Pan doktor gbur
Punkt widzenia zależy od sytuacji, w której się znajdujemy. Służba zdrowia to autorytet dla wielu, jednak jest postrzegana za każdym razem inaczej. Obejrzyjmy ją w kilku historyjkach rodzajowych.
Doktor był kiepski, bo nie chciał słuchać o tym, jak w czterdziestym piątym to my ze Staszkiem…. Zadał kilka suchych pytań, dał skierowania i recepty. Ale za mało tych skierowań i recept, poprzednio było więcej. Kiepski lekarz. Amen.
Ale, ale, z drugiej strony dał skierowania na potrzebne badania, bo inne były nieistotne dla tego przypadku. Zmniejszył ilość leków, bo za duża dawka i źle skomponowany skład mogły wchodzić ze sobą w niekorzystne reakcje. Nie wysłuchał historii życia, bo w poczekalni siedzi dwadzieścia osób i czeka na pomoc. Ale przecież to tylko nieistotne szczegóły. Po piętnastym pacjencie, który patrzy na lekarza jak na idiotę, temu odechciewa się tłumaczyć. Bo i po co? I tak pacjent wyjdzie z gabinetu, mrucząc, że z doktora gbur i prostak.
Pielęgniarki też są złe
Pielęgniarka niemiła, pomagać miała, i co? I figa z makiem. Przecież miała tylko kubek z szafki podać. I nie podała. Kazała wstać i o lasce wykonać mission impossible – przejść przez całą salę po kubek. Jeszcze bezczelna pytała się, czy pomóc wstać i asekurować w drodze. Rehabilitant kazał ćwiczyć chodzenie? No bez przesady, pójście po kubek nie jest żadnym ćwiczeniem. Ćwiczenia są wtedy, jak są z urządzeniami, które budzą respekt. Paskudne babsko zrobiło na złość biednemu pacjentowi.
W środowisku
Pielęgniarka wchodzi do mieszkania. W środku jak w pudełeczku. Wszystko czyściutkie, poukładane. W tle leci muzyka klasyczna, starsi państwo uśmiechnięci, starannie wykrochmaleni i wyprasowani. Witają z uśmiechem. Na studentów towarzyszących pielęgniarce reagują: To dobrze, że się uczycie, bo to potrzebne. Padają pytania do starszego pana. Jak się czuje? Czy przyjmuje leki? Jakie są obecne dolegliwości? Zostało mało czasu, trzeba jeszcze jechać do kilku pacjentów. Ekipa wchodzi w butach, uprzednio je wytarłszy w przygotowaną szmatkę przy drzwiach, i robi potrzebne zabiegi. Pan mówi drżącym głosem, że boi się zastrzyków. Spokojnie, postaramy się to zrobić jak najmniej boleśnie. – Bolało? – To Pani już zrobiła? Do widzenia państwu. Ekipa wychodzi. Starsza pani macha w drzwiach: z Bogiem moje dzieci. Z Bogiem.
Ciąg dalszy
Kolejne mieszkanie. Drzwi otwiera młody mężczyzna koło trzydziestki. Przerywa powitanie okrzykiem: Więcej was matka nie miała?! Może ja sobie nie życzę. Zaskoczone studentki sztuk dwie odpowiadają, że poczekają na zewnątrz. Odpowiedź: Dobra, żartowałem. Aha. Pewnie żartem był też jawny niesmak na twarzy mężczyzny. Pielęgniarki obskakuje pies, skacze, porywa rękawiczkę. Nikt nie reaguje. Grupka wyciera buty i kieruje się do pokoju starszej pacjentki. Podłogę pokrywają kafelki, brakuje dywanika, który można by pobrudzić. Spieszymy się. Czasu coraz mniej. Słyszymy wrzask mężczyzny: Tu jest czysty dom, tu się sprząta. Zaraz dam wam szmatę i będziecie sprzątać. Konsternacja. – To da pan, najlepiej czerwoną – odpowiada pielęgniarka z uśmiechem. Mężczyzna odpowiada śmiechem: Chyba was nie przestraszyłem? Ekipa wychodzi mocno zszokowana.
Na oddziale
Pacjent przywieziony jako nieznany. Nieprzytomny, nieznane nazwisko, dokumentów brak. Liczy się czas, bo jego stan jest krytyczny. Operacja kończy się amputacją obu nóg. Rany zabezpieczone. Starszy pan jest lekko otumaniony przez środki farmakologiczne, ale wreszcie udaje się ustalić jego imię i nazwisko. Akcja iście kryminalna – okazuje się, że to pacjent poszukiwany przez policję. Przyjeżdża radiowóz, wysiada czterech potężnych, umięśnionych mężczyzn. Dwóch stoi na korytarzu, dwóch tuż przed salą. Idąc do pacjenta, mija ich nieco przestraszona pielęgniarka. Co się stało, dlaczego tak pana pilnują? Starszy pan odpowiada z rozbrajającym chichotem, wskazując na kikuty nóg: Chyba jeszcze do nich nie dotarło, że już im nie ucieknę.
Wesz wszy nierówna
Badania szkolne, pielęgniarka zaalarmowana doniesieniami o wszawicy sprawdza włosy dzieci. Te, które się zaraziły, zostały odesłane do domów z odpowiednimi instrukcjami odwszawiania dla rodziców. Pełen sukces, udało się opanować epidemię. Wszyscy mogą odetchnąć.
Tydzień później na korytarzu pielęgniarkę zaczepia zbulwersowana kobieta: Co pani się czepia mojego dziecka? Moja babcia miała wszy, moja matka miała wszy, ja mam wszy to i mała ma. Co ci do tego, kobieto?! Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale czy na pewno?
Są różne sytuacje i różni ludzie, inaczej wychowani, mający inne priorytety. I co pan zrobisz? Pan nic nie zrobisz. Głęboki oddech, chwila kontemplacji nad głupotą tego świata i dalej do akcji!
Marta Szadurska