Pitagoras i tam-tamy, bo od zawsze tkwi w nas potrzeba wyrażania emocji
Afrykańskie tam-tamy pokazują, że w człowieku od zawsze tkwiła potrzeba wyrażenia emocji i komunikacji w formie muzycznej. Pitagoras i jego uczniowie twierdzili nawet, że istnieje muzyka sfer, niesłyszalne dla ludzi tony wydawane przez poruszające się ciała niebieskie. Dziś wpływ muzyki na człowieka wykorzystuje się w terapii. Wielu ludzi muzykoterapię mylnie kojarzy jedynie z relaksacją, ale jej zastosowanie jest znacznie szersze.
W muzykoterapii nie mają znaczenia zdolności muzyczne. – Przez słuchanie, wydobycie głosu lub dźwięku chcemy ujawnić emocje – mówi Ilona Poćwierz-Marciniak, psycholog i muzyk prowadząca zajęcia z muzykoterapii dla studentów psychologii UG i stosująca jej elementy w pracy z pacjentami po udarach mózgu i urazach czaszkowo-mózgowych.
Dzięki muzyce można nauczyć się wyrażać uczucia, radzić sobie ze stresem, wyciszyć się, co chroni przed wieloma chorobami, m.in. układu krążenia.
Domowa apteczka muzyczna
Powolna melodyjna muzyka w niskiej tonacji uspokoi nas przy zmęczeniu nadmiarem wrażeń. Mogą to być ulubione utwory albo dźwięki przyrody, o ile nas nie drażnią. Pomaga to też zasnąć. – Dobrym sposobem na wieczorną gonitwę myśli jest chorał gregoriański bez wyraźnego rytmu, o wolnym tempie i śpiewanych po łacinie słowach – radzi psycholog.
Przy braku energii czy motywacji pobudzi nas szybka, rytmiczna muzyka o wysokich częstotliwościach. W nauce pomaga też tańczenie, rytmiczne poruszanie się czy uderzanie w powietrze z dużą energią. – Zachęcam do stworzenia apteczki muzycznej – przekonuje terapeutka. – Nagrajmy sobie zestaw utworów pomocnych w różnych stanach emocjonalnych. Przy złości pierwsze utwory niech pozwolą ją w sobie odkryć i wyrazić. Może to być rock czy metal, a kolejne powinny nas tonować. Przy smutku wybierzmy muzykę, pozwalającą nam uwolnić i przeżyć tłumiony żal, a następne utwory mogą nas powoli z tego stanu wyprowadzać. Podobne zestawy możemy przygotować na czas radości lub niepokoju.
Muzykoterapia to również wykonywanie muzyki bez oceniania kunsztu muzycznego, bo przecież chodzi o radość śpiewania i grania. Warto odkurzyć starą gitarę, nauczyć się kilku nowych chwytów i pograć dla siebie samego.
Muzyka może pomóc w komunikacji z obcokrajowcami. – Podczas pobytu w Egipcie wyruszyłam na przejażdżkę wielbłądem po pustyni – opowiada Ilona Poćwierz-Marciniak.– Możliwość rozmowy po angielsku z opiekunem zwierzęcia skończyła się po trzech minutach. Gdy jednak zaczął coś nucić, podchwyciłam melodię i spędziliśmy pół godziny, jadąc po pustyni i śpiewając. Oboje mieliśmy poczucie, że, choć tak sobie dalecy, w tamtej chwili zrozumieliśmy się i mogliśmy miło spędzić czas.
Kilkanaście minut władzy
U dzieci z dysleksją muzyka rozwija koordynację pracy półkul mózgowych. Dzieciom z ADHD pomaga skupić uwagę, daje okazję do zaspokojenia potrzeby ruchu, odreagowania emocji, wyciszenia.
Dzięki instrumentom można nawiązać kontakt z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie, gdy niemożliwa jest rozmowa. – Pewien chłopiec z porażeniem mózgowym mógł poruszać tylko jedną ręką – opowiada Ilona Poćwierz-Marciniak. – Uderzając nią w klawisze pianina, dyktował mi, jak mam grać: delikatnie czy mocno. W ten sposób miał szansę, żeby chociaż raz na coś mieć wpływ, żeby dorosły robił to, co on chce, i tak, jak on chce. Dzieci niepełnosprawne są w dużym stopniu uzależnione od opieki innych, nie mogą wyrazić swoich potrzeb, więc te potrzeby bywają zaniedbywane. On przez chwilę mógł decydować i widziałam olbrzymie zadowolenie w jego oczach.
Walc po udarze
Muzykoterapię stosuje się w rehabilitacji osób z zaburzeniami neurologicznymi, po udarach mózgu lub urazach czaszkowo-mózgowych. Dźwięki stymulują pacjentów po udarze, z chorobą Alzheimera lub innymi uszkodzeniami mózgu doznających otępienia. – Obecnie prowadzę terapię pacjenta z dużym stopniem otępienia, przysypiającego i wycofującego się z kontaktu – mówi Ilona Poćwierz-Marciniak. – Zaprezentowałam mu walca na tyle głośno, by poczuł wibracje w ciele i zapytałam, jaki to taniec. Gdy go rozpoznał, zaproponowałam, żeby zatańczył ze mną. Jego nogi są niesprawne, ale tańczyliśmy dłońmi. Poprowadził mnie w tańcu – powtarza rękoma ruchy terapeutka – reagując na wszelkie zmiany w utworze. Zaskoczyło mnie, jak muzyka go zaktywizowała.
Pacjenci z zaburzeniami wynikającymi z uszkodzenia mózgu, często z niedowładami, którzy dostają instrument do ręki, prostym wybijaniem rytmu rozbudzają w sobie chęć do działania. Na starszych pacjentów bardzo dobrze wpływa śpiewanie piosenek z lat ich młodości oraz kolęd w okresie bożonarodzeniowym.
Śpiewoterapia to jeden z lepszych sposobów pracy z pacjentami z zaburzeniami językowymi. – Zdarza się, że pacjent próbuje coś powiedzieć, lecz nie potrafi – opowiada psycholog. – A gdy zaczynamy śpiewać, okazuje się, że jest w stanie wyśpiewać słowa piosenki. Zarówno on sam, jak i jego rodzina, bywają pozytywnie zaskoczeni, co mobilizuje do dalszej terapii, bo pacjent nabiera wiary w powrót jego zdolność mowy.
Mozart i Doda
Zdarza się, że utwór wykorzystywany w muzykoterapii odzwierciedla stan kompozytora w momencie tworzenia.– Jeśli twórca był w depresji, można w jego muzyce prześledzić kolejne jej etapy a także proces zdrowienia – stwierdza terapeutka.
Często wykorzystuje się muzykę bez warstwy tekstowej, bo daje szersze pole dla wyobraźni. Z tego samego powodu lepiej nie stosować utworów kojarzących się nam z konkretną sceną z filmu lub wydarzeniem z naszego życia. Ale najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze utworu jest cel terapeuty. – Można wykorzystać nawet piosenkę Dody – dodaje Ilona Poćwierz-Marciniak. – To może być sposób wywołania konfliktu w grupie terapeutycznej między zwolennikami i przeciwnikami danego gatunku muzycznego, a później okazja do oswajania się z taką sytuacją i nauki właściwych zachowań podczas wymiany poglądów.
Coś dla duszy i dla ciała
Muzyka bywa impulsem do rozpoczęcia pracy nad sobą i wprowadzanie zmian w życiu. Pomaga wyzwolić skrywane przed samym sobą uczucia, wydobyć z podświadomości to, co staramy się za pomocą różnych mechanizmów obronnych ukryć.
– W szpitalu psychiatrycznym prowadziłam zajęcia dla osób z poważnymi zaburzeniami. Tego dnia pracowaliśmy nad relacjami z najbliższymi osobami. Młoda kobieta zdecydowała się odegrać scenkę dialogową z matką. Zadeklarowała, że nie zależy jej na matce, przez całe życie byłą przez nią zaniedbywana, a ich obecny kontakt jest pełen niezrozumienia i konfliktów.
Wytypowała z grupy osobę do roli matki i wybrała dwa bębny. Najpierw zagrały tak, jakby siebie zupełnie nie słuchały, jakby liczyło się tylko to, by wykrzyczeć swoje racje. Zdaniem pozostałych uczestników grupy nie doszło do żadnego dialogu i widać było wiele agresji w ich relacji. Zaproponowałam dalszy ciąg ćwiczenia, tym razem to ja miałam zagrać ciepłą, troskliwą, słuchającą mamę.
Dziewczyna wybrała cymbałki.
Grą wyraziłam pytanie, ale ona w olbrzymim napięciu nie umiała zareagować na usłyszane w mojej muzyce zatroskanie, na okazaną sympatię i czułość. Po powtórzeniu muzycznego pytania dałam jej czas na reakcję.
Zaczęła grać i chciała mi tak wiele opowiedzieć. W jej graniu usłyszałam radość z kontaktu i ogromną potrzebę komunikacji, jakby dopiero teraz, będąc zauważoną i wysłuchaną, mogła rozwinąć skrzydła.
Z jej oczu popłynęły łzy. Po wysłuchaniu wrażeń grupy uświadomiła sobie, że z powodu doznanych krzywd nie umiała dotąd przyjmować dobra. Wolała reagować agresją, by już więcej nie dać się zranić. Jednak w tej sytuacji jej obronna maska spadła.
Miała szansę poczuć, co to znaczy otworzyć się na miłość i ją dostać – kończy opowieść psycholog.
Małgorzata Serkowska
