Etgar Keret – Nagle pukanie do drzwi
Tytuł oryginału:Pitom dfika badelet
Przełożyła: Agnieszka Maciejowska
Wydawnictwo W.A.B., czerwiec 2012
Ocena: 4,5/5
Są ludzie, którzy spadają z trzeciego piętra i wychodzą z tego najwyżej z siniakiem na siedzeniu, i są tacy, którzy źle staną na schodku i lądują w szpitalu w gipsie. Wszystko kwestia szczęścia”.
Uważany za mistrza krótkiej formy, Etgar Keret, swoje pierwsze opowiadania opublikował w 1991, a rok później ukazała się jego debiutancka książka „Rury” przynosząc sławę i uznanie czytelników. Obok Amosa Oza i Dawida Grossmana, Keret jest obecnie jednym z poczytniejszych pisarzy izraelskich.
Bohaterom opowiadań Etgara Kereta daleko do szablonu. Niedopasowani, samotni, ciągle się o coś potykają. Pod ciężarem rozlicznych kłopotów, z jakimi przyszło się im borykać przypominają raczej „wyroby Hiobopodobne”.
Dyrektor restauracji cierpi na kliniczną depresję, Rubi nieustannie kłamie, aż w końcu jego zmyślenia stają się rzeczywistością, Hagi fantazjuje o innym życiu, a Miron każdy poranek spędza w kawiarni raz po raz udając kogoś innego. Płatny morderca po śmierci przeistacza się w pluszowego misia, a Ela pewnego dnia odkrywa, że wewnątrz Tzikiego pod zamkiem błyskawicznym spoczywa brutalny Jurgen.
Keret karmi czytelników historiami pełnymi fantazji, smutku i absurdalnego humoru.
Zbiór otwiera tytułowe opowiadanie, gdzie trzech uzbrojonych mężczyzn żąda, by sam narrator opowiedział im jakąś historię: „Takie ciężkie czasy. Bezrobocie, zamachy, Iran. Ludzie są spragnieni czegoś innego. Myślisz, że co nas, zwyczajnych ludzi, sprowadziło tu do ciebie? Rozpacz chłopie, rozpacz”. I sporo tej rozpaczy u Kereta.
Sporo rozpaczy, ale niemało też historii dowcipnych, zaskakujących, a czasem wręcz absurdalnych. A wszystko dlatego, że autor chce nam opowiadać rzeczywistość taką, jaka jawi mu się przez pryzmat ludzkiego, czasem niełatwego położenia.
Postaci błądzą, poszukując jakiegoś rozwiązania. Pomocy można by szukać u Boga, ale i to wydaje się pozbawione sensu. Bóg jest tu ukazany, jako sfrustrowany inwalida na wózku, któremu całe to cierpienie też nie sprawia przyjemności. Nie jest przecież żadnym zboczeńcem ani sadystą. Jak sam tłumaczy, stworzył nas tak, jak umiał najlepiej.
Życie jednak nieustannie zaskakuje, więc może warto tak, jak jeden z bohaterów, mieć wypchane kieszenie, by, kiedy przyjdzie szczęście, „powiedzieć 'tak’, a nie 'Przykro mi, żałuję, ale nie mam papierosa/wykałaczki/monety do automatu z napojami.’ […] To taka malutka szansa, żeby powiedzieć tak, a nie żałować.”
