Stać mnie – Szczęka jest bezdomny. Zarabia więcej niż ja
Stoimy w bramie. Szczęka przed chwilą kupił wódkę i litr coca-coli, a teraz wylewa połowę napoju, żeby móc zmieszać wszystko w jednej butelce. – Stać mnie – stwierdza beztrosko.
Szczęka jest bezdomny. Ma 42 lata, z których ostatnie 18 spędził na ulicy. Niewysoki, z okrągłą twarzą i siwą brodą. Zawsze nosi ze sobą plecak i torbę na ramię z autografem Ryśka. Fan Dżemu.
– Jaka jest twoja ulubiona książka? – pyta mnie. Opowiadam o fantastyce. Szczęka uśmiecha się pobłażliwie. – Mistrz i Małgorzata Bułhakowa – to jest wspaniała książka – mówi. Bezbłędnie cytuje fragmenty i dodaje: – I Czarodziejska Góra Manna. Musisz przeczytać.
A lubisz chodzić do kina? Podczas festiwalu filmowego obejrzałem wszystkie seanse. Ostatnio oglądałem Pod mocnym aniołem. Najbardziej
spodobała mi się wypowiedź głównego bohatera: Piję, bo lubię.
Powinien się ogolić
Szczęka zaprasza mnie na piwo. Chociaż jestem zmarznięta po pracy, zgadzam się i proponuję miejsce, w które on chodzi zazwyczaj. Słyszę, że nie będzie mnie prowadzał po śmietnikach.
Kiedy wchodzimy do sklepu, Pedro kiwa głową. Pracuje codziennie po 11 godzin na dworze, wiele widzi i wie. Myśli, że jestem kolejną naiwną osobą o miękkim sercu. Nie ma mowy, to Szczęka stawia piwo. Zgodnie ustaliliśmy, że on żebrząc, zarabia więcej ode mnie. W pewnym momencie zaczyna się zwierzać. Mówi, że wstydzi się swojego wyglądu. Powinien się ogolić, a to nie jest proste, ponieważ wciąż pojawia się ten sam problem – rano ręce się trzęsą, a wieczorem jest już zbyt pijany. To nie jedyny kłopot, z jakim musi się mierzyć.
Zbliża się noc, a temperatura sięga kilkunastu stopni poniżej zera. Inteligencja, spryt, może też doświadczenie podsuwają mu pomysł, by walnąć się gdzieś pod drzewem. – Zabierze mnie stamtąd policja i wyśpię się w ciepłej izbie wytrzeźwień – planuje sprytnie.
Może spać w hotelu
Z naszej rozmowy jasno wynika, że Szczęka jest oczytany, interesuje się kulturą, zna języki.
Dlaczego więc żyje w ten sposób? Z rozbrajającą szczerością mówi: – To przez alkohol. Zresztą, po co pracować? Dobrze mi tak. Wiesz, ile mogę zarobić na przykład w Sopocie? – opowiada. Przechodzimy właśnie obok hotelu Hilton. – To co, chcemy pokój za 600 złotych? – pyta. Chwila konsternacji, zatrzymuję się. – Żartowałem! – śmieje się Szczęka. Pieniądze dostaje łatwo, więc nic dziwnego, że nie chce pracować. Zwłaszcza, jeśli najważniejszy jest alkohol. Nic więcej się nie liczy. Bez wystarczającej motywacji – rodziny, pracy, pasji – przegrywa z nałogiem każdego dnia.
Ma więcej
Szczęka częstuje mnie Snickersem. Chcę się z nim podzielić, ale oddaje mi cały batonik.
Twierdzi, że ma więcej. – Wziąłem je ze stacji benzynowej. – mówi. Ma ochotę jeszcze pochwalić się tym, co umie zrobić w drogerii. Nie musi.
Idziemy na przystanek.
Spotykamy się znowu innego dnia. Szczęka przychodzi do mnie – zapamiętał, w jakim dniu pracuję. – Mam prezent dla ciebie. – mówi. Wyjmuje z plecaka nowe wydanie Thorgala. Z błyskiem w oku opowiada o wartości artystycznej komiksu Rosińskiego. Pokazuje piękny rysunek.
– To klasyka. Przeczytaj. – prosi. Zerkam na niego podejrzliwie. A on uśmiecha się, mówiąc: – Nie ukradłem, poprosiłem.
Karolina Gizara