Nasz profile

Cheryl Strayed – Dzika droga. Jak odnalazłam siebie

Książki

Cheryl Strayed – Dzika droga. Jak odnalazłam siebie

Cheryl Strayed – Dzika droga. Jak odnalazłam siebie

Wydawnictwo Znak, Kraków 2015

Ocena 3+/5

Ludzie próbują dotrzeć do swojego wnętrza i unieszkodliwić ukryte tam demony różnymi sposobami. Cheryl Strayed wybrała samotną podróż szlakiem The Pacifik Crest Trail.

Autorka, amerykańska pisarka i dziennikarka po niełatwym dzieciństwie, a przede wszystkim utracie ukochanej matki i rozpadzie rodziny, próbowała zagłuszyć rozpacz przez narkotyki i seks z przygodnymi znajomymi. Te próby prawie ją wyniszczyły, gdy zdecydowała się na szaleńczą wyprawę bez towarzystwa, bez przygotowania, bez doświadczenia. Wybrała PCT, pieszy szlak turystyczny ciągnący się wzdłuż całego zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Mając nadzieję na odnalezienie siebie, przeszła 1100 mil (1770 km) od Pustyni Mojave w Kalifornii do granicy Oregonu z Waszyngtonem. Przeżyła spotkania z niedźwiedziami, grzechotnikami, zdradzieckim śniegiem, ale i zapierające dech w piersiach widoki oraz życzliwość przygodnych współwędrowców. Brak doświadczenia zaowocował trudnościami w zdobyciu wody, poranieniem stóp na wszelkie możliwe sposoby, ze schodzącymi paznokciami włącznie, ale jednocześnie powoli uczyła się, jak przeżyć na szlaku.

Dzika Droga nie jest jednak książką podróżniczą, lecz autobiografią. Relacje z kolejnych etapów wędrówki Strayed przeplatają się ze wspomnieniami z dzieciństwa, czasu choroby matki, powolnej destrukcji po jej śmierci. Przekroczenie granic własnych możliwości pomogło autorce rozpocząć proces leczenia ran.

Pisarka używa prostego, plastycznego języka, co nadaje czytaniu lekkości. Mimo wszystko zaskakujący jest w książce brak choćby śladu mapy czy zdjęcia. Warto byłoby zadbać o czytelników lubiących śledzić lokalizację wydarzeń lub zniecierpliwionych opisami szlaku, które najłatwiej przeskoczyć w trakcie lektury. Również oprawie graficznej powieści daleko do wyrafinowania. Braki te mogą wynikać z przyspieszonego tempa pracy nad reedycją pozycji, która wyraźnie miała zbiec się z wejściem do kin ekranizacji Dzikiej Drogi, z Reese Whiterspoon w roli głównej.

Lektura Dzikiej Drogi poruszy emocje i pozwoli dowiedzieć się czegoś nowego o przyrodzie Stanów Zjednoczonych. Niektórych może nawet zmotywuje do poszukania własnego szlaku. Nie jest to literatura na miarę Nobla czy polskiej Nagrody Nike, ale sprawnie podana historia, do której warto zajrzeć dla samej przyjemności czytania.

Wybrane fragmenty:
„Mój przyjazd do Mojave w Kalifornii na dzień przed rozpoczęciem wędrówki po PCT był jednocześnie moim ostatnim wyjazdem z Minnesoty. Powiedziałam to nawet mamie – choć pewnie nie mogła mnie usłyszeć. Usiadłam na polanie w lesie na naszym terenie, gdzie Eddie, Paul, moje rodzeństwo i ja wymieszaliśmy prochy mamy z ziemią i postawiliśmy jej nagrobek, i wytłumaczyłam, że nie będzie mnie tu już, by dbać o jej grób. Co oznaczało, że nikt tego nie zrobi. Ostatecznie nie miałam innego wyboru, jak zostawić grób mamy na pastwę chwastów, połamanych gałęzi i opadłych szyszek. Pozwolić, by przykrył go śnieg i by mrówki, jelenie, czarne niedźwiedzie i osy zrobiły z nią, co chciały. Położyłam się między krokusami na ziemi zmieszanej z prochami mamy i powiedziałam mamie, że wszystko w porządku. Że się poddałam. Że od jej śmierci wszystko się zmieniło. Stały się rzeczy, których nie mogłaby sobie nawet wyobrazić i których nigdy by nie przewidziała. Mówiłam niskim stanowczym głosem. Było mi tak źle, jakby ktoś mnie dusił, a mimo to miałam wrażenie, że całe moje życie zależy od tego, czy powiem to, co chcę powiedzieć: zawsze będzie moją mamą, ale muszę wyjechać. Wyjaśniłam jej też, że nie czuję już jej obecności na tej polanie. Znalazłam jej inne miejsce. Jedyne, w którym zawsze będę mogła ją znaleźć. W sobie.

Następnego dnia na zawsze wyjechałam z Minnesoty. Miałam zamiar przejść PCT.”

„Mimo wczesnej pory było już bardzo gorąco, kiedy szłam do skrzyżowania z PCT. Czułam się silna i wypoczęta, przygotowana na dzienną wyprawę. Ranek spędziłam, idąc krętymi, wyschniętymi rzecznymi korytami i rowami o twardym skalistym podłożu, zatrzymując się na łyk wody tak rzadko, jak tylko mogłam. Późnym rankiem znalazłam się na długiej na kilometry skarpie – położonym wysoko wyschniętym polu pełnym chwastów i polnych kwiatów, które nie dawały wiele cienia. Pojedyncze drzewa, które mijałam, były martwe, przed wieloma laty uśmiercone przez pożar. Ich pnie były wypalone do białości albo zupełnie zwęglone, a połamane, spalone gałęzie wyglądały jak sztylety. Ich surowe piękno uderzyło mnie cichą, bolesną siłą.
Niebo nad moją głową było nieskalanie błękitne, a jasne i nieubłagane słońce paliło mnie nawet przez czapkę i krem z filtrem, który rano wtarłam w spoconą twarz i ramiona. Widziałam teraz na całe kilometry – niedaleko na południe zaśnieżony Lassen Peak i wyższy Mount Shasta, który wznosił się bardziej na północ. Widok Mount Shasta przyniósł mi ulgę. Właśnie tam szłam.”

 

Małgorzata Serkowska

Pisze teksty kulinarne i z pogranicza psychologii. Jako redaktor d.s. patronatów, uczyła się bezlitośnie redagować każdą nadesłaną notkę prasową. Pracuje jako nauczyciel i mentor. Lubi podróże, gotowanie, spacery w lesie. Nie cierpi pośpiechu i kłótni.

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Książki

Na górę