Renzo Allegri – Matka Teresa mi powiedziała
WAM 2011
Ocena 5/5
Renzo Allegri to dziennikarz i pisarz włoski. W nowej książce „Matka Teresa mi powiedziała” przybliża postać wielkiej kobiety. Jednocześnie odsłania swoje uczucia, które towarzyszyły mu podczas spotkań z błogosławioną. Książka pozwala więc poznać zarówno siostrę z Kalkuty, ale i autora.
Tytuł książki może sugerować, że czytelnik będzie mógł zatopić się w słowach Matki Teresy. Nic bardziej mylnego. Wręcz z niecierpliwością czyta się kolejne strony, by wychwycić dłuższe fragmenty jej wypowiedzi. Renza Allegri może usprawiedliwić fakt, że sama błogosławiona nie była wylewna. Twierdziła, że jej czyny mówią same za siebie. Pisarz wprowadził więc do książki swoją osobę. Możemy prześledzić długi proces docierania dziennikarza do Matki Teresy. Kulisy takich spotkań zaciekawią zainteresowanych dziennikarstwem. Jak uzyskać zgodę na wywiad z taką osobą? Jak rozmawiać, gdy każde pytanie wydaje się zbyt infantylne? Rozterki Allegri mogą czasami dziwić. Pisarz, rocznik 1934, ma na swoim koncie pięćdziesiąt książek i niejeden wywiad z celebrytami. Tymczasem spotkania z Matką Teresą, twierdzącą „ja nic nie znaczę”, były dla niego nie lada wyzwaniem.
Zaletą tej niedługiej pozycji jest podział na kilkanaście rozdziałów, które dodatkowo rozbite są podtytułami. Książkę pochłonąć można w jeden wieczór. Najpierw poznajemy historię spotkań dziennikarza z Matką Teresą. Dopiero pod koniec przybliża on jej trudne dzieciństwo, walkę o nowe zgromadzenie zakonne, czy pomoc dla najbiedniejszych. Powszechnie znane są dzieła Matki Teresy. Książka pokazuje skomplikowaną i trudną drogę ich tworzenia.
Polecam dla osób, które chcą zrozumieć fenomen jednej z najważniejszych postaci XX wieku, a ciężko przychodzi im brnąć przez hagiograficzne powieści. Autor pokazuje Matkę Teresę, taką jaka była. Małą, skromną i cichą, a jednocześnie szaloną, zakochaną i osiągającą nieosiągalne.
Fragmenty:
„-Czego chciałby się pan dowiedzieć? – spytała. – Chciałbym, żeby siostra opowiedziała mi o sobie i swojej cudownej przygodzie z najbiedniejszymi z biednych – poprosiłem. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że palnąłem głupstwo. Wyrażenie „cudowna przygoda” przyprawiło mnie o rumieńce. Matka Teresa na pewno wychwyciła banał moich słów i zauważyła zamieszanie. Odczytałem to ze sposobu, w jaki na mnie popatrzyła. Musiała odczuć moje zawstydzenie, ponieważ stała się nagle nad wyraz uprzejma i niemal czuła.”
„– Nie jest zbyt męczące w siostry wieku wstawania o 4.30? – Dla najmłodszych moich sióstr jest to równie męczące. Zawsze jednak okazywania miłości Jezusowi wiąże się w ofiarą, a moje serce jest młode. Znajduję się w Bożych rękach. Pracuję dla niego. Nie mam czasu zastanawiać się, czy dobrze się czuję, czy nie. On sam mi powie, kiedy mam odpocząć.”