Nasz profile

Pokój! – krzyczy Irańczyk. Opowieść o studenckiej wyprawie do Iranu

Studenci

Pokój! – krzyczy Irańczyk. Opowieść o studenckiej wyprawie do Iranu

Pokój! – krzyczy Irańczyk. Opowieść o studenckiej wyprawie do Iranu

Ani razu nie usłyszałem wybuchu bomby, nie usłyszałem także wystrzałów z karabinu – prawdę mówiąc, nie widziałem nawet karabinu ani terrorystów. Ich przywitanie Salam oznacza Pokój.

Tutejsi chcieli nas dotknąć, usłyszeć naszą mowę, porozmawiać pomimo tego, że większość ludzi nie potrafi mówić po angielsku. Nasz widok był dla nich czymś niezwykłym. Czułem się tutaj bezpieczniej niż w Polsce, choć często bywałem przemęczony ich serdecznością i ciekawością, a także gwarem przeludnionych miast.

Telewizja i rzeczywistość

Dziś jesteśmy bombardowani przez media sensacyjnymi informacjami przekazującymi nam określoną wizję państwa, którego samo wspomnienie, wywołuje dreszcze ze względu na jego rzekomy charakter militarny. Warto zatem zweryfikować tę wiedzę.

A co takiego ciekawego może być w takim Iranie? Ano, jak się okazuje, całkiem sporo, począwszy od ludzi, ich zwyczajów, jedzenia, ruchu ulicznego, krajobrazów, zabytków, a na architekturze skończywszy.

Iran zwiedziliśmy przez dwa tygodnie od morza do morza – kąpałem się zatem w gorącej jak pod prysznicem – Zatoce Perskiej, a także pod koniec podróży w morzu Kaspijskim, którego temperatura wody, była taka, jak latem w brzydszy dzień nad Bałtykiem, a był to już koniec października. Na południu – Nad Zatoką Perską widziałem namorzyny (mangrowce) – lasy, które rosną na morzu. Ich widok był niezwykły. Pływaliśmy między korytarzami drzew, a ja czułem się niczym w dżungli amazońskiej, a poza tym rośliny, które rosną na słonej wodzie…

Kobieta i mężczyzna

Do Iranu jechałem z myślą, aby zdobyć materiał na napisanie pracy zaliczeniowej na studia. Chciałem porównać kobietę europejską do kobiety ze świata muzułmańskiego.

Na miejscu bardzo szybko zorientowałem się, że będzie to niemożliwe. A jaka jest kobieta irańska? Niedostępna dla obcego mężczyzny. Niektóre młode dziewczyny wykazywały pewne zainteresowanie naszą obecnością.

Uśmiechały się, czasem rozmawiały z nami, ale zazwyczaj z dużą asekuracją i dystansem. Dłuższa rozmowa była prawie że nie do osiągnięcia. Ze zrobieniem im zdjęcia też mieliśmy problemy.

Mężczyźni byli natomiast zupełnie inni, momentami byli tak narzucający się swoją osobą, że w kręgach europejskich byliby uznani za homoseksualistów. Wielokrotnie zostałem wycałowany przez obcych facetów… U nich to wyraz sympatii i serdeczności.

W Iranie nie pochwala się natomiast ostentacyjnego afiszowania swoich uczuć w stosunku do płci przeciwnej. Małżonkowie muszą zachowywać powściągliwość w miejscach publicznych. Zaś spotykanie się z kobietą bez nadzoru rodziców, która nie jest naszą żoną, jest nielegalne!

Krawężnik kontra samochód

Warto wspomnieć, że krawężniki w tym kraju są wyjątkowo wysokie. Niektóre z nich sięgały nawet 60 cm. Idea tego jest taka, iż żaden samochód nie ma prawa wjechać na chodnik, gdyż człowiek idący po chodniku powinien czuć się bezpiecznie.

Paradoks tego jednak jest taki, że większość ludzi chodzi po ulicach, bo chodniki są w opłakanym stanie. Ruch uliczny w Iranie jest dość problematyczny dla Europejczyka czy to na miejscu kierowcy, czy pieszego.

Ten fakt architektoniczny może stanowić duży problem dla osób niepełnosprawnych – pomyślałem, jak to pierwszy raz zobaczyłem, ale niepełnosprawnych nie widziałem, są za to seniorzy, dla których jest to z pewnością przeszkodą.

Wyobraźmy sobie ogromne miasto – 7 pasów po jednej stronie. Z początku, kiedy przechodziłem przez taką jezdnię, strasznie się złościłem i co chwilę się zatrzymywałem, żeby ktoś mnie nie potrącił. Jest na to jedna rada: przestać myśleć i po prostu iść przed siebie. Samochody się tak dopasują i wymanewrują, żeby cię ominąć lub zwolnić w odpowiednim momencie.


Zigguraty, pismo klinowe i pustynia

W Iranie mogłem zobaczyć na własne oczy coś, co widziałem lata temu w podręczniku od historii: zigguraty – a dokładnie jeden w Czoga Zanbil, ma około 3500 lat i jest świadectwem starożytnej cywilizacji, gdzie widzieliśmy pismo klinowe; a także Persepolis – starożytne miasto perskie założone 2500 lat temu.

Byliśmy także u stóp jednej z największych gór na świecie – Damavand 5604 m n.p.m., na którą wchodzi się 2–3 dni. My nie weszliśmy na jej szczyt. Jeździliśmy za to autem po krętych, wężowatych serpentynach nad stromymi przepaściami.

Pierwszy raz w życiu byłem na pustyni. Czułem się tam wyciszony i spokojny. Nie potrzebowałem niczego poza wodą i jedzeniem.

À propos ciszy. Na pustyni niezwykłe jest to, że nie ma echa. Gdyby tam się zgubić, nikt nas nie usłyszy, bo kiedy krzyczymy, nasz głos się nie niesie.

Bazar, łaźnia i arbuzy

W Iranie widziałem jeden z największych targów na świecie. Był to Grand Bazar w stolicy kraju. Jest to miejsce, na którym pracuje 2 mln ludzi. Teherański bazar wielkości miasta uporządkowany był tematycznie: każda grupa towarów miała swoją alejkę.

Była aleja przypraw, aleja owoców i warzyw, aleja lamp i żyrandoli, aleja spodni, aleja sukienek i mnóstwo innych alejek. Klient ma ogromny wybór, ale jeśli chce kupić żyrandol, dywan, spodnie i przyprawy jednego dnia musi się sporo nabiegać i poświęcić na to dużo czasu.

Pod koniec naszej włóczęgi po Grand Bazar trafiliśmy do zabytkowego hamam’u czyli łaźni publicznej. Niezwykłe było to, że budynek pomimo 1000 lat, do dziś nie zmienił swojego zastosowania i nadal służy do mycia, więc wykąpaliśmy się tam…

Pewnego dnia, gdy jechaliśmy zobaczyć starożytny ziggurat, natknęliśmy się na pole arbuzów. Arbuz rośnie nisko przy ziemi jak dynia, a liście ma podobne do ogórków.

Wzięliśmy trzy arbuzy – wracając do samochodu, natknęliśmy się na właścicieli pola, chcieliśmy im zapłacić i przeprosiliśmy za to, że niegrzecznie… bez pytania i na ich polu… Oni pozwolili nam zatrzymać owoce i dali nam do zrozumienia, że to prezent.

Wieża babilońska

Podczas tej podróży nauczyłem się także, że nie zawsze trzeba znać język, by dogadać się z człowiekiem. W Iranie rzadko kiedy ktoś mówił po angielsku, dlatego uczyliśmy się ich języka na bieżąco. Jednakże bardzo często mówiliśmy po prostu w naszym języku, a oni po persku.

Rozumiałem dużo pomimo tego, iż mówiliśmy w zupełnie innych językach. Człowiek ma wrodzoną umiejętność przekazywania swoich emocji i informacji za pomocą ciała, mimiki twarzy i gestykulacji.

Pechowe, krótkie spodnie

Irańczycy są pozytywnie nastawieni do turystów, jednakże pewnego razu w mieście Dezful zdarzyło mi się być obiektem naznaczenia społecznego. Tego dnia ze względu na wysoką temperaturę powietrza miałem krótkie spodnie. Wiele razy ludzie zwracali mi na to uwagę w bardziej lub mniej kulturalny sposób.

Ludzie w autach trąbili na mnie i wymachiwali rękoma, pokazując na spodnie, niektórzy łapali mnie za nogawki, niektórzy krzyczeli. Aż w końcu podjechał do nas policjant na motorze, który tłumaczył mi po persku, że to nielegalne chodzić w krótkich spodniach. Wszystko się zmienia, kiedy założysz spodnie, ich nastawienie zmienia się diametralnie, znowu wszyscy są pozytywni.


Hodafes! (pers. Do widzenia!)

Jarosław Kucharski

Magazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at)podprad.pl Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at)hotmail.com Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at).podprad.pl

Komentarze

Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także Studenci

Na górę