lubiłam działać. Postanowiłam, że tam pójdę i spróbuję. To były moje pierwsze doświadczenia – dodaje. Będąc już studentką, odwiedzała podopiecznych hospicjum. Dziś w domu dziecka wraz z innymi wolontariuszami prowadzi warsztaty artystyczne. Chce, by dzieci odkryły, że mogą przełamać siebie, rozwijać swoje zainteresowania, mimo trudności jakich doświadczyły w życiu.

Od 2 lat służy w Inkubatorze Miłosierdzia, który zrzesza studentów wolontariuszy. Dla niej miłosierdzie jest lekcją miłości, która przejawia się w działaniu. – Uczę się kochać bezinteresownie. Wtedy wolontariat staje się piękny – dodaje z uśmiechem. – Każdy z nas chce doświadczyć miłości.

Wolontariat uczy

Wolontariat bywa mylony z filantropią. Ale wrzucając monetę do puszki, pozostajemy anonimowi wobec osób potrzebujących. Tymczasem wolontariat stwarza okazję do bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Wokół nas jest mnóstwo ludzi, którzy tego kontaktu naprawdę potrzebują. Przy okazji my sami możemy się wiele nauczyć. Przede wszystkim docenić to, co mamy. – Zdałam sobie sprawę, że mam coś, czego do tej pory nie postrzegałam jako wartość. I nie mogę powiedzieć, że w jakikolwiek sposób na to zasłużyłam. Wolontariat nauczył mnie dziękować za to, co mam – mówi Dorota.

Bezsilność

Wolontariusz może spotkać się z licznymi trudnościami. Czasem będą to sytuacje, w których nie będziemy wiedzieć jak mamy się zachować. Innym razem wiedza teoretyczna okaże się niewystarczająca w praktyce. Najgorsza jest bezsilność. Wtedy kiedy chce się pomóc, ale nie wie się jak. – W świetlicy, do której chodziłam w liceum, był chłopiec. Bardzo trudny, momentami agresywny. W pewnym momencie zaczął wołać mnie do piwniczki Chodź coś ci pokażę! Gdy mnie tam zaprowadził, położył się na podłogę, zaczął w nią uderzać rękami, płakać i krzyczeć Umarł mi tata! Nie wiedziałam, co zrobić. Pozwoliłam mu się wypłakać – opowiada. – Te trudności mnie motywują. Skoro są sytuacje, w których ja jako wolontariusz sobie nie radzę, to jak takie dziecko ma sobie poradzić?

Na wolontariuszach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Nie mogą dopuścić, by osoby, którym pomagają przywiązywały i uzależniały się do nich. To trudne. Ale wolontariusze muszą zdawać sobie sprawę z tego, że przychodzą tylko jako wolontariusz, a nie ktoś więcej. Przyjaźń to relacja bardziej angażująca od wolontariatu. Co w sytuacji gdy taki wolontariusz – przyjaciel zrezygnuje? Te osoby nadal będą czekać. – Boję się tego w przypadku dzieci. Żeby się nie przywiązywały do nas. Nie płakały, gdy wolontariusz nie przyjdzie w następnym roku. To wymaga dojrzałości. Kiedy przychodzę do domu dziecka staram się, aby wszystkie dzieci wiedziały, że jestem dla nich, a nie dla wybranych – uzasadnia Dorota. – Kiedy przychodziłam do hospicjum też nie miałam intencji, by się z kimś zaprzyjaźnić. Szłam komuś pomóc. Nie chciałam, aby ta osoba za mną tęskniła. Bo to by znaczyło, że ona oczekuje czegoś więcej.

Wielka lekcja

Bezinteresowna pomoc drugiej osobie sprawia ogromną radość. Chociaż wolontariusze rzadko mogą liczyć na słowo dziękuję, wcale ich to nie zniechęca. Wręcz przeciwnie. Dla Doroty liczy się przede wszystkim uśmiech na twarzy dziecka. Wtedy wie, że to, co robi ma sens. Ale wolontariat przynosi jej też dużo satysfakcji. – Wiele się nauczyłam przez ten czas. Pracując z wychowankami domu dziecka, ja również przygotowuję się do bycia dobrą matką. Tak naprawdę nie wiem, kto więcej otrzymuje. Osoby, którym pomagamy, czy my. Wydaje mi się, że to działa w dwie strony. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że trudniejsze doświadczenia nauczyły mnie empatii. Wcześniej wolontariat był zabawą. Dopiero teraz widzę, że była to też wielka lekcja kontaktu z drugim człowiekiem. Wiem, że jest ktoś, kto na mnie czeka i komu jestem potrzebna – mówi.

Niemożliwe jest możliwe

Dorota jest inicjatorką wielu odważnych działań jako wolontariuszka. – Nie dociera do mnie, że pewnych rzeczy nie da się zrobić. Ja je po prostu robię – śmieje się. Ostatnio zajęła się realizacją pomysłu przyprowadzania dzieci do hospicjum. Dorosłym często wydaje się, że dzieci nie radzą sobie z cierpieniem, śmiercią. To błąd. Przy zapewnieniu dobrej opieki dzieci oswajają się z sytuacjami, które są naturalną koleją rzeczy. – Ktoś mógłby powiedzieć, że zabieranie dzieci do hospicjum może być dla nich trudnym doświadczeniem. Ja nie postrzegam tego w ten sposób. Dzieci uczą się, że one również mogą pomagać.

Każdy kto chce działać w służbie innym może zostać wolontariuszem. Nie ma określonych wymagań. Ale potrzebna jest odwaga. Nie rozumiana jako nie boję się niczego, ale raczej zrobię to pomimo lęku. Wielu ludzi chciałoby zostać wolontariuszami, ale nie ma pojęcia, jak zrobić pierwszy krok. Taka postawa może wynikać z tego, że często nie wiemy, jak się zachować w kontakcie z osobą, którą dotknęło jakieś nieszczęście. Wydaje nam się, że tacy ludzie potrzebują jakiegoś specjalnego traktowania. A tak naprawdę potrzebują obecności drugiego człowieka. I chcą być traktowani w normalny sposób. Do tego trzeba odwagi, by przełamać swój lęk i wyciągnąć pomocną dłoń. – Bardzo ważne jest, abyśmy wiedzieli, co możemy dać drugiej osobie. Byśmy mieli świadomość, że każdy z nas ma coś, czym może się podzielić – mówi Dorota. – Wolontariat to niesamowita przygoda. To jest, jak z chodzeniem po górach. Czasem trzeba się zmęczyć. Ale po co chodzi się po górach? Po to żeby się zmęczyć? Nie. Po to żeby zachwycić się tym, co dzieje się wokół nas.

Małgorzata Maciejewska

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Studenci

Na górę