Nasz profile

Duchy istnieją – zapewniają przewodnicy, mrugając przy tym znacząco

Studenci

Duchy istnieją – zapewniają przewodnicy, mrugając przy tym znacząco

Duchy istnieją – zapewniają przewodnicy, mrugając przy tym znacząco

Wiadomo, że duchów nie ma, a mimo to wszelkie zjawy budzą emocje i są znakomitym narzędziem marketingowym przyciągającym do zamków tłumy turystów. Bo kogo nie interesują tajemnicze, mrożące krew w żyłach historie?

Biała Dama z Niedzicy

Na dziedzińcu górnego zamku w Niedzicy pojawia się kobieca postać w bieli. Legenda głosi, że to duch nieszczęsnej księżniczki Uminy, córki Węgra – Sebastiana Berzevicy i Indianki ze szlachetnego rodu państwa Inków.

Z powodów politycznych Umina wraz z mężem i ojcem musiała uciekać z Peru. Do Europy, gdzie się schronili, przywieźli część legendarnego skarbu Inków. Niestety dosięgła ich klątwa. Mąż Uminy – Tupak Amaru – został zasztyletowany. Po roku, w niedzickim zamku, ten sam los spotkał księżniczkę.

Podobno Uminę pochowano pod zamkową kaplicą, a pod całun włożono dokument sporządzony pismem węzełkowym kipu. Czy był to testament Tupak Amaru? A może wskazówka, jak dotrzeć do skarbu? Niestety (a może na szczęście) pomimo badań archeologicznych, tak trumna Uminy, jak skarb Inków wciąż czekają na swoich odkrywców…

Alchemik z Nowego Sącza

Nocami na rynku w Nowym Sączu spotkać można zjawę człowieka, który w siedemnastym stuleciu uchodził za jednego z najznakomitszych alchemików Europy. To Michał Sędziwój nawiedza miejsca, gdzie spędził swoje lata chłopięce i pobierał pierwsze nauki. Kroczy z podniesioną głową, ubrany w uniwersytecką togę. Jego postać podobno nie rzuca cienia nawet przy pełni księżyca. Widmowe dukaty, które rozrzuca wokół, padają bezdźwięcznie i znikają nad ranem.

Przepowiednia głosi, że kto spotka alchemika, będzie miał szczęście, szczególnie w zdobywaniu wiedzy.

Czarna Dama z Pałacu Wielopolskich w Krakowie

W pewną burzową noc ktoś poprosił krakowskiego księdza, aby ten pojechał do umierającego. Kapłan wraz z kościelnym wsiedli do karety. Zawiązano im oczy, a przepaski zdjęto dopiero na miejscu. Duchowny i jego towarzysz znaleźli się w bogato urządzonej sali. Za stołem siedział starszy mężczyzna w masce i zapłakana dziewczyna w czarnej sukni. Mężczyzna kazał wyspowiadać dziewczynę i przygotować ją do śmierci. Kiedy ksiądz zaprotestował, mężczyzna zagroził mu utratą życia. Przerażony duchowny udzielił sakramentu, a chwilę potem kat ściął dziewczynie głowę. Kapłan i kościelny byli bliscy omdlenia, więc podano im wino. Duchownemu tak bardzo trzęsły się ręce, że rozlał część trunku. Kościelny zaś wypił swoją porcję w całości. Po powrocie do domu zmarł w męczarniach. Ksiądz natomiast ciężko się rozchorował. Okazało się, że wino było zatrute.

Po latach tego samego kapłana wezwano do Pałacu Wielopolskich. Duchowny rozpoznał salę, w której odbyła się egzekucja. Panowie Wielopolscy wyjaśnili, że panna zginęła, gdyż pałała miłością do pokojowca.

Odtąd na Wielopolskich ciążyć miało przekleństwo, zaś w siedzibie magnatów zaczęła się pojawiać Czarna Dama.

W latach międzywojennych, kiedy zaczęto kuć mury dawnego pałacu, znaleziono szkielet kobiety odzianej w resztki sukni z czarnego aksamitu. Czy były to szczątki nieszczęsnej zakochanej dziewczyny?

Czarny Pies z Ogrodzieńca

Można go zobaczyć wieczorami lub nocą wśród ruin starego gotyckiego zamku w Ogrodzieńcu. Podobno pies jest znacznie większy od innych. Ciągnie za sobą długi, brzęczący łańcuch, jego oczy płoną, a sierść jest czarna jak smoła.

Stara legenda głosi, że tak pokutuje, i będzie pokutował po wsze czasy, kasztelan Stanisław Warszycki. Ten okrutny pan właśnie w Ogrodzieńcu, stworzył miejsce zwane Męczarnią Warszyckiego, gdzie torturowano opornych poddanych. Ale podobno kasztelan nawet własną żonę skazał na publiczną chłostę.

Podanie głosi, że widmowy pies strzeże skarbów, które Warszycki przed potopem szwedzkim ukrył w podziemiach zamku.

Na co więc czekać? W drogę, łowcy przygód!

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Studenci

Na górę